Wcale nie wrócili do swoich domów.
Steve wyprowadził ich na drogę prowadzącą do laboratorium, gdzie spotkali Nancy i Jonathana. Okazało się, że szukali oni Mike, Willa, Joyce i Hoppera, którzy niespodziewanie zniknęli, a wszystkie poszlaki prowadziły do tego właśnie miejsca. Gdy tylko wrócił prąd i szlaban blokujący wjazd na teren laboratorium się otworzył, Nancy i Jonathan wskoczyli samochodu i pognali do obiektu. Nie minęło kilka minut, a ich samochód ponownie ich minął tym razem odjeżdżając jak najdalej. Tuż za nim pojawiło się drugie auto, za którego kierownicą siedział Hopper. Grupa szybko wsiadła do środka, Steve na przednim siedzeniu, a reszta z tyłu.
Zajechali do posiadłości Byersów, orientując się, jak wiele rzeczy się wydarzyło. Will leżał nieprzytomny na kanapie, a obok niego czuwały Joyce i Nancy. Hopper próbował porozumieć się z policją o wydarzeniach w laboratorium, lecz nie szło mu to najlepiej. Emily siedziała z grobową miną na podłodze w korytarzu zastanawiając się jak została do tego wciągnięta. Udało jej się opanować wszelkie emocje choć nadal czuła niepokój co do tego co się może wydarzyć. Nie spodziewała się, że to co opowiedział jej Lucas w samochodzie jest prawdą, a Hawkins zagraża niebezpieczeństwo. O Boże jak ona się bała o swoją rodzinę. Co jeśli nie uda im się pokonać tych stworzeń i dostaną się one do centrum miasta i zaczną atakować niewinnych ludzi? Dziewczyna wypuściła z ust ciężkie westchnienie.
Steve początkowo stał w salonie razem z Hopperem, Nancy i Joyce, lecz czując mętlik w głowie przeszedł w głąb domu chcąc go uspokoić. Widok rudowłosej siedzącej w korytarzu złapał go trochę za serce. Nie znali się długo, a czuł się odpowiedzialny doglądania jak się trzyma. Przez cały dzień, kiedy tylko znajdował się w jej pobliżu nie odnosił wrażenia, żeby oceniała go przez to jaki był jeszcze zaledwie rok temu. Król szkoły, dupek, świnia i idiota. Na pewno wiedziała jakie rzeczy robił dawniej, których dziś się w większości wstydził, a mimo to nie była do niego źle nastawiona. Zatem powoli podszedł do niej i usiadł na podłodze zachowując mały odstęp. Dziewczyna wyrwana z myśli spojrzała na niego i uśmiechnęła smutno.
-Jak się trzymasz?-zapytał brunet podciągając do klatki piersiowej jedno kolano, na którym ułożył ramię, przechylając się bardziej w stronę nastolatki.
-Lepiej niż wcześniej. Miło, że pytasz. A ty jak?
-Cóż... Mam mętlik w głowie, ale to zapewne jak każdy. Na razie cieszę się, że nic nam nie jest-odparł poprawiając niesforne kosmyki włosów.
-Na złomowisku to dzięki tobie udało nam się wyjść bez szwanku. Nie miałam okazji ci tego powiedzieć, dziękuję-powiedziała Emily spoglądając na niego swoimi niebieskimi tęczówkami. Na twarzy chłopaka pojawił się szczery uśmiech, który odwzajemniła, czując jak choć na chwilę opuszcza ją stres.
-Nie ma sprawy, ale niestety to jeszcze nie koniec-rzucił niemrawo.
Usłyszeli szelest w salonie, a po chwili minęła ich Joyce nie obdarzając żadnym spojrzeniem. Weszła do jednego z pokoi zamykając za sobą drzwi.
-Tak mi szkoda Pani Byers. Nie dość, że coś złego dzieje się z Willem to straciła osobę, dzięki której czuła, że życie staje się lepsze-westchnęła Emily. Steve momentalnie pomyślał o Nancy. Nie stracił jej fizycznie, tak jak Joyce Boba, ale stracił ją jako towarzyszkę swojego serca. Wiedział o tym, nie musieli rozmawiać. Podejrzewał, że coś wydarzyło się między nią a Jonathanem i w zasadzie nie winił jej za to. Nie był najlepszym chłopakiem.
Po chwili minął też ich Hopper znikając w tym samym pokoju co matka 2 dzieci. Steve i Emily siedzieli w ciszy wpatrując się w ścianę naprzeciwko nich. Nie musieli nic mówić, rozumieli że obydwoje potrzebują chwilę ciszy.
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanfictionEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...