Nie przestanę jednak szukać siostry. Chcę ją znaleźć i wynieść się z tego świata. Ale wrócę, obiecuję wam wszystkim. Bogom, ludziom i prawom natury!
- Nie postarzałeś się ani o dzień, odkąd się poznaliśmy.
- Wiem.
- Czyli JESTEŚ jakimś bogiem.
- Nie.
- Nie okłamuj mnie więcej!
- Wydaje mi się, że jestem po prostu nieśmiertelny, bądź długowieczny.
- Hah, "po prostu"?Ta rozmowa toczyła się na obrzeżach miasta Sumeru, na skraju tarasu, między dwoma osobami, nad talerzem Tahchinu, zaraz po powrocie Aether'a z kolejnej podróży.
- Ale... ale to nie ma sensu, nie różnisz się NICZYM od ludzi! - Zan dźgnął ryżowe ciasto łyżką i nabrał tyle, że nie był w stanie nic powiedzieć przez jakiś czas, więc Aether miał chwilę, żeby pomyśleć. Brakło mu argumentów...
- Może jest coś, czego jeszcze nie odkryłeś. - wzruszył ramionami.
- Niefafne. Za fo paiiey zaiczenioue- - zakrył usta ręką i przełknął - Papiery zaliczeniowe mam na następny miesiąc, nie wyrobię się, żeby skręcić coś ciekawego a jednocześnie akceptowalnego. Będę musiał zarywać nocki, jeśli poczekamy na kolejną dostawę metalowego szmelcu!
- Zero zarywania. - blondyn spojrzał na niego ostro - Bo nie będę współpracował.
- Słuchaj, ja BĘDĘ miał to zaliczenie, rozumiesz? - walnął ręką w ziemię tak mocno, że Aether'owi włosy zjeżyły się na głowie - nie ważne, czy będziesz współpracować czy nie!
- Zandik. - Aether wstał i spojrzał na niego z góry - Nie wolno ci myśleć w ten sposób, to donikąd cię nie doprowadzi.
- Mam cię dość, wiesz?! - teraz i on wstał, przypadkiem nadeptując na skraj talerza, który przewrócił się, rozsypując resztki ryżu i ryby - Mam dość tego twojego ojcowania, nie potrzebuję cię! Mam własny rozum, nie jestem już tym piętnastoletnim bachorem, który nie umiał rozróżnić, co jest moralnie akceptowalne a co nie!
- Zan, ja to rozumiem-
- TO SPADAJ! - zrobił szybki krok naprzód, a Aether od razu odskoczył, instynktownie dobywając miecza.W pamięci mignęły mu dwa pasemka włosów opadające na twarz i czarny pióropusz zaczepiony za lewym ramieniem. Szkarłatne, pełne szoku oczy wbite w walącego się robota.
Rozpaczliwy wrzask Paimon.
Lekkie, jeszcze ciepłe ciało w jego rękach; kaptur ze sztucznymi uszami nasunięty na białe, sklejone krwią włosy i zamknięte już na zawsze, płomienne oczy.
Kawałek dalej zwinięta w kulkę z bólu drobna, delikatna postać. Z jego pleców nadal wystawały popękane szklane rurki i pourywane wężyki, z których leniwie kapała fioletowa ciecz.
I dziecięca postać, bezradnie próbująca ocucić dziewczynę o ciemnej skórze, w której luźnej ręce leżał pozostawiony tam po walce dwuręczny miecz.
"A jednak, nie był nawet w połowie tak silny, jak chciałem... to wszystko na co pracowałem... poszło na nic?!" I ten rozdzierający, histeryczny, spazmatyczny śmiech.
Ten głos.
To nadal ten sam głos, ta sama osoba...Pokręcił stanowczo głową, wracając umysłem do tarasu Akademii.
- Nie znosisz, jak się na ciebie krzyczy, co? - spytał Zan, wbijając w niego spojrzenie pełne furii i pogardy.
- Zamknij się. Po prostu się zamknij. - szepnął Aether, po czym obrócił się na pięcie i pognał przed siebie.***
- Złoty Nara smutny?
- Hm? - Aether powoli odsunął ręce od twarzy, widząc koło siebie małego, niebieskiego skrzata z mieczykiem jakimś cudem latającym przy jego boku.
- Ararycan, hej. - przywitał się słabo.
- Przyniosłem jagód. - położył na ziemi naręcze brzoskwiń Zaytun.
- Dzięki. - usiadł smętnie, powoli wgryzając się w owoc.
- Co się dzieje? - spytał Ararycan, trącając przyjaciela w udo. Blondyn jednak nadal przeżuwał brzoskwinię, pusto wpatrując się w dal - Nara nie chce rozmawiać? Dobrze, poczekam: mamy czas. - rozsiadł się koło niego, zaczynając podgryzać własną brzoskwinię.
- Naprawdę byłem aż tak przewrażliwiony? - spytał w końcu Aether - Chciałem tylko go chronić...
- Hm?
- Nie zrozumiesz, sprawy świata Nary.
- Złoty Nara został skrzyczany? Przez innego Narę? - dopytywał.
- Tak. Przez przyjaciela. To tak, jakby nakrzyczała na ciebie Nara Varuna, albo Araja.
- Brr, straszne! - wzdrygnął się, odskakując w tył.
- Właśnie!
- Ale kiedy ktoś na ciebie krzyczy, to w końcu trzeba się pogodzić! - położył rączki na biodrach - Inaczej nie możecie się bawić ani razem jeść ani nic! A to jest super-duper nudne!
- Heh... masz rację. Ale jak mam się z nim pogodzić? Ja nie... nie jestem w stanie powiedzieć "przepraszam" kiedy patrzę w oczy osobie, która zabiła tyle osób!!
- H-hę?! - Ararycan odskoczył i otoczył się ochronną kulką energii - Złoty Nara spotyka złe Nara?
- Nie! Nie, słuchaj, to nie stało się tutaj... - westchnął, nie wiedząc, jak wytłumaczyć to wszystko skrzatowi cierpiącemu na brak pamięci długotrwałej - To... to było jak sen. Taki super-duper realistyczny. I tam, mój przyjaciel był zły. Był bardzo zły. Ale teraz się obudziłem, i nie jest zły, ale ten sen nie chce odejść: dalej przypominam go sobie, tak jakby zlał się z moją rzeczywistością.
- O. To smutne! - opuścił ochronę i spojrzał w ziemię - Złe przekonanie o innych. I to ze snu! Straszny koszmar, żałuję, że ja nie zrobił nic!
- Raczej by ci się nie udało. To było jeszcze czymś innym, niż sen. - westchnął, chowając twarz w rękach.
CZYTASZ
W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]
FanfictionAU z gry Genshin Impact, w którym Aether (główny bohater) podejmuje próbę zmiany przeszłości. Większość tego określenia "alternatywne" kręci się wokół tego, że Dottore wykopany z Akademii został kilkanaście lat przed wydarzeniami z gry. Przed mocno...