Rozdział XVII - Rozpoznanie

19 8 0
                                    

Herbatka, kocyk, lampka przy łóżku, późna noc i książka. Czegóż chcieć więcej?

Żeby nie szukało się jednej specyficznej rzeczy, robiąc obłąkaną ilość notatek.

Patrząc na niego z boku, z perspektywy dalszej, niż narrator, można by pomyśleć, iż ten niebieskowłosy młody mężczyzna przygotowuje się do testu z lektury wiedząc, że totalnie nic z tej książki nie zapamiętał.

Bo autorka wcale nie pisała tej historii, kiedy powinna była wyglądać jak on. W ogóle.

Wracając jednak do narracji poprawnej dla tej historii:

Zan nie miał pojęcia, czy to, co znalazł, będzie przydatne, a czuł się tak padnięty, że ostatnim, co dał radę zrobić przed zaśnięciem, to półświadome odłożenie kubka z herbatą na szafkę nocną.

Śnił mu się jakiś badziew, pewnie skutek przeciążenia jego mózgu słowami "drzewo", "Irminsul" i "wiedza". Po przebudzeniu, sen wydał mu się tak mętny, jak normalnie, nie uznał tego więc za nic więcej.

Kiedy jednak wydobył z pudełka odłamek z wypalonym obrazkiem, zobaczył, że w jego śnie mężczyzna wyglądał ciutkę inaczej; miał wyszczerbione szkło w masce i bardziej rozczochrane włosy. Plus emanował niebezpieczeństwem, a Zan czuł w głębi siebie, że trzeba było się go bać. Kiedy jednak patrzył na odłamek i przesuwał palcem po jego twarzy... czuł się spokojnie. To nie tylko to, że miał świadomość że trzyma w rękach kawałek kamienia. To było coś... jakby więcej.

Jakby znał tamtą osobę.


***


W końcu dokończył notatki na temat Więdnięcia, jego połączenia z Irminsul i Eleazarem. Teraz tylko dowiedzieć się, jak to cholerstwo usunąć.

Akasha milczała na ten temat, jak również nie spodziewał się znaleźć czegokolwiek w innych książkach.

Zaczaił się więc przy wyjściu z hali Amurty i zaskoczył fenka, kiedy tamten myślał już, że ma spokój. I nie omieszkał tego wytknąć.

- A więc Więdnięcie, si? - spytał, popijając swój sok - Obszerny temat.

- Wiem, wiem. - odparł.

- Powodują je skazy w Irminsul, ale zapewne już to wiesz.

- Tak, tyle wiem. Jak je usunąć?

- Och oczywiście, że wiem! - fenek skinął szybko głową - I nie podzieliłem się ze światem tą informacją bo tak naprawdę kocham patrzeć, jak las umiera na moich oczach!

- Dobra, jeny, po co od razu ten dziki sarkazm... - bąknął Zan.

- Bo się głupio pytasz! Nikt nie wie od wiek wieków i obawiam się, że teraźniejsze pokolenie tego nie zmieni.

- A może... - spojrzał w górę, gdzie, przez gałęzie widać było kawałek tarasu przed Sanktuarium Surasthany - Może ona wie?

- Cała jej wiedza jest w Akashy, Zandik. Nic więcej od niej się nie dowiesz nad to, co wie Główny Mędrzec. - wzruszył lekceważąco ramionami - Jeszcze coś, czy kończysz to przesłuchanie?

- Kończę, kończę...

- Miło. Do zobaczenia gdzieś na kampusie. - wstał i pożegnawszy się, wyszedł.

Jeśli i fenek nie wiedział nic o pozbyciu się Więdnięcia, to chyba nikt nie wie... hm, jest jeszcze jedno miejsce, które może odwiedzić w swoich poszukiwaniach.


Zawędrował do Vanarany dość szybko, a Ararycan wyczuł jego obecność i pojawił się koło niego jeszcze szybciej.

- Czy Marana może być zniszczona? Hm... chyba nie wiem sposobu. - pokręcił niepewnie głową.

- Hm... a może znasz sposób, jak dostać się do Irminsul?

- Nie... ale niedaleko jest jego duży korzeń, może dałoby się coś z tym zrobić. Ale on jest w starej Vanaranie, bardzo, BARDZO pod ziemią.

- To na pewno korzeń Irminsul? - spytał, napełniony lekką iskierką nadziei.

- Tak mi się wydaje. Czuję las w tamtym miejscu, ale taki... mistyczny las. Niestety ja nie mogę tam iść. Marana mnie zniszczy.

- Pójdę sam. - skinął głową - Albo zabiorę Aether'a... może, jeśli uda mi się przepadać tamten korzeń, uda mi się jakoś dowiedzieć, co powoduje Więdnięcie!

- Jeej! Marana zniknie? - spytał.

- Tak, jeśli uda mi się go oczyścić, albo sprawić, że Akademia się tym zainteresuje. A wtedy coś poradzimy.


***


Ostatni raz odwiedził matkę Collei w stolicy, żeby przekazać jej kilka informacji, przede wszystkim to, że nie będzie go przez jakiś czas, i że mają zgłaszać się na badania tak jak zawsze, ale do zastępczego naczelnego lekarza.

Potem udał się do szpitala, wypełnić papiery o płatne wolne i ostatni raz poinstruować jego zastępców, jak mają postępować.

Potem, tknięty przeczuciem, że będzie mu potrzebny, zabrał trochę pozostałości Orobashi do szczelnej próbówki. A nuż coś uda się zdziałać.

- A dokąd to? - Aether pojawił mu się zaraz przed twarzą, kiedy opuszczał budynek.

- Ty uważasz, że to wszystko utrzyma? - spojrzał na metalowy daszek nad ich głowami, o który Aether zahaczył nogi, dyndając głową w dół.

- Ważę ledwo siedemdziesiąt kilo i są to same mięśnie! - odparł lekko obrażonym tonem.

- Tak tak, peeeewnie, zwłaszcza na diecie bogatego człowieka, jaką praktykujesz. - uszczypnął go w brzuch, na co Aether zaśmiał się odruchowo, spróbował zwinąć się w kulkę i w rezultacie wylądował na ziemi - Idę szukać w Starej Vanaranie wystającego korzenia Irminsul.

- I myślałeś, że poleziesz tam sam?

- Oczywiście, że wiedziałem, że za mną poleziesz. - złapał go za rękę i pociągnął na nogi - To co, masz coś jeszcze do załatwienia?

- Może weźmiemy Tighnari? - spytał blondyn.

- Pytałem się już, on ma jakiś projekt akademicki do skończenia.

- To może poczekajmy?

- Pogięło cię? Nie ma szans że będę czekać! Poza tym, to tylko szybki wypad rekonesansowy. Nie spodziewam się oczyścić Irminsul w kilka dni, ale fajnie wiedzieć, czy w ogóle jest PO CO ciągać tam tego fenka. Jeśli nie, to nigdy mi tego nie wybaczy.

- Masz rację... - westchnął - No to idziemy razem, tja?

- Jak za dzieciaka. - trącił go w ramię i po ustawieniu mapy do kompasu ruszyli na północny zachód.

Śledził ich cień. Mały, ale znaczący.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz