[1]

2.2K 28 7
                                    

Pov:Mata

-Czyli tak całe życie mówicie mi ze mogę być kim chce a teraz mnie nie akceptujecie! Super rodzice!- pojedyncza łza spływała po moim policzku

-Tak bo chcemy mieć wnuki a nie kurwa spierdolonego syna - krzyczy mój ojciec

-Jak tak to się wyprowadzam!- krzyknąłem- jutro przyjdę po rzeczy

-Synku poczekaj porozmawiajmy na spokojnie-powiedziała spokojnym i zarówno zmartwionym tonem mama

-Nie mamy o czym- Zabrałem telefon papierosy zapalniczkę i wyszedłem zatrzaskując drzwi.

Coraz więcej łez spadało na podłogę. Było już ciemno i zimno stwierdziłem ze pójdę na schodki i do żabki. Odpaliłem szluga i poszedłem w stronę sklepu. Po chwili miałem już w ręce 0,7 czystej wiec poszedłem na schodki otwierając butelkę. Nie miałem do kogo pójść nie miałem komu się wyżalić porozmawiać wiec jedyne co mogłem zrobić to najebać się. Doszłem na schodki i usiadłem daleko od ludzi dalej pijąc odpaliłem kolejnego papierosa i przy okazji popatrzyłem się

-kurwa nawet tego zrobić nie potrafię- skończyłem palić i wyciągnąłem żyletkę zza etui telefonu i zacząłem robić kreski na rękach i nogach tak by nie było widać chodz coś mi nie wychodziło. Już ledwo siedziałem ale było mi trochę lepiej przez alkohol i ból nawet zapomniałem ale dalej ,,rysowałem'' sobie po nogach

Pov: Janek
Wracałem dosyć późno ze studia wiec stwierdziłem ze pójdę przez schodki bo było szybciej. Szedłem sobie słuchając Maty tęsknię za nasza przyjaźnią może do niego napisze ale to rano. Zauważyłem że ktoś leży sam na schodkach stwierdziłem ze podejdę. Zobaczyłem ledwo żywego najebanego zakrwawionego Matczaka podbiegłem do niego

- Ej Michał żyjesz co się stoło- oczy mi się zeszkliły na widok starego przyjaciela

-Mhm-tyle mi odpowiedział

-zadzwonię po karetkę- powiedziałem wyjmując telefon

-nie prosze- powiedział

- muszę ty ledwo żyjesz potrzebujesz pomocy dzwonię- w tym momencie wybrałem numer a chłopak zemdlał karetka byla na szczęście blisko wiec szybko przyjedzie a ja coraz bardziej płakałem wyrwałem mu żyletkę i wyjebalem do Wisły

-młody żyj prosze nie zostawiaj mnie- w tym momencie przyszli ratownicy

-co się stało i jak nazywa się pacjent- zapytała mnie ratowniczka

-M-Michal ktoś go pobił- powiedziałem płacząc

-nazwisko- powiedziała ratowniczka

-M-Matczak mogę z wami jechać?- zapytałem

-a kim pan jest?- zapytała

-jestem jego kuzynem-skłamałem ale martwię się o niego muszę z nim pojechać

-dobrze nich pan usiądzie w karetce i nie przeszkadza- powiedziała a ja usiadłem w samochodzie trzęsąc się i płacząc po chwili przyszli ratownicy wioząc Michałka do karetki a po chwili już jechaliśmy.

-będzie żył?- zapytałem bojąc się odpowiedzi

-tak- odpowiedziała kobieta.

Po jakiś 15 minutach byliśmy na miejscu lekarze robili jakieś badania a ja wypełniłem jakieś dokumenty żeby go przyjęli i czekałem aż będę mógł do niego wejść. Po kilku godzinach już mogłem wejść i porozmawiać z lekarzem

-Dzień dobry wszystko z nim w porządku- zapytałem przerażonym i zmartwionym głosem

-dzień dobry tak już jest lepiej ale będzie musiał zostać na obserwacji ponieważ pacjent ma wiele ran ciętych i był pod wpływem alkoholu ma również niedowagę ale to nic groźnego- powiedział lekarz a ja się trochę uspokoiłem.

Schodki/ Janek x MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz