Rozdział XXIII - Lunatyczka Ekscentryczka

24 7 1
                                    

Bdw przepraszam jak się z tego tasiemiec robi XDDD ale mam pomysł na długą historię i piszę długą historię.

Szpital wydawał się jakiś takiś innyś.

Pacjenci, którzy jeszcze dwa dni temu klepali go po ramieniu i oferowali rundkę pokera, teraz dobrze wiedzieli, że nie mogą się zbliżać. Tych bardziej chorych sam poprosił, żeby nawet nie byli z nim w jednym korytarzu. I żeby nie dopuścili do niego Collei.

Szybko poinstruował i przeszkolił swoich zastępców, żeby zajęli się placówką dopóki on nie znajdzie sposobu na swoją przypadłość, inaczej będzie tylko pogarszał sprawę. Wszyscy pytali się, co u licha mu się stało, ale tylko kręcił na to głową i mówił: "wypadek przy pracy. Co, doświadczonym nie wolno?". Cytował Faruzan, ale chyba nikt tego nie załapał. Trudno.

Kiedy zebrał swoją papierologię, postanowił też zabrać list od Pierro. Jakoś... nie chciał tam tego śladu, żeby ktoś jeszcze nie pomyślał, że miał na to plan od początku.

Bo nie miał. Miał dług.

Jednak Pierro zgodził się, żeby do celów militarnych używać tylko tych z jego projektów, które stworzy z myślą, żeby była to broń. Poza tym, potrzebowali rozwoju naukowego. Zan powiedział, że zgodzi się na pewien czas, ale potem wróci do siebie. Tak naprawdę... miał ochotę zostać z Fatui. Byli trochę oschli i raczej nie czuł się tam tak miło jak w czterech ścianach swojego szpitala, ale oferowali więcej, niż Akademia kiedykolwiek by mu dała. No i nie załamią rąk z przerażeniem, jeśli poprosi o zwłoki do autopsji nie będąc na medycynie.

Oni chcieli jego rozwoju, a nie wypełnionych pedantycznie papierów. Ciekawe, co Aether na to powie...

Od razu spochmurniał. Pieprzyć tego blondyna.

***

Chciał jeszcze odwiedzić jedną osobę w Akademii, która mogła mu przetłumaczyć dziwne wydarzenie, którego doświadczył po symbiozie z Więdnięciem.

Zapukał do jednych z drzwi hali Rtawahistu, i otworzyła je średniego wzrostu, wątła dziewczyna o ciemnych kręgach pod oczami. Uwiesiła się na klamce jakby miała zasnąć na stojąco, ale szybko poderwała się na nogi i wpuściła go do środka.

- Zandik... co ci się... staało? - spytała z nutą strachu przebijającą się przez zmęczenie, które było jej podstawową formą mówienia.

- Miałem wypadek. - odparł - Layla, mogę cię prosić o szybką przysługę?

- A musi to być... dzisiaj? - skinęła niemrawo głową, a jej diadem z gwiazdkami prawie zsunął jej się na czoło.

- Tak, proszę. Czy mogłabyś rozszyfrować mi mój ostatni sen? Wiem, że to dziwna prośba, ale tobie ufam.

- Nie wiem, czy... czy mam siuę... - ziewnęła przeciągle i przetarła oczy - Pszepraszam cię...

- Nie musisz, wiem, jaką masz przypadłość. A gdybym zaoferował ci lepszą formę kawy, która wróci ci naturalny zegar biologiczny na jakiś czas?

- Naprawdę? Myślaaam, że taki... eeeaaaaa - znów nabrała powietrza, jakby chciała ziewnąć, ale się powstrzymała - doświadczony facet jak ty...

- Transakcja to transakcja, tja? - spytał miło, wyciągając ze swoich rzeczy słoiczek z ciemnym proszkiem - Używałem jej, żeby szybko wrócić do rytmu po zarwaniu nocki albo bardziej udanym weekendzie. Na ciebie będzie działać słabiej, ale na pewno jakoś zadziała. Robisz jak normalną rozpuszczalną kawę.

- Dzięki... czyli nie wstąpiłeś do mnie przy... padkiem... - głowa opadła jej na pierś, jednak szybko poderwała ją i podskoczyła, chcąc się rozbudzić - Wybacz. Więc... - wzięła od niego słoiczek i postawiła go koło swojego plecaka, po czym sięgnęła po pióro i pergamin - Zrobię co mogę. Jak to... było?

Opowiedział jej:

Mężczyzna bez kolorów, w masce podobnej do dzioba kruka stał na piachu pustyni z rękami założonymi za plecami. Miał za sobą czarne, uschnięte drzewo z czerwonymi, z jakiegoś powodu obrzydliwymi kwiatami.

W gałęziach czarnego drzewa uwięziona jak w klatce, leżąca bezwładnie na "kratach" była postać kobiety. Miała białe włosy zakończone zielonym ombre, zwiewną, delikatną szatę i zamknięte oczy, a na twarzy wyraz smutku.

Trzymała w zaciśniętej ręce białą gałązkę, która wystawała poza koronę czarnego drzewa i wyglądała, jakby coś zostało z niej ułamane.

Ułamany fragment znajdował się w złotej klatce postawionej na stosie zapisanych papierów, w których rozpoznać można było akademickie prace. Fragment ten był małym, białym jak śnieg ptaszkiem z kilkoma listkami na sobie, który wysuwał nieśmiało łepek spomiędzy prętów i patrzył w dół.

Mężczyzna w masce podniósł wtedy rękę, a w dłoni trzymał za skrzydło sporego, czarnego ptaka. Wbił mu w serce nóż w kształcie gwiazdy, i wszystko zniknęło.

- To... dziwny sen. Dziwaczny, bym powiedziała! - Layla wyglądała na niezwykle... żywą. Podczas opowiadania zamknęła oczy, jednak widać było, że raczej nie zasnęła. Teraz, nadal mając zamknięte luźno oczy wstała i zamyśliła się - Zapewne jest przepełniony symbolami! Jednak to naprawdę czasochłonne, aby je odszyfrować, zwłaszcza dla mnie. To studia nad snami; onejromancja. Wybacz, mogę mieć trudność, ale wszystko powinnam dać radę znaleźć. Zapewne w moich domowych zbiorach, bo przypominam sobie, że mam już jedną pracę na tamten temat! - wstała i dziarsko pomaszerowała do drzwi. Zan chciał ostrzec ją, żeby przypadkiem w nie nie uderzyła, ale wyglądało to tak, jakby miała jakieś echolokacyjne trzecie oko.

"Widząc" jego zmieszane spojrzenie zaśmiała się;

- Lunatyka nie widziałeś?

- Noeeee... nie takiego...

- Hehe. - obróciła się i wymaszerowała, idąc w tylko sobie znanym kierunku.

Zan był pod wrażeniem. Doszła prosto do domu, za pierwszym razem wsadziła klucz w zamek, nogą podsunęła sobie stołek i wyjęła rolki pergaminu z szafki, z której reszta prawie się wysypywała.

- Tak, to ta! - uśmiechnęła się i wręczyła mu pracę zatytułowaną "Znaki w snach; symbolizm marzeń sennych w kontekście praktycznego zastosowania. Współautorka; Janaykh. Pod przewodnictwem; Poinaiere."

- Próbowałam tego tylko raz, bo szczerze, wolę gwiazdy. - wzruszyła obojętnie ramionami - Ale Jana nalegała, to miała być jej ostatnia praca przed opuszczeniem Akademii, a Layla Dzienna uznała, że spróbuje sił w innej dziedzinie wróżenia. Ja pisałam za nią sporo tego, więc nie bój się, że jest jakieś... przekombinowane.

- Dzięki. - zwinął pergamin - Zwrócę, kiedy tylko skończę rozszyfrowywać tamten sen.

- W takim razie do zobaczenia! - uśmiechnęła się. Zan wychodząc zobaczył, że nawet nie czekała, aż wyjdzie, a od razu glebnęła na łóżko i zasnęła jak kamień. Nie chciał tego przerywać, więc położył jej klucze na stole, a drzwi zamknął pseudo-wytrychem.

Nie mówił o tym nikomu i nie lubił się tym wynalazkiem chwalić, bo urządzenie do zarówno otwierania jak i zamykania drzwi bez kluczy wydawało się przepustką do dramy. Jednak w rękach ogarniętej osoby...

Zachichotał. Czy jego można w ogóle nazwać "ogarniętą osobą"???

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz