Rozdział L - W głąb króliczej nory, koło się obraca, a sens... gdzie tu sens?

20 6 9
                                    

Zandik usiadł na skraju plamy tak, żeby dali radę złapać go za ręce.

- Przepraszam, nie jestem wystarczająco silna. - szepnęła Nahida, ściskając jego rękę.

- Jesteś. - odparł Zandik, patrząc na nią z powagą na śmiertelnie bladej twarzy - Jesteś najodważniejszym z Archonów. Najmądrzejszym.

- Zandik czy ja... też mogę iść? - spytał Aether, stając koło jego drugiej ręki. Zan wyszczerzył zęby w uśmiechu;

- A jak inaczej udowodnię bohaterowi, że jestem tyle samo wart co on?

Aether bez słowa usiadł i złapał go za rękę.

- Jak myślicie, będzie bolało? - spytał nagle Zandik.

- Nie. To będzie ulga. - odparła Nahida - Może już tego nie widzisz, ale ciągle walczysz. Non stop. Teraz przyjdzie temu kres.

- Możesz mi zagwarantować, że będę miał dobre sny tam, gdzie mnie wywieje? - spytał, wbijając wzrok w ziemię. Nie miał siły już się więcej uśmiechnąć.

- Nie mogę. - spuściła wzrok - Ale wiem że tam będzie lepiej. Jesteś dobrą osobą, ja w to wierzę.

- Masz coś do dodania? - spytał, patrząc na Aether'a.

- Ja... nie. Cokolwiek powiem, pogrążę się bardziej. - pokręcił głową

- Dobrze więc... - zrobił głęboki, lekko drżący wdech - Jeśli jednak zdechnę to... Nie zapomnijcie o tym, że miałem te dobre strony, okej? Że miałem złe też... po prostu chcę mieć nagrobek z moim imieniem. Proszę, pamiętajcie o mnie bo... bo jeśli nie to to nie wiem co zrobię...

- Nie zapomnimy.

- Pod żadnym pozorem.

- Nigdy! - dodał Kaveh, po czym wrócił do dyskretnego wycierania oczu rękawem, kiedy myślał, że nikt go nie widzi - I przestańcie mówić jakby było 100% szans, że umrze! Bo mam waszego pesymizmu dość, rozu-rozumiecie?!

- Miejmy to za sobą... - westchnął Zandik, zaciskając zęby.

- Nara Zandik zaczeka!! - podleciał do nich Ararycan.

- Mam nadzieję, że nie przywlokłeś tu Collei?! - spytał Zandik z autentycznym przerażeniem w oczach.

- Nie, nie! Ararycan chcę pomóc!

- Ach no tak, możesz stabilizować umysł Zandika! - rozpromieniła się Nahida - Kupi nam to kilka cennych minut, będzie dobrze!

- A ktoś powiedział, że nie? - Zan zaśmiał się słabo.

- Okej, Ararycan gotowy do działania! - zameldował skrzat, machając łapką. Zandika otoczył przejrzysty, słabo widoczny pierścień zielonej energii pachnącej skoszoną trawą.

- No to wio. - Zan wziął długi wdech, pełen nowego optymizmu.

Przełamał barierę, którą jego mózg sam wyznaczył jako margines, za którym była tylko czerń, chaos i nicość.

Stał na skraju nicości. Jak wirująca, niestabilna czarna dziura, roztaczała się przed nim, pulsując nieregularnie i odbierając wszystkie dźwięki otoczeniu, zasysając do siebie nawet powietrze, stąd wiatr, który targał jego włosami.

Zrobił krok naprzód, zaciskając oczy jak tylko mógł. Nie chciał tego widzieć. Nie chciał tam być. Kiedy runął w dół, czarna dziura momentalnie zaczęła obdzierać go ze świadomości. Próbowała otworzyć mu oczy, swoimi zimnymi, zdrewniałymi szponami.

Kiedy nie dał rady walczyć i je otworzył, zachłysnął się własnym strachem, kiedy czerń wdarła mu się do oczu, a potem dalej, w głąb mózgu. I... i był spokój.

Nahida miała rację... to koniec walki. To... naprawdę ulga.


***


Szli tunelem z nadgniłych liści, w którym unosił się zapach rozkładu. Pokonali wrogów stworzonych przez Zakazaną Wiedzę. Oboje w milczeniu. Oboje markotni.

Stanęli w końcu na skraju wielkiej jaskini, w której majaczyło białe drzewo. Było jednak na wpół pokryte czarnym nalotem.

Nie musiało żadne z nich tego mówić: Zakazana Wiedza.

Poszli do drzewa, które było ciepłe w dotyku, jego liście emanowały słodkim zapachem, a światło bijące od niego nie raziło po oczach, nie ważne jak długo ktoś trzymał je zamknięte.

Nahida zmarszczyła brwi.

- Musimy się pospieszyć. - powiedziała jakby sama do siebie, kucając i dotykając ręką korzenia. Zamknęła oczy, a wokół jej nadgarstka owinęła się mała, delikatna gałązka.

- Łoooooooooł, to jest Irminsul!!! - rozległo się zza ich pleców. Obrócili się jak na komendę, jednak około dwunastoletni chłopiec minął ich i stanął na samiutkim skraju korzenia, patrząc z gwiazdkami w oczach na nieznany wcześniej widok - Ale odpał!!

- H-hej... ale... - zaczął Aether.

- Nie wiem, co tu robię, ale jest bosko! A to panienka Kusanali?! - rozentuzjazmował się.

- Znalazłam!! - krzyknęła triumfalnie Nahida, po czym wstała, i zamarła.

- Czuję się dziwnie... - chłopak podrapał się po głowie, zaraz potem przeraził się i spojrzał na swoją rękę.

Znikała, rozpływając się na złote kawałki, które potem dysocjowały w powietrzu.

- Nie- nie nie nie! - Nahida znów przycisnęła rękę do ziemi i na skraju paniki próbowała coś znaleźć - SZYBCIEJ!!

- Aether co się dzieje... ja... ja się jakoś dziwnie... - chłopak spojrzał na Aether'a błagalnie, opadając na kolana - Czy ja umieram czy jak?!

- Nie umierasz! Oczywiście, że nie umierasz, głuptasie. Twoje ciało i twój umysł są w doskonałym stanie tam, u góry. - odparł Aether, klękając i przytulając go mocno - To tutaj to tylko tak strasznie wygląda. Nie umierasz.

- To dobrze, bo chcę jeszcze tyle rzeczy zrobić! - zaśmiał się, chociaż zaraz znów prawie rozpłakał, widząc jak jego rąk już całkiem nie ma - Ale Aether ja... ja się boję, ja nie chcę...

- Wiem że się boisz. Ale wszystko będzie okej. Musisz tylko obudzić się ze snu. - odparł Aether, głaszcząc go po włosach - To tutaj to tylko sen. Jesteś już duży i zrobiłeś naprawdę wiele dobrego.

- Naprawdę? Nie mogę się doczekać, aż to wszystko zobaczę... Ale... potrzymaj mnie póki się nie obudzę...

- Oczywiście. - szepnął, przyciskając go do siebie mocniej.

- Zdążę... - usłyszeli prawie że desperacki szept Nahidy.

Rozpłynął się cały.

Aether patrzył na złote cząsteczki, póki nie zniknęły one bez śladu.

- Okłamałeś go... wiesz o tym? - zauważyła cicho Nahida. Od razu poczuła, że zrobiła coś nie tak.

Wtedy po jaskini rozległ się zrozpaczony, agonalny wrzask.

Matki, która trzyma w rękach ciało dziecka.

Człowieka, który właśnie patrzy na całą pracę swojego życia, jak obraca się w pył i ruinę.

Podróżnika, który dawno zapomniał jak to jest naprawdę mieć głęboką więź z kimś innym niż siostrą, tracącego tę jedną osobę.

Wrzask Aether'a, który właśnie stracił przyjaciela...

Tym razem już fizycznie, nie tylko w słowach.

Tym razem... już na zawsze.

W tył czasu - Genshin Impact AU [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz