Dustin przemierzał nowo otwarte centrum handlowe Starcour w poszukiwaniu swojego przyjaciela. Dzień wcześniej wrócił z miesięcznego obozu Know Where i został ostatecznie wystawiony przez swoich rówieśników. Miał nadzieje, że chociaż Steve ucieszy się należycie na jego przyjazd do domu. Chciał też dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja z Emily, która wciąż była nieprzytomna jak opuszczał Hawkins.
Chłopiec w końcu dotarł do lady lodziarni Scoops Ahoy, za którą stała średniego wzrostu, piegowata, z krótkimi, jasnobrązowymi włosami dziewczyna.
-Hej-przywitał się wesoło chłopiec.
-Hej-odpowiedziała mu znudzona dziewczyna.
-Jestem Dustin.
-Jestem Robin.
-Miło cię poznać. Jest on tutaj?
-Kto taki?
Wtem drzwi zaplecza otworzyły się z hukiem i wyskoczył przez nie Steve. Uniósł ręce wysoko ponad głowę uśmiechając się szeroko i ciesząc niczym małe dziecko.
-Henderson-powiedział wywołując szczery, radosny śmiech ze strony chłopca.
Przyjaciele wymienili ze sobą parę słów po czym wykonali swoje własne przywitanie, gdzie można było rozpoznać element walki na miecze świetlne. Robin z politowaniem patrzyła na uradowanych chłopców zastanawiając się za jakie grzechy musiała tego doświadczać.
-Z iloma dzieciakami się kumplujesz?-zapytała nawiązując do wcześniejszej tego dnia grupki dzieci, które przepuścił na zaplecze, aby mogli dostać się do kina.
Steve momentalnie się zmieszał i zaproponował Dustinowi aby usiedli przy jednym ze stolików, aby spokojnie porozmawiać. Nałożył chłopcu miskę lodów i podsunął pod twarz uśmiechając się lekko. Dustin od razu powiedział mu o swojej dziewczynie, którą poznał na obozie w co Harrington nie mógł uwierzyć. Mimo to powiedział, że jest z niego dumny i cieszy się, że kogoś znalazł.
-Poważnie możesz tego zjeść, tyle ile chcesz?-zapytał zachwycony Dustin wskazując na miskę lodów przed sobą.
-Pewnie, chociaż to nie najlepszy pomysł. Muszę być w formie dla lasek.-odparł brunet poprawiając włosy.
-I co, działa?-wtrąciła Robin zabierając puste miseczki ze stolika obok.
-Ignoruj ją-rzucił Steve do Dustina, który spojrzał na przyjaciela ze zmarszczonymi brwiami.
-Dla lasek? A co z Emily? Przecież jesteś w niej zakochany-powiedział Henderson. Nastolatek westchnął głęboko rozkładając ręce.
-Aktualnie nie jest między nami najlepiej. Pokłóciliśmy się-wyznał smutno brunet.
-Wybudziła się? Jak się czuje?-zapytał od razu chłopiec ignorując wyznanie Steve'a.
-Wszystko z nią w porządku. Bark wrócił na miejsce, rany się zagoiły, jest w pełni sił. Nawet pracuje w kawiarence parę lokali dalej.
-To świetnie. Zastanawiałem się będąc na obozie co z nią. Ale skoro już jest w pełni zdrowa i w ogóle to czemu się pokłóciliście?
-Stwierdziła, że za bardzo przejmuje się tym czy dobrze się czuje. Niby zachowywałem się tak jakbym obchodził się z jajkiem, ale tak nie było. Po prostu się martwiłem-westchnął Steve mimowolnie skrzywiając się na wspomnienie kłótni.
W tym samym momencie ich stolik minęła Emily, której początkowo Dustin nie rozpoznał. Ubrana była w czarną spódniczkę, na której zawiązany był fartuszek oraz błękitną koszulkę, a jej włosy związane były w niskiego kucyka. Podeszła do lady i przywitała miło z Robin, która gdy tylko ją zauważyła to zaczęła nakładać lody do 3 miseczek. Emily przychodziła prawie za każdym razem, kiedy tylko miała zmianę w kawiarni, po lody dla siebie i swoich współpracowników: Victorii i Sama, które jedli podczas przerwy. Dziewczynie przyjemnie pracowało się w kawiarence, bo miała sympatycznych kolegów i dobrą pensję, ale to wizyty w Scoops Ahoy napawały ją najbardziej. Pomimo cichych dni ze Steve'em, jego widok w pracowniczym uniformie przyprawiał ją o uśmiech na twarzy. Uważała że było mu w nim do twarzy i wyglądał niezwykle pociągająco.
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanfictionEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...