_17

312 16 0
                                    

Kolejne tygodnie mijały im podobnie. Ich trójka wciąż docierała się i wszystko starali się robić na spokojnie. Chcieli, aby Nathan naprawdę czuł się w ich towarzystwie dobrze i ufał im oraz temu, że będzie z nimi tak długo, póki sam się nie wyprowadzi. A to jeszcze było sporo lat.

Powoli poznawali go także z rodziną czy ważnymi osobami jak Niallem czy Zaynem., nawet jeśli ten drugi poznał chłopca przez komputer, dlatego, że przez swoją pracę nie mógł ruszyć się na razie ze Stanów. Nie zrobili żadnego przyjęcia, chcąc, aby obie strony się ze sobą oswoiły, szczególnie kiedy o sobie nawet nie wiedziały.

Zbliżał się koniec roku szkolnego, a oni powoli planowali swoje wakacje. Chociaż nie mogli spędzić tego całego czasu z Nathanem, postanowili, że te pierwsze wakacje razem i tak będą wyjątkowe. Szukali miejsca, w które mogliby pojechać na tydzień, aby spędzić czas tylko we trójkę.

Jednak w życiu Louisa było coś za pięknie, aby mogło być prawdziwe.

I katastrofa przyszła kilka dni przez rozpoczęciem wakacji. Czekał na Nathana tak jak w każdy czwartek, bo to był jedyny dzień, kiedy on i Daniel kończyli lekcje i tej samej porze. A co za tym szło, przy szkole kręcił się również Marcus.

Ale to nie był ani czas, ani miejsce na opisywanie tego, jak ogromną niechęcią ten nadal pałał do tego faceta. Harry na szczęście dalej nie wiedział, kto był ojcem Daniela, ani kim tak naprawdę kolega ich syna był.

— Cześć — powiedział Nathan, podchodząc do Louisa niemal z takim entuzjazmem, że mężczyzna zaczął się zastanawiać, czy nie dosypywali czego do jedzenia na szkolnej stołówce.

— Jak tam w szkole, smyku? — zapytał Tomlinson, wplątując palce we włosy chłopca, aby je potargać.

Na jego nieszczęście Harry miał rację i chłopiec dobrze czuł się w tej szkole. Louis musiał zrezygnować ze swojego pomysłu przeniesienia Nathan, a przynajmniej na razi.

— Daniel zaprosił mnie na urodziny! — powiedział szczęśliwie chłopiec, machając jakąś kartką przed oczami Louisa.

— Urodziny?

— Tak! — odpowiedział szczęśliwie chłopiec. — Mogę iść? Proszę, proszę, proszę.

— Zobaczymy w domku, tak?

Chłopiec pokiwał głową na zgodę. Liczył na to, że jego nowi rodzice jednak się zgodzą, bo naprawdę chciał iść na te urodziny.

Ruszyli w stronę samochodu i Nathan dalej paplał o przyjęciu. Louis chciał być cholernym gnojem, jakim był niemal zawsze, wszędzie i o każdej porze, ale wiedział, że i tak przegra tę walkę, jeśli tylko Harry dowie się o tych urodzinach.

A jedyne czego Louis chciał mniej było spotkanie tej dwójki.

— Pojedziemy na razem na te urodziny, w porządku? — zapytał szatyn, kiedy wziął plecak Nathana, gdy ten wsiadał do samochodu.

— Okej!

— Ale nie mów o niczym Harry'emu, żeby nie zrobiło mu się smutno. Na pewno będzie wtedy w pracy.

Nathan pokiwał jedynie głową. Wiedział, że Harry lubił takie wydarzenia, więc na pewno było warto trzymać buzię na kłódkę.

Nie chciał, żeby ktokolwiek w ich domku był smutny.

———

Na szczęście Nathan mógł sam potwierdzić Danielowi, że on i jego tata się pojawią. Louis przynajmniej nie musiał marnować nerwów na rozmowę ze swoim parkowym arcywrogiem.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz