Uznał, że musiał porozmawiać z Harrym. Cała sytuacja wokół nich się uspokoiła i wyglądało na to, że zażegnali swój chyba największy kryzys, który naprawdę mógłby skończyć się dla nich rozwodem.
Dlatego postanowił zrobić to od razu. Postawić kawę na ławę i wyjaśnić wszystko z brunetem. Wiedział, że jeśli nadal będzie odkładał to, co zbierało się w jego głowie, w końcu skończy się to kolejną awanturą. A Louis niespecjalnie chciał pakować się w kolejne kłótnie, bo gościnny pokój Payne'a był tak samo niewygodny jak patrzenie na jego gębę. Poza tym lubił budzić się prze Harrym i nie dostawał migren od tego wszystkiego.
Louis lubił swoje nawet spokojne życie i nie zamierzał zmieniać go na gorsze. Nie był przecież głupi.
Przez to też specjalnie poprosił z rana Mary (która dzięki bogu w końcu wróciła), aby ta przygotowała coś dobrego na kolację i zrobiła sobie wolny wieczór. Tomlinson nie chciał mieć świadków przy takiej rozmowie, wyłączając oczywiście psa, który i tak będzie im przeszkadzał, żebrząc o kolejny kawałek pieczeni. I chociaż Louis zawsze narzekał, że ich pies jest rozpuszczony jak dziadowski bicz, to koniec końców sam podrzucał mu niemal najlepsze kąski.
Ale w jego opinii on mógł. Inni zaś niekoniecznie.
Tego dnia Harry miał swoje zajęcia z jogi. Szatyn machał jedynie ręką na kolejną fanaberię męża, a ten śmiał się, mówiąc, że Louis ma to pewnie gdzieś tylko dlatego, że ćwiczył z samymi kobietami. I cóż, może tak właśnie było.
Przy stole wszystko było już naszykowane. Brakowało tylko bruneta. Louis jednak siedział spokojnie, przeglądając wiadomości, aby na pewno być ze wszystkimi na bieżąco. Potrawa czekała w piekarniku na odgrzanie i wiedział, że akurat kiedy ta będzie gotowa do zjedzenia, Harry pewnie wróci z szybkiego prysznica i przebrania się w swoje domowe ubrania, na które składały się ciasne spodnie, które miał też na jogę oraz bluzy podwędzonej od męża. I chociaż na początku Tomlinson kręcił nosem i kręcił, kiedy widział młodszego w ciasnym materiale. Jednak całkiem lubił ten widok, gdy nikogo innego prócz ich dwójki nie było w domu.
Posiadanie psa miało wiele zalet, ale fakt, że Clifford zaraz pędził do drzwi, kiedy tylko czuł Stylesa w pobliżu zdecydowanie było według Louisa najbardziej funkcjonalną z nich. Dzięki temu znalazł idealny moment na odłożenie i telefonu, i tabletu, wiedząc, że jeśli tego nie zrobi, Harry będzie marudził podczas posiłku.
— Już jestem! Cliff, nie skacz na mnie, widziałeś mnie rano, koleżko.
Louis ruszył leniwym krokiem w stronę wejścia do domu. Sam również chciał przywitać się z Harrym. Ten akurat w końcu uspokoił psa i uśmiechnął się, kiedy zobaczył szatyna.
— Cześć, Lou — mruknął brunet, podchodząc do mężczyzny i całując go.
Takie przywitania obaj zdecydowanie lubili najbardziej.
— I jak było? — zapytał Tomlinson, kiedy odsunęli się od siebie.
— Wszystko mnie boli — żachnął się ten. — Może gorący prysznic trochę mi pomoże.
— Jak skończysz, to czeka na nas kolacja.
— Matko, Lou, mówiłem ci, że nie musimy wychodzić na randki w tygodniu.
— Jest w piekarniku — rzucił rozbawiony Louis. — Mary zostawiła dla nas jedzenie.
Harry zarumienił się jedynie i zaraz uciekł na górę. Nie wiedział, czemu tak właściwie sobie o tym pomyślał. Nie zamierzał jednak tego roztrząsać, bo słysząc śmiech Louisa z dołu, wiedział przynajmniej, że ten nie był zły za jego nagły komentarz.
CZYTASZ
Contracted Love + Maybe Our Love Was Not Enough
FanfictionCZ. I: Kim jest Harry? A może lepiej... Jaki jest Harry? Można go łatwo opisać, jako najmilszą osobę na świecie. I to dosłownie. Wydaje się, że nie ma osoby, która by go nie uwielbiała. Zawsze jest pomocny, uprzejmy i niemal świeci przykładem. Nawet...