Rozdział XXXVI - Alterwymiarowy przesył informacji

19 7 5
                                    

Collei siedziała na wozie, w zakrytej jego części. Ściskała w palcach Cuilein-Anbara, patrząc w przód, ponad łbem włochatego stwora, gdzie między wydmami pojawiła się oaza, otoczona śladami ludzkiej obecności. Dziewczynka spojrzała w drugą stronę, gdzie za wozem w którym siedziała jechały jeszcze trzy. Jacyś panowie w maskach powiedzieli, że kojarzą doktora z wyglądu, i że został członkiem organizacji zwanej Fatui. Mama posłała list z prośbą o spotkanie, ale powiedziano jej, że mógł nie dojść wcześniej, niż za tydzień.

Collei, będąc zapewne nierozsądnym dzieckiem, wpakowała się na wóz, zostawiając mamie liścik żeby się nie martwiła.

Dopiero, kiedy okazało się, że z obozowiska zostały wygaszone ogniska, równe miejsca tam, gdzie stały namioty oraz pozostawione gdzieniegdzie fanty, zrozumiała, w co się wpakowała. A jeszcze gorzej było, kiedy podsłuchała rozmowę ludzi na wozie: po tej oazie, planowali zatrzymać się dopiero w jakiejś wiosce plemienia pustyni, daleko w głębi lądu.


***


Myślał gorączkowo. Sytuacja robiła się coraz bardziej chujowa z każdą sekundą, w której nie umiał przekonać Doktora do zmiany decyzji. Kiedy udało mu się przyzwać w lustrze nieruchomy obraz Dottore, uznał to za triumf, ale nie chciał na tym poprzestać.

Aether chyba wolał nie pytać, co on zrobił z jego umysłem i jak to działało, wiedział tylko, że Doktor mógł jako alternatywę bezpośrednio wbić mu gałąź Więdnięcia w korę mózgową i pobierać wspomnienia w ten sposób, ale wymagałoby to albo odwiertu w czaszce, albo bezpośredniego wbicia mu szpikulca przez ucho. Już wolał cokolwiek on nie wymyślił. Podczas podłączania film urywał mu się kilka razy, więc nie do końca był świadomy całości ilości rzeczy.

Ponieważ lustro było ustawione tak, że Aether się w nim na wpół widział, to chcąc nie chcąc zobaczył kątem oka te wszystkie kable przy swojej głowie, ale wolał mieć mniej niż więcej świadomości o swoim wyglądzie. Więc albo patrzył w sufit, albo miał zamknięte oczy i względnie spokojnie znosił szczypiące gałęzie, którymi był trzymany.

- Zan posłuchaj, proszę...

- Siedź cicho i mnie nie rozpraszaj.

- Musisz to przerwać. Nie wiem, co może się stać, jeśli spróbujesz zmaterializować tutaj inną rzeczywistość!

- Wiem, że nie wiesz. Ale teorią tego nie sprawdzimy, więc jak mam okazję zrobić-

- CO TY PIEPRZYSZ?! - wrzasnął. Był coraz bardziej przekonany, że coś nim steruje.

- AŁA! - jęknął i zakrył uszy rękami - Stul pysk powiedziałem!!

- Nie, bo tobie już całkiem odbiło! Czy ty nie zdajesz sobie sprawy- a- a-ahała... - wydukał, kiedy gałęzie zacisnęły się tak, że nie tylko nie mógł oddychać, ale też czuł kolce zatapiające się w jego skórze.

- Powiedziałem, zamknij się. - syknął Doktor.

Jego ton, postura i sposób wymowy... nie... o nie...

Aether aż się zakrztusił własną śliną, kiedy spojrzał na lustro. Jego blada twarz i świecące kabelki nie były tym, co doprowadziło go do tego stanu.

Odbicie mężczyzny w masce kruka... założył ręce i przechylił głowę w zaciekawieniu. Patrzył już nie gdzieś przed siebie. Patrzył na nich.

"Udało się ruszyć odbicie, nareszcie! Dobra, jeszcze trochę więcej mocy... bądź rzesz mężczyzną! Mam ci przypomnieć, że zgodziłeś się na cokolwiek? Hej, no już, nie płacz. Wiem, że boli, ale jak uda mi się coś powiedzieć, to pozwolę ci spać."

- Słyszę cię! - Zan stanął na równe nogi.

"O, tym lepiej! Słuchaj, bo moje przęsło Mostu mi tu zaraz >umrze w agonii<, jak sam się zachowuje... musisz zadziałać ze swojej strony."

- Zandik, to ostatni moment, żeby dać sobie siana, błagam cię! - jęknął Aether.

- Co mam zrobić? - zignorował blondyna.

- Zandik!!! - chciał zawołać jeszcze raz, ale ostry kolec niebezpiecznie ukuł go w policzek - Zan proszę cię... nie rób tego.

- Zapewne przepuścić energię, jaka idzie od ciebie, nie? Jak, przez lustro? - spytał ironicznie.

"Tak, dokładnie tak. Dla łatwiejszego przesyłu postaraj się ułożyć rzeczy tak, żeby te które widać w lustrze wyglądały podobnie do moich... jeszcze nie przywykłeś?" to ostatnie rzucił w bok, patrząc się na kogoś. Wszyscy wiedzieli, że było to "przęsło" Mostu. Zan musiał się pospieszyć.

A Aether tylko patrzył, czując narastające ciśnienie w głowie. Patrząc na to, jak coś przestawia, dokręca i przenosi, mógł tylko próbować nie dać się udusić. I nie zemdleć. Ale i tak to zrobił, co najmniej raz.

- Dobra, będzie ostatnia rzecz. - Zan złapał Aether'a za włosy i szarpnął nimi tak, że kolec nadal tkwiący mu koło policzka wbił się w niego całkiem głęboko. Blondyn jęknął i spojrzał na to, co zostało z jego przyjaciela;

- Proszę cię, nie rób tego... nie rozumiesz, że to nie twoje myśli? Że to nie twój plan? Dotąd walczyłeś z Więdnięciem i-

- Cicho! - warknął, wbijając coś Aether'owi w szyję i odchodząc, wrócił do obwodów - Most powinien się zaraz ustabilizować.

"Świetnie. Niezły jesteś."

- Jesteśmy tą samą osobą, o ile dobrze rozumuję. - uśmiechnął się.

"Mam około czterysta lat więcej stażu w tej robocie." pokiwał głową z politowaniem.

- ...Chyba że tak... - dobra, nagrzało się. - pochylił się do aparatury i z poszerzającym się uśmiechem przekręcał pokrętło coraz bardziej i bardziej w prawo. Ignorował Aether'a, który zaczął wić się z bólu rozrywającego mu głowę. Cieszył się.

Autentycznie się kurwa cieszył.

Zrobił coś porządnego. Ktoś go za to pochwalił.

Wynalazł bramę do alternatywnych rzeczywistości, przecież to zmieni bieg historii na zawsze! Konsekwencje etyczne zeszły na dalszy tor. Pozna go.

Pozna mężczyznę w masce kruka.

Pojawiły się głosy, miał rację. Wstał i rozejrzał się. W powietrzu lewitowały zielone strużki energii, zmieniające się w obrazy. Widział jakiegoś gościa w kapeluszu, pokazującego środkowy palec. Widział jakichś ludzi. A potem przed oczami mignął mu obraz Sohreh.

Ale... nie, to niemożliwe. Mrugnął i to obraz się jakoś zniekształcił. Nie miała czyichś rąk na szyi. Nie płakała, a z jej skroni i kącika ust nie ciekła krew. Obraz zniknął szybko i był wyblakły, zapewne więc było to wspomnienie z dawna.

Za to przywidzeniem nie był inny obraz. On był wyraźny, jakby świeży.

To... to była przecież Collei.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz