Jeśli coś waliło się w życiu Harry'ego, to zawsze działo się to mocno i z impetem. Złe rzeczy zawsze szły w parze. Nie rozumiał tego, dlaczego tak się działo, ale wydawało się, że los uwielbiał sobie z niego kpić.
Te wszystkie nerwy go przerastały. Pani Mary niemal na siłę wciskała w niego jedzenie, ale ledwo potrafił zjeść chociaż najmniejszy kęs. Widziała, jak ten marnieje w oczach, ale nie mogła nic zrobić. Nawet już Anne pojawiła się w domu, przestając wierzyć w wymówki swojego syna, ale i jej obecność nie dawała większych rezultatów. Kobiety patrzyły na siebie ze smutkiem, kiedy Harry snuł się z kąta w kąt.
Wciąż czekał, niemal jak zbity pies, kiedy Louis wróci do domu. Nawet jeśli wiedział, że ten pojechał w delegację, to był gotów siedzieć w salonie całe cztery dni, aby tylko nie minąć się przypadkiem z mężczyzną.
Był w stanie zrobić wszystko, aby tylko Louis wrócił i znów mogli być razem. Naprawdę wszystko.
Bez Tomlinsona miał wrażenie jakby był nikim.
— — —
Były takie dni, kiedy Harry nie ruszał się do firmy, bo swoją pracę mógł wykonać z domu. I to był jeden z nich. Za to chętnie zabrał Clifforda i zabrał go do parku, aby obaj zaczerpnęli świeżego powietrza i ruszyli się dalej niż poza ogród i najbliższą okolicę.
Wiedział, że musiał iść z psem gdzieś dalej, bo miał wrażenie, że oszaleje, jeśli jeszcze jeden dzień będę wpatrywał się tak długo w białe ściany.
Dlatego teraz Harry z chęcią oglądał kolejnych ludzi i rośliny, ciesząc się ze świeżego powietrza i delikatnego słońca, które tego dnia w końcu wyszło zza chmur. Piesek nie podzielał aż tak mocno jego zdania, będąc w głównej mierze zajętym znalezieniem najlepszego drzewka dla siebie.
Oczywiście w torbie miał schowaną małą przekąskę dla Cliffa, ale zarówno i wodę dla każdego z nich. Zawsze dbał o to, aby czuli się dobrze na swoich spacerach.
Jednak kiedy szli, Harry kompletnie oddał się swoim myślom i nie zauważył, kiedy wpadli na kogoś. No, może on wpadł, bo pies był bardziej przytomny od swojego pana i szybko wyminął przeszkodę w postaci małego chłopca.
— Ała? — jęknął nieco niepewnie Harry pocierając ramię, które oberwało najbardziej w trakcie tego przypadkowego starcia.
— Przepraszam, musiałem się zagapić.
Harry dopiero spojrzał na osobę, z którą się zderzył. Musiał to być mężczyzna niewiele starszy albo dobrze trzymający swój wiek. Trzymał za rękę małego, może tak na oko, czteroletniego chłopca, który kompletnie zignorował całą sytuację, bardziej skupiając swoją uwagę na Cliffordzie, który właśnie usiadł, czekając aż Styles zdecyduje się na dalszy spacer.
— To chyba była moja wina i to ja powinienem przeprosić — powiedział może i nawet nieco speszony Styles.
— Tato, tato, a ten pan ma pieska! — pisnął szczęśliwie chłopiec. — Też chcę pieska!
— Kochanie, mówiłem ci, że nie możemy pozwolić sobie na pieska.
— No wiem — powiedział smutno chłopczyk, ale wydawał się być pogodzony z decyzją swojego ojca. Nie wyglądali jakby czegoś im w życiu brakowało, wiec Harry uznał, że mężczyzna musiał mieć napięty plan dnia.
— Myślę, że Clifford nie będzie miał nic przeciwko, jeśli twój tata pozwoli ci go pogłaskać — powiedział już wesoło Harry, zagadując z uśmiechem dziecko. Niemal przypomniały mu się czasy, kiedy maluchy były jego codziennością.
Dziecko zaraz spojrzało na swojego rodzica z prośbą w oczach, a Harry'ego niemal zakuło coś w sercu, kiedy pomyślał sobie, że może on i Louis mogliby tak wyglądać.
— Tato, proszę, proszę, proszę! Tylko jedno pogłaskano!
— No dobrze.
Widać było, że maluch był nauczony, aby nie rzucać się od razu na zwierzęta, tylko podszedł całkiem spokojnie, zaraz wplątując mała rączkę i głaszcząc Clifforda po głowie, na co ten zaraz zaczął machać ogonem.
— Nie przedstawiłem się. Marcus.
— Harry — odpowiedział Styles z uśmiechem, podając mężczyźnie rękę. Ten zaś nagle zaczął wyglądać na lekko zawiedzionego tym, że zauważył obrączki na palcu bruneta.
— Nie widziałem cię tutaj wcześniej — rzucił ten, kiedy Harry spuścił Cliffa ze smyczy. Teraz psiak bawił się z Danielem, dzieckiem Marcusa.
— Mieszkam tutaj od dawna. Często tutaj przychodzę, ale zwykle rano, kiedy nie aż tyle osób i możemy wyszaleć się z Cliffem. No i też praca nie zawsze mi na to pozwala.
— No to może dlatego się mijamy. Ja zwykle przychodzę tutaj popołudniami, aby Daniel mógł pobawić się nieco na placu zabaw z innymi dzieciakami. Dzisiaj akurat miałem wolne, a pogoda jest całkiem przyjemna, więc postanowiłem to wykorzystać.
Harry nawet nie zauważył, kiedy dobry kwadrans minął im na rozmowie. Oczywiście w tym czasie obaj oglądali bawiącą się dwójkę, pilnując, aby nic złego się nie stało. Poruszali zwykle, codzienne tematy. Styles dalej wyglądał na zmęczonego, ale starał się to jak najbardziej ukryć kapturem i lekkim, może niego wymuszonym uśmiechem.
Pewnie gdyby nie telefon od Horana, kto wie, czy nie zagadaliby się nawet na dłużej. Rozmowa z kimś kompletnie obcym mimo wszystko dobrze na niego zadziałała. Mężczyzna chyba nie wiedział, kim był, z kim był i czym się zajmował. To była dla Stylesa miła odmiana.
— Przepraszam — powiedział Harry, wskazując na telefon. — To z pracy.
Nie odszedł nawet. Wiedział, że najczęściej Niall dzwonił o pierdoły typu przekazanie, na co Louis tego dnia miał ochotę na kolację albo powiedzieć, że wysłał dokumenty, na które trzeba zerknąć. Teraz jednak był pewien, że musiało chodzić o firmę, a przynajmniej taką miał nadzieję. Raz asystent męża chyba się pomylił i wysłał kolaż zdjęć ich dwójki. Harry nic nie powiedział, ale postanowił nieco bardziej przyjrzeć się Niallowi i jego szalonym pomysłom.
Szybko się jednak poddał, widząc, że Horan był chyba z kompletnie innego wymiaru.
— Panie Tomlinson, panie Tomlinson — krzyczał od razu Horan do słuchawki, jakby firma paliła się i waliła. Oczywiście nadal używał jego aktualnego nazwiska, nawet jeśli Harry wiedział, że nie ma szans, aby utrzymał je długo.
— Coś się stało, Niall?
— Umowy. Trzeba podpisać przed lunchem i wysłać. Potrzebujemy pana w firmie.
— No dobrze, wrócę jak najszybciej z psem i przyjadę.
Było mu nieco smutno, że musiał pożegnać się ze swoim nowym znajomym, podobnie zresztą jak Cliff, który najwyraźniej polubił zabawę z małym Danielem. Harry nawet się nie dziwił, bo psiak reagował tak samo na rodzeństwo Louisa, kiedy te tylko przyjeżdżało do nich w odwiedziny.
On i Marcus postanowili jednak, że może w jakiś inny dzień znów uda im się na siebie wpaść. Harry, pomimo swojego paskudnego nastroju, szczerze na to liczył, bo miło było mieć jakiegoś nowego znajomego. Nie pamiętał nawet kiedy poznał kogoś nowego, kompletnie zatracając się w swoim małżeństwie, firmie i rodzinie. Najczęściej spotykał się z Zaynem albo rozmawiał od czasu do czasu z koleżankami, które poznał podczas poprzedniej pracy, jednak to zdarzało się dużo rzadziej.
Teraz jednak musiał szybko wrócić do domu i skupić się na pracy.
CZYTASZ
Contracted Love + Maybe Our Love Was Not Enough
FanfictionCZ. I: Kim jest Harry? A może lepiej... Jaki jest Harry? Można go łatwo opisać, jako najmilszą osobę na świecie. I to dosłownie. Wydaje się, że nie ma osoby, która by go nie uwielbiała. Zawsze jest pomocny, uprzejmy i niemal świeci przykładem. Nawet...