Rozdział XIX - Oj... OJOJ.

25 8 0
                                    

Powinnam tu chyba dać ostrzeżenie, więęęęc 16+ bo język niezbyt piękny i khreff się tutaj pojawią... ale ja się tam nie dziwię.

(Wesołego jajka bdw <3)

Collei spała w pokoju Aether'a; nie chciała być sama w zupełnie obcym miejscu. Aether skorzystał z tego, że miał podwójne łóżko i nawet pozwolił jej przespać się na psie.

I tak rano obudził się na podłodze, a Collei niczym rozgwiazda zajmowała większość materaca.

Zandik był przygnębiony przez cały czas, kiedy szykowali się do wymarszu. Ledwo podźgał widelcem śniadanie, lecz jako, że znajdowali się w Imbryku, nie dało się po jego wyglądzie jednoznacznie stwierdzić, czy zarwał nockę dla rozwiązania problemu, czy też w końcu zasnął. Unikał patrzenia Collei w oczy, jakby zawiódł jako lekarz, nie przewidując takiej możliwości.

Zebrali się i ruszyli z powrotem, aby oddać Collei matce, i wtedy to... cóż.

Mona nazwałaby to przeznaczeniem.

Kilka osób nonsensem.

Może, gdzieś daleko, ktoś nazwałby to pchaniem fabuły do przodu.

A Zan nazwał to "Kurwa Jego Jebana No Chyba Nie No Ja Pierdolę Wyjebię To Zaraz I Się Kurwa Skończy Zadzieranie Ze Mną Do Jasnej Kurwa Cholery Jebane Kamienie No Kurwa Mać!!"

- Już? - spytał Aether, nadal przyciskając ręce do uszu Collei.

- NIE KURWA!! - kopnął kamień, który uderzył w zawalisko blokujące im drogę. Oparł się o ścianę i spojrzał w sufit, blednąc - I co, jesteśmy tu uwięzieni? Hehe, nie. Nie, nie ma mowy kurwa...

- Ej ostrzegaj zanim zaczniesz sypać wiązankami! - obruszył się Aether.

- Czy do ciebie. Nie dociera. W CO MYŚMY WLEŹLI?! - spojrzał na niego z rozpaczą.

- Zan, w ostateczności znajdziemy sposób na wdrapanie się po tamtym kominie zrobionym z drzewa, albo użyjemy dezaktywowanych Strażników Ruin do zwiększenia zasięgu sygnału twojego Terminala Akashy, nadamy SOS. - powiedział spokojnie - W Imbryku mamy wodę i spiżarnię, plus możemy sami hodować rośliny, w ostateczności zjeść moje dziki. Nie umrzemy tutaj, Zandik.

- Ale... ale no...

- Wyjdziemy z tego, ja to wiem! - odezwała się Collei. Brzmiała tak odważnie, jakby zbierała siłę na powiedzenie tego przez ostatni tydzień. Zan spojrzał na nią i widok dziecka wiedzącego lepiej trochę go orzeźwił. Skinął głową i wskazał w głąb tunelu - To prowadź, Aether. Collei będzie cię trzymała za warkocz jak na smyczy.

- Śmieszne... - westchnął, choć cichy śmiech Collei trochę ich uspokoił.

***

W rzeczy samej, doszli do Strażnika Ruin. Leżał on bezwładnie, a Zan i Aether oboje potwierdzili, że nie ruszy się stamtąd na centymetr. Wyciekał z niego kwasowy płyn rdzeniowy i leżał na skraju przepaści, ale dałoby się pozyskać z niego części do ulepszenia sygnału Akashy, żeby nadać SOS aż do Pardis Dhyiai.

Jedyną przeszkodą wydawały się tygrysy. Były dwa, które zapewne zbłąkały się tam z terenów lasu, co dawało nadzieję, że jest stamtąd porządne wyjście. Problem stanowił natomiast fakt, że tygrysy te z jakiegoś powodu podrapały zaciekle robota, jednocześnie pokrywając swoje pazury warstwą śmiercionośnego kwasu, który najwyraźniej nie reagował z keratyną z ich pazurów, lecz po ich futrach widać było, że ze skórą już tak.

Aether z poczucia obowiązku zaproponował, że się nimi zajmie, jednak zupełnie nie widziała mu się opcja bliskiego kontaktu z bestiami. Poza jego mieczem mieli mały myśliwski łuk, który przyniosła ze sobą Collei. Hm, niezbyt wielki pożytek...

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz