Louis zastygł w bezruchu, słysząc głos bruneta. Odwrócił lekko głowę i spojrzał na wyczekującego odpowiedzi Harry'ego. Wiedział, że zjebał.
— No, słucham. Co masz mi do powiedzenia.
Wokół Harry'ego leżało pełno chusteczek, a na stoliku nocnym walały się leki. Może i Tomlinson w przypływie swojej dobroci zadzwonił po swojego lekarza, aby zbadał Stylesa. To na szczęście było tylko przeziębienie, ale doktor kazał brunetowi na siebie podwójnie uważać przez wzgląd na jego niedawne problemy.
— Louis.
— Nie mam ci nic do powiedzenia, Harry — powiedział szatyn, chcąc opuścić sypialnię.
— W takim razie po co przychodzisz tutaj co noc? Myślałeś, że nie wpadnę na to, że to ty?
— Porozmawiamy kiedy indziej. Jestem zmęczony.
— Tak? — zapytał całkowicie rozbudzony Harry. Specjalnie kładł się później, aby przyłapać szatyna na gorącym uczynku. Czekał tylko na odpowiedni moment. — To mogłeś iść od razu do łóżka, zamiast kręcić się po mojej sypialni.
— Harry — zaczął Louis, próbując jakoś wykaraskać się z tej sytuacji.
— Nie ma żadnego Harry. Mów.
— A co ja mam ci powiedzieć? — warknął nagle Tomlinson, a brunet wcisnął się bardziej w poduszki, kompletnie nie wiedział, co się dzieje. — Jak mnie upokorzyłeś kilka lat temu?
— O czym ty mówisz? Jakie upokorzenie, do cholery? Ja cię nawet nie znałem!
— Taki jesteś pewien?
———
Pierwszy raz spotkał go, kiedy obaj byli w markecie. Louis robił szybkie zakupy i chciał po prostu wyjść z tego miejsca. Nie był przyzwyczajony, ale nie miał lepszego wyjścia. Albo to, albo mógł usychać z pragnienia.
Stał właśnie przy kasie. Trzymał koszyk z trzema rzeczami na krzyż i czekał na swoją kolej, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Ile można było kasować i pakować? Młody Tomlinson tego nie pojmował. Przecież takie osoby powinny być w pierwszej kolejce do zwolnienia.
W końcu nadeszła jego kolej. Położył koszyk i pozwolił, aby kobieta za ladą zaczęła kasować jego rzeczy. Wrzucił jakieś chrupki, gotowe kanapki i butelkę coli.
— Ta cola jest sprzedawana tylko w zestawie — powiedziała znudzona kasjerka, żując gumę i to w najbardziej obleśny sposób, jaki Louis dotychczas widział.
— Ale butelka stała osobno. Po to place, żeby wymagać.
Ta wpatrywała się w niego głupim wzrokiem, a Louis westchnął.
— To skasuje mi to pani czy nie?
— A czy pan jest głupi? Mówię chyba, że nie.
— Weź moje — wtrąciła się nagle trzecia osoba. — I tak nie chciałem kupować dwóch, ale była promocja.
Louis spojrzał się na jakiegoś chłopaka, który raczej nie mógł być dużo młodszy od niego. Burza ciemnych loków próbowała być oswojona za pomocą bandanki.
Ten wcisnął szatynowi dwupak napoju i stał ze swoim głupim uśmiechem. Louis westchnął i podał to kobiecie, a ta ze znudzeniem skasowała produkt.
Tomlinson nie wiedział, co się właśnie stało, ale kiedy podzielili się napojem, chłopak o zielonych oczach zaraz zniknął. Sam ruszył w stronę domu, uśmiechając się może nieco głupio do siebie.
CZYTASZ
Contracted Love + Maybe Our Love Was Not Enough
FanficCZ. I: Kim jest Harry? A może lepiej... Jaki jest Harry? Można go łatwo opisać, jako najmilszą osobę na świecie. I to dosłownie. Wydaje się, że nie ma osoby, która by go nie uwielbiała. Zawsze jest pomocny, uprzejmy i niemal świeci przykładem. Nawet...