Rozdział VIII - Pułapka

23 7 2
                                    

Nieznaną maszyną okazało się być całe wnętrze ruin niedaleko Świątyni Tysiąca Wiatrów.

- To był amfiteatr? - spytał Zan, przykładając dłoń do czoła, żeby osłonić oczy od porannego słońca, przyglądając się wapiennym schodom.

- Tak, z tego co wiem to odbywały się tu walki gladiatorów, jeszcze przed Kataklizmem. - odparł Diluc.

- Sporo wiesz. - uśmiechnął się do niego.

- Ojciec mnie kopał do nauki, ale on tak ma. Kaeya też zdawał egzaminy. Zaniedługo będziemy zdawać do Rycerzy Favonius... Uwierzyłbyś, że ta zbroja jest jeszcze mojego taty?

- Leży jak ulał. - przyznał.

- No ba, jakem Ragnividr! - zaśmiał się, po czym wskazał wejście do podziemnej części amfiteatru - To tam.

- A ty to żyjesz czy umarłeś? - Zan spojrzał przez ramię, widząc Aether'a kawałek za nimi, rozmawiającego z Kaeyą - A, to nie tykam... - wrócił do rozmowy o Rycerzach.

- Ftójcie gdzie jefteście! - sepleniący głos przerwał im w pół słowa, a na kamieniu przed nimi pojawiła się dziewczynka. Ciężko było określić, kiedy w ogóle tam weszła, jednak na pewno nie była żadnym duchem ani niczym tego rodzaju.

- Eula! - Diluc położył ręce na biodrach.

- Mała urwisiaro, skąd się tu wzięłaś? - Kaeya podszedł do niej i uśmiechnął się ciepło.

- Nie godzi się pytać damę o takie rzeczy!

- Godzi, jeśli pytanie jest w odpowiednim tonie. - odparł z naciskiem Diluc, patrząc na brata z reprymendą.

- Ty, czy ja powinienem ją znać? - szepnął Zan do Aether'a, łapiąc się za kosmyk włosów i porównując go z kolorem włosów szczerbatej arystokratki.

- Nie, nie. - odparł Aether szybko, chociaż przeszukując swoje wspomnienia nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Dottore trochę za dobrze wpisywał się w cechy klanu Lawrence.

- Rodzice się o ciebie nie martwią? - spytał Kaeya.

- Uciekłam z domu! Tym razem na dobre! - uniosła nos.

- Nie, żebym miał jakieś zdanie, ale ucieczka to rzadko dobry pomysł. - odezwał się Zan - Też kilka razy próbowałem.

- Hmph!

- No co, bo dorosły ci to mówi? - oparł dłonie na biodrach i zaśmiał się - Jego się spytaj, jaki byłem za dzieciaka. - klepnął Aether'a w plecy - Bo na pewno nie świętym barankiem! I wiesz co? Ty też wyglądasz na taką, co lubi się czasem pokazać z tej gorszej - mrugnął porozumiewawczo - strony.

- W domu mi nie wolno... - bąknęła pod nosem.

- Nie dziwię się. Jak chcesz, to możemy dzisiaj po południu się spotkać przy kontuarze Gildii, wiesz gdzie to, co nie?

- Mhm!

- Zabierzemy jedno łatwiejsze zlecenie i skoczymy razem je wykonać, co ty na to?

- Brzmi... ciekawie...

- Diluc odprowadzi ją do domu. - Kaeya wskazał brata.

- Słucham?! - wywołany spojrzał na niego wściekle - Sam ją odprowadź!

- Nieeee, ty się nadajesz lepiej!

- Jej rodzice mnie zabiją, jeśli zobaczą Ragnividra przed swoimi drzwiami!

- A ja to co? - sposępniał.

- Hej... weź, nie chciałem cię obrazić, po prostu... więcej osób kojarzy nas po włosach i... Kaeya, no.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz