05

320 20 0
                                    

Główna siedziba firmy Tomlinsona była ogromnym, szklanym budynkiem w centrum miasta. Harry widział kilka razy ten wieżowiec, ale wcześniej nigdy by nie pomyślał, że się w takim znajdzie. Zawsze czuł się za mały do tak ogromnych firm, gdzie wszystko musiało być oddane do milisekundy.

W czasie drogi nie wymienił ani słowa z kierowcą, ale jakoś pierwszy raz w życiu go to nie zmartwiło. Normalnie zacząłby się zastanawiać, co zrobił nie tak, ale teraz cisza była dla niego bardziej niż przyjemna i komfortowa.

Na parkingu czekał już na niego asystent Horan, którego zdążył poznać. Tym razem nie mi już odrostów, ale tablet wciąż był nieodłącznym przedłużeniem jego ręki. Teraz był bez marynarki i z podwiniętymi rękawami. Styles trochę współczuł Niallowi, że ten pewnie od czwartek nad ranem biega za Tomlinsonem.

— Chodźmy, to pańska przepustka — powiedział asystent bez zbędnego przywitania.

W ręce Harry'ego zaraz znalazł się kawałek plastiku na materiałowym sznurku. Nie wiedząc, co powinien z tym zrobić, zawiesił to na szyi, tak jak widział u Horana.

Skierowali się w stronę wind. Niall wyglądał, jakby pracował w tym miejscu tyle, że nie potrzebował nawet patrzeć na cokolwiek, aby iść w odpowiednią stronę albo wybrać guzik w windzie. Brunet miał za to wrażenie, jakby miał się zgubić przy pierwszym zakręcie.

Kiedy wjechali na wyższe piętra, Harry z lekkim zachwytem przyglądał się z góry nowoczesnemu lobby i dopiero teraz zauważył, ile osób pracowało w budynku.

Jednak kiedy winda zaczęła jechać jeszcze wyżej, Harry przestał patrzeć, odwracając się i skupiając uwagę na korytarzach, które były widoczne z drugiej strony. Szklana winda i ta wysokość jednak nie były stworzone dla niego.

Wysiedli i niemal dziękował, że znalazł się już na nieco bardziej stabilnym gruncie. Horan zaraz zaczął iść, jakby taka wycieczka nie robiła na niego żadnego wrażenia i Styles nie miał innego wyboru jak za nim popędzić.

Zatrzymali się dopiero przed kompleksem gabinetów i kiedy blondyn skończył pisać coś na tablecie, zablokował go, ciągnąć bruneta dalej.

Jakaś kobieta przy jednym z biurek — Harry przypuszczał, że musiała to być sekretarka — zaczęła się przyglądać, kiedy obaj szli w stronę szklanych, dużych drzwi.

— Cześć — mruknął Horan, a kobieta jedynie na niego spojrzała i wróciła do swoich zadań. Pewnie nie była zdziwiona, że dyrektor na jakichś gości.

Harry nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić, więc koniec końców stał w tym samym miejscu i nieco nieśmiało się przyglądał wszystkiemu dookoła, żeby szybko podejść do szklanej ściany, skąd miał widok na panoramę miasta.

W tym czasie Niall zapukał do drzwi i zgodnie z tym, co mówił jego plan, powiedział (oczywiście zrobił to na tyle cicho, aby nie ryczeć na połowę piętra jak to miał w zwyczaju, ale na tyle głośno, aby niby przypadkiem podchwyciła to sekretarka Louisa):

— Dyrektorze, pański narzeczony już jest.

Kobieta nagle przestała pisać i Harry nie wiedział, że wpatruje się w niego tak intensywnie, kiedy stał plecami do niej i oglądał widoki. Kompletnie się wyłączył, ale wtedy poczuł delikatny dotyk na swoim biodrze, na co lekko podskoczył.

— Zamyśliłeś się? — zapytał cichym tonem Tomlinson, a jego oddech uderzał przyjemnym ciepłem w szyję bruneta.

— Podziwiam, skoro ktoś tak niemiło wyrwał mnie z domu — przyznał Styles, próbując ukryć lekkie drżenie głosu. Czuł ciężki zapach perfum, ale ten całkiem mu się podobał.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz