Rozdział XIII - Przeszłość w teraźniejszości

28 8 1
                                    

Mały serwal, kruk i wąż;

Myślę o przeszłości wciąż.

Wąż i kruk i serwal mały;

Oby się tylko wrogami nie stały!

Mały serwal, wąż i kruk;

Tam był chyba mały druk...

(Poezja level Venti hehe)

Aether i Zan pogodzili się, jednak blondyn dostał za zadanie pozamiatanie głównego korytarza w szpitalu... lepsze to, niż znów spać samemu.

Kolejny dzień upłynął w porządku, bez żadnych sytuacji kryzysowych czy kolejnych kłótni. Zan siedział w swoim gabinecie i przerzucał kartki, wypełniając tabelki ze stanem pacjentów, kiedy kątem oka dostrzegł ruch za oknem: ktoś zbliżał się do szpitala.

Zan zmniejszył płomyczek w lampie na biurku, żeby lepiej widzieć: osoba ta zataczała się, trzymając coś dużego w rękach, jednak nie przestawała iść w stronę szpitala. Była ubrana w czarny płaszcz podróżny i na tym kończyły się fakty, które można było wyciągnąć z takiej odległości.

Wstał, wziął sztormówkę i szybko zbiegł schodami, wychodząc na dwór, gdzie zaczynało robić się już zimno.

- Ratujcie moje dziecko! - to był wyraźnie głos dorosłej kobiety, wyczerpanej i na skraju omdlenia.

- Co się dzieje? - Zan podbiegł do niej i wyrzuciwszy lampę gdzieś na ziemię podtrzymał kobietę, zanim się przewróciła. Okazało się, że tym, co trzymała na rękach była mała dziewczynka, o ciele sporadycznie pokrytym bandażami. Jednak jej głowa była skierowana w bok, bo co jakiś czas jej pierś zapadała się, a ona odkaszliwała krwią zmieszaną z czarnymi, twardymi łuskami.

- Moje dziecko... ratuj Collei, ona umiera! - zapłakała kobieta, łapiąc Zana za rękaw i patrząc na niego oczami pełnymi łez - Zapłacę, jeśli będę musiała ale błagam...

- Co się dzieje? - podbiegł do nich ochroniarz Eremitów Arin, prawdopodobnie zaalarmowany porzuconą na ziemi lampą.

- Pomóż mi! - zawołał Zan - Weź kobietę do środka, ja zabiorę Collei!

Ochroniarz pokiwał szybko głową i wziął kobietę pod ramię, kiedy Zan jak najszybciej mógł pobiegł do budynku, trzymając dziecko na rękach.

Zapewne zbudził pół szpitala, ale nigdy jeszcze nie widział, żeby ktoś kaszlał łuskami i miał ich tak mało na skórze. Bał się, że tutaj jego wiedza medyczna się skończy, i pozostanie tylko jedna opcja, której nigdy nie wykorzystałby na dziecku, gdyby nie doprowadzono go do ostateczności.

- Collei, słyszysz mnie? - spytał, lekko ściskając jej ramiona przedramieniem, kiedy butem otworzył drzwi do sali pierwszego kontaktu.

- Chyba tak... brzuch mnie boli. - wymamrotała, kuląc się.

- Tylko nie zasypiaj, dobrze? - położył ją na łóżku i zaczął oglądać naprawdę malutkie plamki łusek znajdujące się pod bandażami. Widząc, że Collei chce kaszlnąć, przesunął ją na skraj łóżka i patrzył, jak z ust wylatuje jej krew pomieszana ze sporymi kawałkami łusek.

- Wewnętrzny Eleazar? - zmarszczył brwi. To nie miało kurwa sensu! Ale wnioskując po tym, jak blada była, i że ledwo była w stanie poruszać palcami, choroba była w niepokojąco późnym stadium. Collei marniała mu w oczach, więc nie miał czasu na podanie jej leków, które zadziałają dopiero po kilku godzinach. Potrzebował doraźnego uderzenia w chorobę, jeśli dziewczynka miała w ogóle przeżyć.

- Mogę pomóc? - jeden z jego asystujących lekarzy wsunął się do pokoju.

- Zostań z nią i upewnij się, że cały czas jest w kontakcie. Zmierz parametry życiowe. - poklepał go po ramieniu i minął go w drzwiach, biegnąc korytarzem. Po drodze wstąpił na jadalnię, gdzie inny pacjent i Arin uspokajali jej roztrzęsioną matkę.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz