22

341 21 1
                                    

— Techniczne rzecz ujmując, jesteśmy małżeństwem. Szukanie dziury w całym jest bezsensowne tak samo, jak moja obecność w tym miejscu.

Louis siedział na krześle u terapeuty. Nie rozumiał, dlaczego tak naprawdę siedział w tym miejscu, ale Harry wyznaczył mu na tyle mocne warunki, że Tomlinson musiał się ugiąć. Brunet okazał się być bardziej cwany niż szatyn przypuszczał. Obiecał, że kiedy tylko wezmą rozwód, co stanie się szybciej niż w kontraktowych czterech latach, osobiście napisze książkę albo da wywiad, w którym zawsze wszelakie szczegóły z tego okresu.

I chociaż na początku chciał go wyśmiać, to szybka kalkulacja w głowie pokazała mu, że akcje firmy mogą polecieć na łeb na szyję i nie podnieść się za szybko. Dlatego Harry uśmiechał się zwycięsko, kiedy podawał Tomlinsonowi adres i godzinę spotkania.

— Louis, Harry jest samodzielną jednostką, a nie twoją własnością. On też ma swoje uczucia i pragnienia. I nikt nie zmusza się, abyś tutaj siedział. To tylko dla twojego dobra.

— Wciąż jesteśmy małżeństwem, po prostu zdarza nam się mieć konflikt interesów — powtórzył szatyn, mając już dość gadania kobiety przed nim. Czy mógł ją zwolnić? Nawet jeśli nie była jego pracownicą, to naprawdę tego pragnął.

— Rozmawiałam już wcześniej z Harrym i mam nieco rozeznania. Wiem też, dlaczego zależy mu na tej terapii i chociaż na początku chciałabym spotykać się z wami osobno, później będziemy spędzać czas w trójkę, aby wypracować między wami odpowiedni kompromis.

— Szampańska zabawa i szampańskie marnowanie pieniędzy — mruknął Tomlinson, kradnąc cukierka z miski. Chyba za dużo czasu spędzał z Horanem i sam zaczynał podjadać takie głupoty.

— Nie jesteś biedny, Louis. Te kilka...

— Kilkadziesiąt — wciął się w zdanie Tomlinson. Musiał w końcu podkreślić, że to wcale nie były takie najmniejsze koszty.

— ...funtów za godzinę — mówiła dalej niczym niezrażona kobieta — nie zmieni za wiele w twoim życiu. I oboje doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Wróćmy jednak do tematu...

Louis ledwo powstrzymał jęknięcie. Był na pierwszym spotkaniu i nie wiedział, jak wytrzyma pozostałe. Ale robił wszystko dla dobra swojej firmy.

A przynajmniej tam sobie mówił.

———

Kolejne tygodniu upłynęły im głównie na pracy, domu i terapii. Harry w końcu zwolnił się ze szkoły, obiecując sobie, że znajdzie nową pracę. Gdy tylko Malik usłyszał, że Styles nie ma co robić, zaraz wziął go w obroty.

Okazało się bowiem, że Zayn jako model stał się całkiem wzięty, choć zaczęło się od malutkiej sesji z garniturami. Szybko jednak został uchwycony i teraz spędzał sporo czas w miejscu innym niż biuro. Dlatego pokazywał Harry'emu co i jak, aby ten miał zajęcie... No i w głównej mierze, aby go odciążył. Ważniejsze sprawy wciąż spoczywały na jego barkach, ale każda pomoc była dla niego przydatna.

Dlatego też teraz to Harry siedział na tarasie za domem, wprowadzając kolejne dane do komputera. Cieszył się, że mógł w końcu robić coś innego niż bezczynne siedzenie albo kolejna wizyta na okolicznym targu, gdzie chyba znał już każdego. Nie musiał pojawiać się w firmie i nawet go to cieszyło, ponieważ nie chciał zostać oskarżony o to, że jako mąż Louisa zajmuje się sprawami osób z wysokich stanowisk.

A tak mógł w domu sobie spokojnie pracować razem z Cliffordem, któremu rzucał od czasu do czasu piłkę. Lato było całkiem ciepłe, więc pies wolał spędzać czas na zimnych panelach, a Harry wcale nie miał o to pretensji.

Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz