Rozdział XIV - Serwal-maskotka

24 8 0
                                    

Jedyne, co było słychać w jadalni to stukanie widelca o talerz, kiedy Collei z wilczym apetytem pochłaniała kolejną porcję makaronu.

Nagle zamarła, widząc spojrzenia innych pacjentów skierowane na nią.

- Ja pfepfafam... - spojrzała na prawie pusty talerz, uświadamiając sobie, że prawdopodobnie zjada ich przyszły obiad.

- Jedz jedz, na zdrowie. - uśmiechnął się Hakim - Jedzenia nie zabraknie.

- Musisz jeść, żeby uzupełnić to, czego nie mogłaś przełknąć przez ostatnie dwa dni - do jadalni wszedł doktor o jasnoniebieskich włosach, który zajmował się nią poprzedniej nocy - Jak się czujesz?

- Pan popatrzy, wszystkie zniknęły! - rozpromieniła się, wyciągając przed siebie ręce, na których nie widać było już nawet różowych przebarwień po łuskach.

- Świetnie! A na marginesie, bo się nie przedstawiłem: jestem doktor Zan. Leczę tu ludzi chorych na Eleazar, takich jak ty.

- Ja jestem Collei. - pokiwała głową, ale po chwili zmarkotniała lekko - A to lekarstwo co wczoraj dostałam, to jak często będę je brać? Zazwyczaj musiałam brać lekarstwa co tydzień i to były takie niedobre syropy, ble.

- Nie martw się, to jest specjalne lekarstwo. Będę ci je podawał tylko, jeśli będziesz czuła się tak źle, że nie będziesz w stanie wstać z łóżka. Zapewniam cię, że działa dość długo, więc się tym nie martw.

- Collei, córeczko, jak się czujesz? - do jadalni weszła jej mama.

- Czuję się świetnie! Zobacz! - pokazała rączki, żeby na pewno pokazać, że jej łuski zniknęły.

- Dzięki Archonowi Dendro! - przytuliła córkę jak mogła najmocniej, po czym podeszła do doktora i objęła go, prawie płacząc ze szczęścia - Dziękuję panu, jest pan aniołem!

- A... no ja... dziękuję? - spojrzał spanikowanym wzrokiem na Hakima, nie wiedząc, jak odpowiedzieć na taki wybuch emocji. Hakim jednak też nie miał pojęcia, jak zareagować, więc tylko wzruszył ramionami. Zan spojrzał na niego z teatralnie wymuszonym wyrzutem, po czym uśmiechnął się - To moja praca, w końcu jestem lekarzem.

- Nikt inny nie chciał leczyć Collei. - powiedziała cicho - Jej Eleazar staje się odporny na wszelkie leki po jakimś czasie stosowania i zwiększanie dawek nic nie daje. Nikt nie dawał jej nadziei, a pan tak po prostu zabrał jej wszystkie objawy...

- Słyszałem to już wczoraj, proszę pani. - powiedział uprzejmie, jednak przez wzrok Hakima zdał sobie sprawę, że palnął głupstwo.

- Tak, tak wiem, przepraszam! - odparła szybko, odsuwając się od niego i poprawiając ubrania - Po prostu... Collei to moja córka, ostatnie co pozostało mi z rodziny. Moi rodzice nie chcą jej znać, uważają, że jest przeklęta.

- Niech no ja ich dorwę...

- Nie, przepraszam, nie powinnam tak zrzucać moich rodzinnych problemów-

- Mamo... - Collei wbiła zakłopotany wzrok w talerz.

- Nie ma problemu, naprawdę. Chciałbym jednak przedyskutować z panią kilka rzeczy, dobrze?

- Tak, pewnie, niech pan pyta o co chce!

- A ty Collei najedz się, ale bez przesady, tak?

- Mhm! - pokazała kciuk w górę, mając już buzię pełną makaronu.


***


- Gadaj wprost: co jest i skąd znasz Collei? - przycisnął blondyna do ściany.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz