Epilog

20 6 2
                                    

Spędził dwa dni w letargu, z tego co oznajmił mu Tighnari. Uratowali wszystkich, z tego co oznajmił Tighnari. Jak oznajmiła ponuro Nahida, Ararycan wydał całą swoją moc na podtrzymaniu umysłu Zandika, przez co kiedy wrócili z Irminsul, zamiast Aranary koło nich znajdowało się tylko kiełkujące drzewko. I płaczący ze wzruszenia Kaveh.

Aether spędził dzień w szpitalu, żeby potwierdzić, czy na pewno nic mu nie jest.

Potem kilka na patrzeniu się w ścianę, siedząc na nagrzanej słońcem podłodze kawalerki. Ktokolwiek przychodził, mógł bawić się nim jak lalką, a ten nic nie zauważał. Wciskano w niego jedzenie, ale jak jakoś to przebolewał, tak za nic w świecie nie chciał wyjść z mieszkania. Kiedy tylko próbowali go wziąć na dwór, odgradzał się tarczą z energii Geo i kłócił się, że czeka aż Zandik wróci.

A potem... zaproszono go na pogrzeb. Oczywiście, kiedy już oderwali pozostałości jego ciała od plamy w którą wtopiło się Więdnięcie, musiał jakiś się odbyć.

Dopiero wtedy dotarło do niego, że Zandik nie wejdzie z kopa przez drzwi, że nie ciśnie torby w kąt i nie każe otworzyć szampana za uratowanie Sumeru.

Że więcej nie posiedzą sobie nad Tachcinem, a Aether nie będzie słuchał narzekania na wykładowców lub pacjentów, którzy nie przestrzegali zaleconej kuracji.

Że więcej nie pójdą pobawić się z Aranarami.

Że więcej nie będą siedzieli w tawernie z przyjaciółmi, oblewając kolejne opchnięcie tezy.

Że więcej nie usłyszy jego głosu, a uścisk, jakim obdarzył go pośród słodyczy kłamstwa przed jego śmiercią był ostatnim razem, kiedy mógł go dotknąć...

***

Nie mogli zakopać ciała, bo wyrosłaby na nim Plama i trzeba by było deptać po grobie. Dlatego postanowili je spopielić. Tighnari przyznał, że wykonana daleko od miasta i w strategicznym co do wiatru miejscu, kremacja nie będzie miała skutków ekologicznych, mimo toksycznych właściwości palącego się Więdnięcia.

Do przeprowadzenia ceremoniału z należytym szacunkiem zatrudniono Hu Tao z Zakładu Wangshang z Liyue, i to ona dopilnowała wszystkiego, uwzględniając wszystkie wyjątkowości tego pochówku.

Stali w półokręgu wokół stosu, na którym przykryte białym płótnem leżało ciało. Hu Tao trzymała zapaloną już pochodnię, z powagą i skupieniem na twarzy. Aether nigdy jeszcze nie widział u niej tak opanowanego odebrania sytuacji. Zmierzchało.

- Wybiła godzina uhonorowania śmierci Zandika, lekarza i bohatera wojny z tym, co nadnaturalne. Żył pełnią śmiertelności i pozostawił po sobie wspomnienia nie do zapomnienia, te dobre jak i te złe. Ale uhonorowany zostanie jak każdy z wielkich: za dobroć, szlachetność i zdolność do poświęceń dla innych. - powiedziała Hu Tao uroczyście. Spojrzała na ojca Zana, stojącego zaraz koło niej, i podała mu pochodnię.

Mężczyzna podszedł do stosu na krok bliżej. Jego ręce drżały dwa razy; ze starości i z nerwów. Wpatrzył się w ogień, a potem w przykrytą płótnem twarz syna.

- Nie dam rady... - wydukał i odsunął się, upuszczając pochodnię. Wpadła w uformowaną niedawnym deszczem kałużę i zgasła z sykiem - Przepraszam was... ale ja... ale ja po prostu.

- Nie ma powodu do przeprosin, proszę pana. - zaprzeczyła szybko Hu Tao. Przemyślała coś i wskazała stos - Mogę ja?

Tylko pokiwał głową, wracając do półkola.

Hu Tao złożyła ręce do modlitwy, schyliła się i otworzyła dłonie, między którymi pojawił się ognisty motyl. Dmuchnęła w niego delikatnie, a motylek podleciał do stosu i usiadł na piersi zmarłego. Polany olejem materiał zajął się ogniem błyskawicznie, a rozpałka na drewnie podchwyciła żar.

- Niech jego popioły - zaczęła Hu Tao, składając ręce i pochylając głowę, co uczyniła też reszta - spoczną w ziemi, której bronił. Niech jego umysł zazna spokoju, a dusza poleci wysoko, niech bezpiecznie znajdzie drogę na Drugą Stronę, gdzie my wszyscy się kiedyś spotkamy.

Nie opuszczając rąk wpatrywała się w płomienie trawiące stos.

Alhaitam, który o dziwo też przyszedł, skinął wtedy głową i obrócił się na pięcie.

- Co ty robisz? - szepnął wściekle Kaveh, łapiąc go za pelerynę.

- Już nic więcej tu nie ugram. - wzruszył ramionami - Ja mu tylko wypożyczałem książki. Z tobą też chodził tylko na drinki, więc uważam że powinniśmy już iść.

- Chcesz tylko wrócić do książki ty-

- Możliwe. - i odszedł.

Fregate tylko wpatrywała się szklistymi oczami w stos, podczas gdy Arin delikatnie gładził ją po ramieniu.

Faruzan stała koło Kaveha, ze spuszczonym wzrokiem.

- Gdybym była silniejsza... - szepnęła Nahida, chlipiąc pod nosem.

- Gdybym nie był chujową osobą... - dodał Aether.

- A gdyby babcia miała wąsy! - odezwała się Collei siedząca na pobliskim drzewie. Najwyraźniej nie mogła już siedzieć cicho - Dajcie spokój, uratowaliście świat i marudzicie?!

- Collei, to nie takie proste! - odparła szybko Fregate - I proszę, zejdź z drzewa...

- Już z niego nie spadnę! - odparła, po czym wbiła wzrok w płomienie - Dzięki niemu. Dzięki niemu mogę się na to drzewo wspiąć sama! I uważam, że niepotrzebnie tak stoimy. W końcu ta pani powiedziała, że się jeszcze spotkamy. - wskazała Hu Tao.

- "Ta pani"... - powtórzyła cicho wywołana, po czym skinęła głową i uśmiechnęła się lekko - Cóż, nie mogę się nie zgodzić, jednak jest kilka rzeczy, w których się jednak nie zgodzę. Jeśli chcesz, mogę opowiedzieć ci trochę o tym, co się teraz dzieje.

- Mhm! W końcu ktoś traktuje mnie poważnie! - Collei zeskoczyła z drzewa i stanęła koło Hu Tao, która zaczęła po cichu, spokojnie i cierpliwie tłumaczyć jej niektóre aspekty pogrzebu. Fregate przysłuchiwała się temu bacznie, jednak nie wyłapała nic, co mogłoby zaszkodzić spojrzeniu na świat Collei. Brunetka miała dar do opowiadania we właściwy sposób, nie ma co.

***

Stos wypalił się dopiero nad ranem, czego do samego końca pilnowała Hu Tao i Tighnari, a Aether przesiedział z nimi do samego końca, nawet kiedy wszyscy inni już wrócili do domów. Ojciec Zana zaproponował blondynowi żeby zamieszkał na trochę z nimi, ale Aether odmówił tłumacząc, że chce jak najwięcej spędzić w kawalerce w mieście, zanim ją sprzeda. Mógł zaproponować ją rodzicom Zana ale oboje stwierdzili, że starych drzew się nie przesadza, i że wolą do końca mieszkać tam, gdzie mają znajomych, znajomy teren i pewną ziemię, którą będą uprawiać.

Popioły zakopano w miejscu, które wskazał Aether. Ojciec Zana poprosił, żeby było to blisko domu, bo chciał odwiedzać grób tak często, jak mógł. Dlatego Aether pierwszy raz pokazał im kryjówkę w korzeniach wielkiego drzewa niedaleko wioski.

Zarosła, fakt. A jednak miało się wrażenie, że ktoś o nią cały ten czas dbał w jakimś stopniu. Aether pomyślał, że kiedy on zajmował się szukaniem siostry, Zandik sam tutaj przychodził, może powspominać?

Nagrobek był mały, kamienny z wyrytym imieniem i krótkim tekstem. Nic specjalnie przesadnego, ale tak jak chciał.

...

Pewnego dnia, jakiś czas po pogrzebie Aether przyszedł na grób ze świeżymi kwiatami, kiedy dostrzegł mężczyznę zapalającego znicz. Widząc blondyna odsunął się, aby oboje się zmieścili. Oboje poczuli, że nawet mimo pewnych rzeczy, które mogliby sobie wytknąć, nie było to poprawne do tego miejsce.

W ten sposób, ani Aether ani Pierro nie powiedzieli do siebie słowa.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz