Wpatrywał się w telewizor, zajadając się pralinkami, które dostał od szatyna. Na szczęście w pudełeczku była schowana karteczka, w której każda czekoladka była opisana, więc na szczęście nie musiał zgadywać, jakim smakiem właśnie się zajadał. Dlatego wystarczył mu kęs, aby wiedzieć, że ta z kremem truskawkowym niespecjalnie podeszła mu do gustu, ale za to karmelowa czy śmietankowa naprawdę były niezłe.
Pozwolił sobie także sprawdzić w Internecie, co za firma produkowała te czekoladki i niemal zachłysnął się jedną, kiedy widział ceny zestawów. Był po prostu ciekawy ich producenta, bo uznał, że takie pudełko mogłoby w przyszłości być dobrym prezentem choćby dla jego mamy. Nawet jeśli według Harry'ego smakowały niemal identycznie do tego, co czasami kupował w marketach za kilka funtów. Pokiwał głową w niedowierzaniu. I nie wiedział czy bardziej na widok samej ceny, czy tego, że kupił je Louis, który w jego oczach wychodził raczej na drugiego Sknerusa McKwacza niż na kogoś, kto wydawałby tylko pieniędzy na pudełko słodkości.
W każdym razie brunetowi zrobiło się miło, że Tomlinson obdarował go czymś takim. I może sam czuł się trochę źle z tym, że te funty tak szybko znajdą się w jego żołądku i tylko z tego wszystkiego zostanie puste pudełko po pralinach. Jednak nie wypadało zwracać prezentów, ani tym bardziej Harry nie miał zamiaru wyskoczyć na Louisa z pretensjami. Dlatego też po prostu zajadał się nimi, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nawet przestał zwracać uwagę na film.
Musiał w końcu dokonać jakiś przewierceń w skorupce Louisa i skoro ten sam zrobił pierwszy krok, to Harry uznał, że nie może się zawahać przed dokonaniem kolejnych. Nie wiedział tylko, jak tego dokonać i nieco się tego obawiał, choć wciąż próbował być w dobrej myśli.
W końcu miał jeszcze sporo czasu, gdyby jednak nastąpiło jakiekolwiek niepowodzenie.
———
Kiedy Louis zszedł na dół w domu panowała cisza. Może i zasiedział się przy dokumentach dłużej niż na początku podejrzewał, to było przed dwudziestą drugą, więc mało który z domowników o tej porze spał. Pani Mary miała kilka dni wolnego, aby pojechać do rodziny i szatyn to rozumiał, bo całkiem lubił swoją gosposię, więc nie był dla niej aż tak paskudnym tyranem jak dla pracowników w firmie. Było też ciemno i zdziwiło go to nieco, bo zdążył się dowiedzieć, że Harry lubił siedzieć przy świetle.
Zmarszczył lekko brwi i skierował się do salonu, z którego biła lekka poświata i domyślił się, że musiał to być telewizor. I faktycznie na kanapie znalazł śpiącego Harry'ego, obok którego leżało pudełko po czekoladkach, teraz już jednak w całości puste. Clifford drzemał na puchatym dywanie, pilnując swojego właściciela i jedynie otworzył ślepka, kiedy Louis wszedł do pomieszczenia.
Potrząsnął lekko ramieniem Stylesa, chcąc go obudzić. Chociaż kanapa wydawała się całkiem wygodnie, to Louis zdążył się przekonać, że drzemka na niej nie była aż tak przyjemna. Sam przysnął na niej kilka razy i budził się jakby połamany. I chociaż zawsze obiecywał sobie zmianę sofy, to nigdy się za to nie zabrał. Zresztą pasowała do reszty mebli, a Tomlinson nie zamierzał przebudowywać z tego powodu połowy parteru.
— Harry, wstawaj.
Na szczęście nie musiał specjalnie podejmować kolejnych prób, aby obudzić bruneta, bo ten zaraz uniósł głowę, jakby nieświadomy tego, gdzie jest i co tak właściwie się dzieje. Przetarł oczy i dopiero wtedy zauważył, że stał nad nim szatyn.
— Dlaczego znowu nachodzisz mnie w sypialni? — wymruczał zaspany Harry, a szatyn prychnął jedynie cicho.
— Jesteśmy w salonie. To przestrzeń wspólna, chyba że coś się zmieniło.
CZYTASZ
Contracted Love + Maybe Our Love Was Not Enough
FanfictionCZ. I: Kim jest Harry? A może lepiej... Jaki jest Harry? Można go łatwo opisać, jako najmilszą osobę na świecie. I to dosłownie. Wydaje się, że nie ma osoby, która by go nie uwielbiała. Zawsze jest pomocny, uprzejmy i niemal świeci przykładem. Nawet...