_13

333 18 0
                                    

Harry nigdy nie sądził, że mógłby być bardziej szczęśliwy. Wszystko czego pragnął się i działo się to z mężczyzną, u którego boku chciał spędzić resztę swojego życia.

Obaj od dobrego miesiąca coraz częściej poruszali temat dziecka. Wszystko starali się robić na spokojnie. Na początku musieli uporządkować swoje godziny pracy. Nie mogli spędzać już większości dnia w firmie. Dlatego próbowali dopasować godziny tak, aby mogli wracać do domu góra o piętnastej, a nie o dziewiętnastej.

Znów stali się tym zgodnym, niemalże obrzydliwie idealnym małżeństwem. Wszyscy chyba mieli już dosyć ich otoczki miłości i słodyczy, prócz Horana, który chodził z dumą, chociaż tym razem nie przyłożył do tego ani palca.

Tak samo było w ten poranek. Obudzili się głównie przez wzgląd na Clifforda, który domagał się spaceru. Na szczęście był weekend, który obaj spędzali w domu, więc spojrzeli na siebie jedynie, póki Louis nie wstał z łóżka. Może Harry liczył na poranne buziaki i przytulasy, ale wiedział, że potrzeby ich psiaka były w tym wypadku ważniejsze.

Brunet jednak nie wstał, dalej wylegując się w pościeli. Louis nawet nie ściągał go z łóżka, licząc, że szybko wróci do swojego męża.

Sam miał inne plany na ten poranek. Ale ciągnący go w stronę parku Clifford, również miał inne zdanie.

A Tomlinson mógł tylko zastanawiać się, skąd ta futrzasta cholera miała w sobie cały czas tyle energii.

———

Cały dzień spędzili w ogrodzie za domem. Pogoda była całkiem ładna, a Harry uznał, że pora zająć się roślinami za domem. Oczywiście wcześniej pytał swoją mamę co i jak, a ta chętnie mu opowiadała.

Louis nie zamierzał jednak babrać się w ziemi. Miał swój honor, dlatego leżał na leżaku, czytając kolejne magazyn, od czasu do czasu zerkając na Harry'ego i przynosząc mu kolejne szklanki mrożonej herbaty, którą przygotowała dla nich gosposia. Clifford leżał niedaleko Louisa, chowają się w cieniu i ignorując ich dwójkę.

Tomlinson nie widział jednak, że Harry czaił się na niego z wężem ogrodowym. Dopiero skończył lać wodę do konewki i uznał, że może zrobić malutkiego psikusa swojemu mężowi.

W końcu mógł go trochę podenerwować.

— Kurwa, co jest? — zagrzmiał Louis znad magazynu, kiedy poczuł wodę na swoim ciele. W pierwszej chwili spojrzał na niebo, ale na pewno nie padało.

Wtedy dopiero spojrzał na Harry'ego, który niewinnie stał z wężem ogrodowym, udając, że nie wie, co się działo.

— Jak dziecko.

W odpowiedzi woda znów spotkała się z jego skórę. Wiedział, że musiał odpowiedzieć na ten atak, bo w innym wypadku zaraz będzie wyglądał jak mokra kura.

Podszedł do Harry'ego, próbując go złapać. Jednak ściana wody skutecznie utrudniła mu to zadanie.

— Hazz.

Wspomniany brunet chichotał jedynie wesoło, odkładając w końcu węża na ziemię.

— Utopię cię kiedyś za to w wannie, kochanie — mruknął Tomlinson, kiedy przyciągnął męża do siebie.

— Proszę cię, wskoczyłbyś dla mnie w odpływ.

— Naprawdę stałeś się małą cholerą. Idę się obmyć i przebrać.

Harry cmoknął go jedynie. Kompletnie nie przeszkadzały mu mokre ubrania męża. Mógł poświęcić swoje dla tych kilku pocałunków.

I może specjalnie poszedł do domu za mężczyzną, bo nigdy nie miał zamiaru marnować okazji, aby obejrzeć swojego męża bez ubrań.

———

Siedzieli w nocy w sypialni. Żaden z nich nie było Specjalnie zmęczony, więc rozwalili się wygodnie w łóżku. Harry siedział między nogami Louisa, a na jego kolanach trzymał laptopa. Przeglądali informacje o adopcji.

— Myślisz, że nam się uda? — zapytał Harry, wciąż wpisując się w ekran, siedząc w

— Kochanie, a czego nam brakuje, że miałoby nam się nie udać?

— Po prostu się martwię.

Rozluźnił się, kiedy poczuł delikatne pocałunki na swoim karku. Ułożył się wygodniej. Wiedział, że mają bardzo duże szanse. Byli dobrym małżeństwem, mieli lepsze niż dobre warunki. Chyba znów panikował na zapas.

— Zrobimy wszystko na spokojnie, cała procedura trwa. A teraz możemy coś obejrzeć.

— Może masz rację. Wszystko na spokojnie.

Louis uśmiechnął się i podniósł się lekko, aby owinąć ramiona wokół męża, tylko po to, aby mógł dostać się do klawiatury laptopa. Szybko zmienił stronę. Na nocnym stoliku czekały już na nich przekąski i obaj wiedzieli, że większość pewnie zje Louis, a Harry skubnie może ciastko czy dwa i to pewnie głównie dlatego, że będzie się nim dzielił z mężem.

W tym tygodniu to szatyn wybierał produkcję i Styles nawet się nie dziwił, że ten postawił na kino akcji. Nie był to ulubiony typ filmów bruneta, ale on sam czasami zmuszał Louisa do oglądania komedii romantycznych, więc on również mógł przetrwać pościgi, napady i ucieczki.

Harry przykryty kołdrą szybko zaczął przysypiać. Nie było to nic specjalnego, bo zdarzało mu się to również robić to, kiedy akurat oglądali jego film. Dlatego teraz zawsze miał poduszkę za plecami, aby w razie czego zasnąć nieco wygodniej. Po prostu zwykle zaczynali oglądać to później niż zawsze chcieli, więc ciepło połączone z ciemnym pomieszczeniem szybko dawało takie efekty.

Nie przeszkadzał mu ani szelest papierków, ani przesuwanie butelki, kiedy Louis raz po raz sięgał po piwo. Był przyzwyczajony do takiego lekkiego hałasu.

Lubili swoje wieczorki filmowe. Zresztą lubili każdą formę, w której spędzali czas razem. Byli od siebie niemalże uzależnieni.

I cóż, Louis aż tak mocno nie skupiał się na filmie. Po prosto widział, jak tuż przy nich śpi maluch.

Uznał, że stał się kompletnie miękkie przez Harry'ego, ale sam chyba nie mógł się doczekać, aż ich mała rodzina się powiększy.

———

Kiedy wypełnili pierwsza część dokumentacji, czuli jakby spory kamień spadł im z serca. Rozpoczęli właśnie najtrudniejszy krok w ich życiu, ale obaj wydawało się być tym mimo wszystko podekscytowani. Byli świadomi tego, że czekało ich sporo spotkań i kolejne części papierologii.

Ale razem byli na to wszystko gotowi.

Jednak była to na razie ich mała tajemnica, o której nie wiedział nikt. To był początek ich drogi i tak naprawdę to Harry poprosił Louisa o to, aby jednak wstrzymali się z podzieleniem się tą nowiną. Szatyn zgodził się. Wiedział, że ich matki pewnie zaraz oszaleją.

Woleli poczekać, aż wszystko będzie stało na pewnym gruncie.

— Za kilka miesięcy będziemy rodziną — powiedział szczęśliwy Harry, a jego oczy błyszczały. Chociaż na początku miał trochę wątpliwości, teraz był już w dobrej myśli.

— Będziemy — potwierdził jego słowa Louis, kładąc dłoń na kolanie męża.

To wszystko wydawało się dla nich niemalże niemożliwe. Ale przecież oni również zasługiwali na szczęście.


Contracted Love + Maybe Our Love Was Not EnoughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz