Nowy rozdział, nowej historii

22 5 3
                                    

Nahida wytłumaczyła fenomen "zjebanego czasu" tym, że po interwencji Paimon, która była boginią czasu, Aether w istocie cofnął się w czasie, ale również w rzeczywistości powstały dziury, jak w serze szwajcarskim. Zasklepiły się one, tworząc całość nowego płótna czasoprzestrzeni. W ten sposób w czasie ścisnęło się 13 pokoleń i nikt na to nie zareagował, bo dla nich była to najnormalniejsza rzeczywistość.

Nahida wytłumaczyła mu też masę innych szczegółów, o które pytał.

O to, co się stało z Dottore i B: powiedziała, że zniszczyła wszelką informację o nich w Irminsul, dzięki czemu zniknęli oboje na raz.

O ciało Sohreh: została pochowana na cmentarzu z należytymi honorami.

O Fatui: nie wycofali się z dyplomacji, choć musieli ją zmodyfikować, ale Sumeru pozostało w dobrych stosunkach ze Snezhnayą.

Jakoś ją rozumiał, jakby uczył się na nowo przyswajać informacje z zewnątrz. Ale dobrze mu szło, i po jakimś czasie wrócił do poprawnego funkcjonowania.

Tylko jakoś nikt nie kwapił się powiedzieć słowa o Rhukkadevacie...


***


B został wyrwany ze snu przez pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek: piąta rano.

Nie umiał zasnąć pół nocy, a teraz, kiedy łaskawie wyproszony od Dottore pokój zrobił się niesamowicie przytulny, będą go ciągnąć na arenę ćwiczebną albo co, nie ma mowy!

- Jeśli chcecie czegoś ode mnie to musicie mnie stąd wywlec!!! - krzyknął i zawinął się w kołdrę jak naleśnik, burcząc pod nosem iście kocie pomruki.

- A-ale tutaj nie o ciebie samego, paniczu! - odparł człowiek za drzwiami - Ekspedycja wróciła!

- CO?! - B spadł z łóżka i jeszcze wlekąc za sobą kołdrę dopadł drzwi i uwiesił się na klamce. Raptownie otworzył drzwi:

- GDZIE, GDZIE?!

- Lord Doktor czeka na ciebie na poziomie więziennym. - Fatuus wskazał schody.

Nie obchodziło go, że dwa razy poślizgnął się i sturlał przez co najmniej pięć schodków. Płuca go paliły, chyba obił sobie żebra i walnął w ścianę na zakręcie, ale w końcu dopadł wrót poziomu więziennego. Cały zdyszany wparował do środka, gdzie potknął się o klepisko robiące za posadzkę, ale został załapany przez Zwiastuna.

- Ostrożnie, ostrożnie. - zaśmiał się, stawiając go na nogi ale pozwalając mu się na sobie oprzeć. Wskazał głową przed siebie - Jest pod wpływem sadzy z Otchłani. Podtruwa umysł i zamazuje wartości moralne, ale spokojnie, po tym ile razy Tartaglia lądował w takim stanie nauczyłem się to leczyć. Rok najwyżej i będzie jak po staremu.

- Lumine... - szepnął Aether, podchodząc do niej. Nawet nie próbowała wyrwać się dwójce strażników trzymających ją za ramiona. Jej ekspresja była po prostu martwa. Wpatrywała się w brata bez jakiejkolwiek emocji.

Czuł jednak, że ukrywa irytację. Bliźniaki tak mają.

- Ty mała idiotko! - przytulił ją, co przyjęła uniesieniem brwi i zaskoczonym spojrzeniem na niego - Całe bite trzy lata! Trzy lata rozumiesz?! Cię szukałem! Żeby cię znaleźli dałem sobie grzebać igłą w oku!

- No nie demonizuj mnie tak, dałem ci znieczulenie - fuknął Dottore.

- Aether ja... no... - szepnęła Lumine, po czym potrząsnęła głową i wyślizgnęła się z rąk brata - Nie rozumiesz, co chciałam zrobić i... i ja po prostu wiem, że ty nie... że...

- Płaczeeeesz~ - zwrócił jej uwagę, wtulając się w nią mocniej - Obiecuję, wszystko od teraz będzie dobrze. Zrozumiem, jeśli mi wytłumaczysz. - ubiegł tym jej słowa "nie zrozumiałbyś". Zamknęła usta i z westchnieniem pozwoliła się uściskać.

- Aaaw... - mruknął pod nosem mężczyzna w ubraniach z Inazumy, opierający się o ścianę w kącie. Był to przewodnik, który sprowadził ekspedycję na dobrą ścieżkę, wiedział zaskakująco dużo na temat Otchłani. Zza cienkich, tak naprawdę niepotrzebnych szkieł okularów na scenę spoglądały bystre, żółte oczy. Odgarnął pasemko granatowych włosów z oczu i wrócił do książki napisanej runami w jego rękach.

(Mówiłem, że cię polubiłem, Aether.) Udzielił się w myślach (I obiecałem Księżniczce dobre zakończenie... no i Fatui obiecali jedzonko i książki, hehe. Szczwana ze mnie bestia i umiem się ustawić, nie ma co.)

Enjou uwielbiał się dowartościowywać.


***


Aether znów zapalił olejny wkład w zniczu.

- Czy ja kiedyś zapomnę, jak brzmiał twój głos? - spytał, jakby Zandik opierał się o nagrobek i nonszalancko podrzucał coś w ręce. I... tak to sobie wyobrażał. Bez Więdnięcia na twarzy, ale w garniturze od Pierro, wyglądał w nim ładnie - Wiesz... ostatnio, kiedy patrzyłem jak twój ojciec przeżywa stratę ciebie, spróbowałem przypomnieć sobie coś o moich rodzicach i... i nie pamiętam prawie nic. Nie pamiętam jak to było przytulić mamę, jak to było uczyć się matmy z tatą... a zazwyczaj takich traum się nie zapomina - uśmiechnął się, mimo że nie był w nastroju do radości - Patrząc na twojego tatę uświadomiłem sobie, jak mi brakuje mojego. Potem okazało się, że nie pamiętam już prawie początku naszych podróży z Lumine... jestem nieśmiertelny, Zandik. Ale... to pewnie wiedziałeś. Nie pamiętam, co działo się dziesięć tysięcy lat temu, i pytanie czy będę za dziesięć tysięcy lat pamiętał ciebie... kurde... - wytarł oczy - No już się ogarniam, wiem. Niemniej... - wstał i zamknął oczy, chcąc wyobrazić sobie Zandika przed sobą, z założonymi rękami opierającego się o blat za nim - Niemniej pamiętasz, jak powiedziałeś że mogę przepraszać ile chcę, ale świata tym nie zmienię? Heh, ja pamiętam. I zapamiętam na tak długo, ile będzie trzeba. Dlatego ruszam na północ. Idę porozmawiać z Tsaritsą, dowiedzieć się prawdy o tym świecie. - otworzył oczy. Ukuło go, że nie widział przed sobą Zana, ale skinął tylko głową - Idę przestać przepraszać. Bądź z siebie dumny... mały, dyssocjalny potworku.

I odszedł, znikając w kurtynie liści.

Czas rozpocząć nową podróż.


Amen.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz