_19

299 17 3
                                    

Wydawało się, że ich życie było usłane różami. Minęły dobre dwa lata. Na nieszczęście Daniel i Marcus wyprowadzili się na drugi koniec miasta, gdzie mężczyzna zakładał rodzinę z kobietą, z którą był w związku. To powodowało, że chłopiec musiał zmienić szkołę. Oczywiście ich dwójka nadal chciała się spotykać i nawet męczyli o to swoich rodziców, więc ci musieli spełniać ich wolę.

Pojawił się jednak inny problem. Teraz już prawie dziesięcioletni Nathan miał problemy w szkole. I to nie dlatego, że się nie uczył. Całkiem to lubił, szczególnie, że jego rodzice chętnie pomagali mu w tym, z czym sobie nie radził. Był także całkiem grzeczny.

Jednak była taka grupka, która znalazła sobie w nim idealny obiekt do zaczepiania. Trójka dzieciaków kontra jeden nigdy nie brzmiała jak dobre połączenie. Popychali go, rzucali jego rzeczami, a teraz w zimę czasami łapali go i nacierali śniegiem. Przez to ostatnie ostatnio spędził nawet tydzień w domu, lecząc się z choroby, która go złapała. I wszystko dlatego, że komuś nie podobało się to, że w domu miał tatę i papę, a nie tatę i mamę.

Nie mówił o tym ani Louisowi, ani Harry'emu. Wiedział, że ten pierwszy wpadłby w furię i rozniósł szkołę aż do fundamentów, a drugi zaś próbowałby załatwić sprawę polubownie i porozmawiać z dziećmi i ich rodzicami. A Nathan nie był aż takim głupim prawie-dziesięciolatkiem i widział, że dzieciaki, które się skarżyły miały jeszcze gorzej.

Wolał więc w ciszy przepisywać swoje zeszyty, często kiedy mówił, że jest zmęczony i idzie na drzemkę. Nie chciał tracić swoich rodziców, a bał się, że to mógł być najgorszy scenariusz.

Nie przewidział jednak tego, że Louis również nie był głupi. Nathan mógł wciskać kity Harry'emu z uśmiechem na twarzy, robiąc z nim kolejne zadania. Może i sam zorientowałby się później, gdyby nie to, że w koszu na śmieci, który ich syn miał przy swoim biurku znalazł zgnieciony, pobrudzony zeszyt. Na początku to zignorował. Cholera, przecież on również był dzieciakiem i zdarzało mu się coś podobnego. Ale kiedy po jakimś tygodniu znalazł drugi, postanowił przyjrzeć się sprawie nieco dogłębniej.

— Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko? — zapytał kolejnego dnia Louis, kiedy dokonał ponownego odkrycia. Harry jeszcze spał, ale złapał jakieś paskudne przeziębienie, dlatego Louis nie ściągał go nawet z łóżka, przynosząc jedynie ciepłą, nową herbatę i kilka tabletek.

Teraz byli przy drzwiach wejściowych. Louis właśnie skończył się ubierać i pomagał Nathanowi w zapinaniu kurtki i naciąganiu czapki na głowę. Był zmartwiony jego ostatnią chorobą i teraz pilnował dziecka nieco bardziej.

— Wiem, tata.

— I chciałbyś mi coś powiedzieć?

— Pójdziemy dzisiaj na pizzę, tata?

— Nathan, nie zmieniaj tematu. Pizza za informacje.

— Papa nie pochwala szantażu.

— On nie pochwala połowy rzeczy, które robię, więc zdążyłem się przyzwyczaić — mruknął Louis i chociaż przewrócił oczami, to na jego twarzy widniał czuły uśmiech. — Więc...?

Nathan spojrzał w błękitne oczy dorosłego. Wiedział, że ich dwójki wolał powiedzieć o swoich problemach szatynowi.

— Są dzieci, które mnie nie lubią? — zaryzykował w końcu Nathan.

— Nie można lubić wszystkich, ale chętnie usłyszałbym rozszerzoną wersję.

— Nie podoba im się, że mam dwóch panów za tatów — wyznał chłopiec, spuszczając wzrok na swoje buciki. — No i może nie lubią mnie za to trochę bardziej. Tak jak ty nie lubisz wujka Marcusa.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz