Nieznaną maszyną okazało się być całe wnętrze ruin niedaleko Świątyni Tysiąca Wiatrów.
- To był amfiteatr? - spytał Zan, przykładając dłoń do czoła, żeby osłonić oczy od porannego słońca, przyglądając się wapiennym schodom.
- Tak, z tego co wiem to odbywały się tu walki gladiatorów, jeszcze przed Kataklizmem. - odparł Diluc.
- Sporo wiesz. - uśmiechnął się do niego.
- Ojciec mnie kopał do nauki, ale on tak ma. Kaeya też zdawał egzaminy. Zaniedługo będziemy zdawać do Rycerzy Favonius... Uwierzyłbyś, że ta zbroja jest jeszcze mojego taty?
- Leży jak ulał. - przyznał.
- No ba, jakem Ragnividr! - zaśmiał się, po czym wskazał wejście do podziemnej części amfiteatru - To tam.
- A ty to żyjesz czy umarłeś? - Zan spojrzał przez ramię, widząc Aether'a kawałek za nimi, rozmawiającego z Kaeyą - A, to nie tykam... - wrócił do rozmowy o Rycerzach.
- Ftójcie gdzie jefteście! - sepleniący głos przerwał im w pół słowa, a na kamieniu przed nimi pojawiła się dziewczynka. Ciężko było określić, kiedy w ogóle tam weszła, jednak na pewno nie była żadnym duchem ani niczym tego rodzaju.
- Eula! - Diluc położył ręce na biodrach.
- Mała urwisiaro, skąd się tu wzięłaś? - Kaeya podszedł do niej i uśmiechnął się ciepło.
- Nie godzi się pytać damę o takie rzeczy!
- Godzi, jeśli pytanie jest w odpowiednim tonie. - odparł z naciskiem Diluc, patrząc na brata z reprymendą.
- Ty, czy ja powinienem ją znać? - szepnął Zan do Aether'a, łapiąc się za kosmyk włosów i porównując go z kolorem włosów szczerbatej arystokratki.
- Nie, nie. - odparł Aether szybko, chociaż przeszukując swoje wspomnienia nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Dottore trochę za dobrze wpisywał się w cechy klanu Lawrence.
- Rodzice się o ciebie nie martwią? - spytał Kaeya.
- Uciekłam z domu! Tym razem na dobre! - uniosła nos.
- Nie, żebym miał jakieś zdanie, ale ucieczka to rzadko dobry pomysł. - odezwał się Zan - Też kilka razy próbowałem.
- Hmph!
- No co, bo dorosły ci to mówi? - oparł dłonie na biodrach i zaśmiał się - Jego się spytaj, jaki byłem za dzieciaka. - klepnął Aether'a w plecy - Bo na pewno nie świętym barankiem! I wiesz co? Ty też wyglądasz na taką, co lubi się czasem pokazać z tej gorszej - mrugnął porozumiewawczo - strony.
- W domu mi nie wolno... - bąknęła pod nosem.
- Nie dziwię się. Jak chcesz, to możemy dzisiaj po południu się spotkać przy kontuarze Gildii, wiesz gdzie to, co nie?
- Mhm!
- Zabierzemy jedno łatwiejsze zlecenie i skoczymy razem je wykonać, co ty na to?
- Brzmi... ciekawie...
- Diluc odprowadzi ją do domu. - Kaeya wskazał brata.
- Słucham?! - wywołany spojrzał na niego wściekle - Sam ją odprowadź!
- Nieeee, ty się nadajesz lepiej!
- Jej rodzice mnie zabiją, jeśli zobaczą Ragnividra przed swoimi drzwiami!
- A ja to co? - sposępniał.
- Hej... weź, nie chciałem cię obrazić, po prostu... więcej osób kojarzy nas po włosach i... Kaeya, no.
CZYTASZ
W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]
FanfictionAU z gry Genshin Impact, w którym Aether (główny bohater) podejmuje próbę zmiany przeszłości. Większość tego określenia "alternatywne" kręci się wokół tego, że Dottore wykopany z Akademii został kilkanaście lat przed wydarzeniami z gry. Przed mocno...