16

313 19 1
                                    

Niall czekał od całych ośmiu minut na swojego szefa. Pozwolił sobie przyjechać do jego domu, licząc, że wpadnie na dobre śniadanie. Już zagadywał panią Mary, która obiecała podrzucić mu jakieś kanapki do torby.

Czasami podjadał coś podczas śniadania Louisa i choć na początku Tomlinson burczał i furczał na niego, tak teraz widok blondyna przy stole nawet go nie ruszał.

— Pani jest złotą kobietą, złotą! — mówił Niall, pochłaniając kolejnego naleśnika. Wypieki były tak pyszne, że gdyby Horan mógł, to wypchałby sobie policzki jak chomik.

Chciał jeszcze coś powiedzieć, kiedy nagle usłyszał krzyki dochodzące z góry. Zmarszczył brwi i odłożył widelec, aby przysłuchać się, co działo się u jego ulubionego małżeństwa.

— Co ty tutaj robisz? To moja sypialnia! — Niall usłyszał głos Harry'ego i westchnął. Szykowało się na kolejną awanturę. Westchnął i upił swojej herbaty. Jego plan będzie wymagał wielu udoskonaleń, ale był już na dobrej drodze, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Jakimś cudem kolejne krzyki się nie pojawiły. Niall odetchnął i zaraz wstał, kiedy usłyszał, że ktoś zbiega po schodach. Może jednak nie będzie musiał przerabiać wszystkich podpunktów aż tak mocno. Był niepoprawnym optymistą.

W jadalni zaraz pojawił się niezadowolony Louis. Na jego twarzy widniał grymas, a on sam wyglądał, jakby miał komuś zrobić krzywdę.

— Dzień dobry, szefie! — zaświergotał wesoło Horan, uśmiechając się, jakby każdy dzień był pełen przygód i radości.

Niall zawsze cieszył się ze wszystkiego. Starał się znaleźć coś dobrego w każdej sytuacji. Dlatego też teraz nie przejmował się złym nastrojem szefa, wiedząc, że jego uszczypliwe komentarze płynęły z głębi serca.

— Cicho, Horan. Boli mnie głowa.

Louis zaraz usiadł i bez słowa chwycił swoją filiżankę z kawą. Chciał jak najszybciej zjeść, zapalić i wyjść. W biurze chociaż było spokojnie, bo nikt nie przeszkadzał mu bez uprzedzenia.

— A gdzie pan Harry? — zapytał Niall, kompletnie nie przejmując się poleceniem od szatyna. Jeszcze nie zaczęły się jego oficjalne godziny pracy, więc był wolnym człowiekiem i mógł robić, co chciał.

— U siebie.

Byli sami w jadalni. Mary wyszła i teraz krzątała się w kuchni, a Styles wciąż był na górze. Niall zastanawiał się, czy brunet pojawi się na śniadaniu.

— Czemu pan go tak nie lubi? — zapytał Horan, musząc przeanalizować całą sytuację. — Jest miły. Zawsze mówi mi dzień dobry! Ostatnio dał mi też croissanty!

— Ja nikogo nie lubię — zauważył Tomlinson, upijając ciemny napój. Nie wierzył, że jego asystent spiskował z jego mężem.

— Pani Mary się wygadała, że chodzi pan poprawiać mu kołderkę w nocy. Czyli jednak szef go lubi.

Louis spojrzał na Horana z mordem w oczach. To nie był temat, na który miał zamiar z kimkolwiek rozmawiać.

Ale Niall i tak uśmiechnął się pod nosem. Jego szef był taki przewidywalny, że blondyn aż nie mi w to uwierzyć. Wiedział, że był miękki, ale złamane kilka lat temu serce zrobiło wokół niego skorupkę. Wyciągnął tę historię od Malika, kiedy ta dwójka upiła się i Niall jako pracownik miesiąca musiał pozbierać tę dwójkę do domu.

Ponoć kiedyś Tomlinson znał kogoś, kto mu się podobał. I chociaż już wtedy był bucowatym gnojkiem, przy okazji był całkiem nieśmiały w bliższych kontaktach. Zayn nie wiedział, kto był sympatią przyjaciela. Był świadomy jedynie tego, że w dzień, kiedy Louis spiął się i miał zabrać się za wyznawanie swoich uczuć, ten sam chłopak oblał go herbatą i śmiał się w najlepsze.

Według Malika to mocno wpłynęło na Tomlinsona i jego relacje z innymi. Horan uznał, że to mogło mieć sens. Dlatego męczył się tak bardzo, aby ktoś znowu poruszył tym zimnym sercem. A zauważył, że mimo przeklinania i psioczenia, Louis wydawał się mieć też miękką stronę wobec Harry'ego.

— No i będzie pan z nim żył cztery lata — zauważył blondyn, nakładając więcej słodkiego kremu na naleśnik. Musiał zjeść porządnie śniadanie, aby mieć dużo siły w pracy.

— To moje zmartwienie.

Obaj zamilkli, kiedy Harry razem z Cliffordem weszli do jadalni. Brunet skinął głową w stronę Horana i zajął jedno z miejsc.

Niall zaraz na niego spojrzał. Wyglądał zdrowo i o wiele lepiej niż przed zabiegiem. Mówił coś cicho do psa i Horan zauważył, jak ten obserwuje mimo wszystko Tomlinsona kątem oka.

— Już się nakrzyczałeś? — mruknął szatyn, zabierając gazetę z wiadomościami ze stołu. Była siódma czterdzieści pięć i zaraz on razem z Horan mieli wychodzić do firmy.

— Mogłeś zapukać. Skoro miałem zamknięte drzwi, to nie chciałem, aby ktoś od tak wchodził — powiedział Harry, nie spoglądając więcej w stronę Louisa. Nie wiedział, czego szatyn szukał w jego sypialni. — Ja szanuję twoją prywatność i proszę o to samo. Nic więcej.

Nagle szatyn wstał od stołu i przeszedł w stronę tarasowych drzwi, wychodząc przez nie i odpalając papierosa.

— Matko boska, co za człowiek — mruknął Harry, nalewając sobie herbatę z małego dzbanka. — Nawet nie można z nim porozmawiać. A co dopiero zwrócić uwagi.

Styles jednak cieszył się, że Louis idzie do pracy. Niall rzucał wzrokiem na ich dwójkę i coś zaczęło układać się w jego głowie.

Jednak musiał zrobić coś jeszcze przed przystąpieniem do działania.

———

Może i brzmiało to nieco źle, ale Niall naprawdę miał dobre intencje. Lubił swojego szefa, niezależnie od tego, jak złośliwy i nieprzyjemny w obyciu ten potrafił być. Horan wiedział jednak też, że nikt się taki nie rodził. I może chciał odkryć przyczynę, która za tym stała, bo był bardziej ciekawski niż faktycznie powinien.

Miał swój mały dziennik. Zapisywał w nim wszystkie potrzebne obserwacje. Coś mu się nie zgadzało w wyborze, którego dokonał Tomlinson. Po co ten miałby wykładać taką sumę na leczenie, skoro mógłby zaproponować komuś sporo mniejszą kwotę za ten sam okres.

— Gdzie ja coś pominąłem? — zapytał sam siebie blondyn. Musiał znaleźć brakujący element całej układanki.

Musiał połączyć jakoś fakt, że ilekroć Harry się odzywał czy robił cokolwiek innego to Louis wydawał się być dziwnie oschły, ale miał miękką stronę, kiedy wydawało mu się, że nikt nie patrzy.

Ale Horan nie był głupi. Widział więcej niż pozostali.

Zapisał sobie informacje na temat złamanego serca Louisa. Wcześniej kompletnie to zignorował, ale przypomniał sobie o tym przy śniadaniu.

— Coś waszą dwójkę łączy. Już to wiem. Ale co?

Horan pił napój ze swojego kubka. Zaraz jednak odłożył plastikowe naczynie i zaczął krążyć po salonie. Jeżeli odkryje prawdę, będzie wiedział, jakie podjąć następne kroki.

Ta dwójka ani nie miała wspólnych znajomych, ani nie chodzili do tych samych szkół, chociaż liceum Harry'ego było całkiem blisko uniwersytetu, na który uczęszczał Tomlinson.

Dla Nialla to był jedyny punkt zaczepienia. Musiał przyszpilić jednego z nich na rozmowę i uznał, że prędzej zrobi to z brunetem. Wiedział, że od Louisa nie wyciśnie ani słowa.

Jedynym wyjaśnieniem dla Nialla było to, że to Harry wylał na szatyna herbatę. Ale to wszystko mu się nie zgadzało. Styles nie wyglądał na osobę, która miała zrobić coś tak paskudnego. Ostatnio przepraszał Clifforda, bo kiełbaska, którą rzucił szczeniakowi, trafiła go w pyszczek.

Zamknął swój dziennik. Wszystko było już niemal gotowe.

— Teraz mogę przystąpić do akcji! Wszystko będzie idealnie.


Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz