09

296 20 0
                                    

Ich ślub miał się odbyć szybko. Dlatego Harry niemal codziennie dostał jakieś wiadomości od Horana, w których miał do wyboru między czymś a czymś. Brunet trochę bał się, jaki wpływ na całą uroczystość będą miały te pytania, ale starał się odpowiadać jak najbardziej szczerze. Trochę przeraził się niektórymi z nich, bo nie wiedział co miały oznaczać wstążki czy opaska albo czarny czy różowy. Nie dopytywał, licząc, że Horan znów przesadził z czekoladą i robił się dziwny.

Był czwartek rano. Minęło pięć dni od wpadki w sobotę. Harry był na urlopie zdrowotnym, który wystawił mu lekarz. To dało mu nieco spokoju, dzięki czemu siedział teraz w domu. Było mu jedynie szkoda dzieciaków i przedstawienia, choć wysyłał wiadomości do poszczególnych nauczycieli, wciąż chcąc służyć pomocą.

Starał się nie ruszać z domu, aby nie spotkać nikogo ze szkoły i nie narobić sobie problemów. Wciąż był na lekach i większość czasu spędzał tak naprawdę w łóżku. Na szczęście nie miał wiadomości od Louisa. Ten mężczyzna kosztował go za dużo nerwów i Harry nie chciał nawet wiedzieć, jak wielki kredyt weźmie po tych czterech latach na spotkania z terapeutą.

Było grubo po trzynastej, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Styles siedział na kanapie, przykrywając się kocem. Przez chwilę zastanawiał się, kogo do niego niesie. Chciał to zignorować, ale był za bardzo ciekawy.

Otworzył drzwi, przed którym stał Horan razem z jakimś czarnowłosym mężczyzną. Ten drugi trzymał w dłoni neseser i wyglądał, jakby na coś czekał.

— Dzień dobry, panie Styles. Jak się pan miewa? — powiedział blondyn, odpakowując batonika i zaraz odgryzając spory kawałek.

— Ja... Dobrze, dziękuję. Coś się stało?

— Porozmawiamy w samochodzie. Jeśli ma pan czas, oczywiście. Ale przypuszczam, że tak.

Harry wiedział, że nie miał żadnego innego wyboru. Dlatego poprosił, aby chwilę poczekali, a Niall powiedział, ze ten ma mniej niż dziesięć minut.

Idealnie wyrobił się w czasie i zaraz znalazł się na tylnym siedzeniu z Niallem po swojej lewej. Ten jadł kolejnego batona, którego teraz trzymał w zębach, dwoma rękoma pisząc szybko na telefonie.

— To co ja tutaj robię?

— O czternastej wizyta u doktora, aby przygotować pana do zabiegu. To prywatna wizyta, dlatego liczymy na to, ze szybko pójdzie. Później przymiarki stroju ślubnego u ulubionego krawca dyrektora. Mamy nadzieję wyrobić się przed siedemnastą.

— To nie miała być prywatna uroczystość? Może jeszcze próbowanie tortów?

— W sobotę o dwunastej, osobiście polecam red velvet, nawet jeśli szef będzie naciskał na śmietankowy. Zupełnie nie zna się na dobrych ciastach, dlatego liczę na pana w tej kwestii. Szczegóły przekaże panu Josh, pański osobisty asystent.

— Moj osobisty co? — zapytał zaskoczony Harry, wskazując palcem na siebie.

— Asystent, panie Styles — odezwał się tym razem niejaki Josh. — Potrzebuje pan kogoś do pomocy.

— Niall?

— O szczegóły proszę pytać szefa.

I na tym skończył się temat. Harry westchnął ciężko, nie mając już więcej pytań. To chyba nie miało sensu.

———

Wizyta u lekarza naprawdę nie trwała długo. I zdecydowanie była inna od poprzedniej. Okazało się, że jakimś dziwnym trafem akurat jeden z najlepszych specjalistów znalazł się w Londynie, czekając na wizytę Harry'ego.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz