Dziwnym trafem tuż przy brzegu znajdowała się łódka. Steve i Eddie nie tracili czasu, aby opróżnić ją z niepotrzebnych rzeczy, aby potem zwodować. Jako pierwsza weszła do niej Robin, potem Eddie i Nancy. Kiedy Emily chciała do niej wsiąść, Harrington zasugerował, aby została na brzegu z dzieciakami. Rudowłosa wywróciła jedynie oczami i z pomocą Munsona weszła do łódki. Wiedziała, że Steve wolał trzymać ją z dala od niebezpieczeństwa i o ile bała się ewentualnego spotkania z Upside Down, tak bardziej przerażało ją, że coś przytrafi się chłopakowi i jej z nim nie będzie.
-Hej, hej, hej. Próbujesz nas zatopić?-zapytał Eddie zatrzymując próbującego wejść do łódki Dustina.-To utrzyma maksymalnie cztery osoby.
-Tak będzie lepiej. Wy zostaniecie z Max-odezwała się Emily posyłając chłopcu pokrzepiający uśmiech. Doskonale wyczuła prawdziwe znaczenie słów Munsona. Gdyby coś poszło nie tak, chciał chronić Hendersona.
-To moja cholerna teoria! Dlaczego to ja mam pilnować się od kłopotów?-zapytał urażony chłopak.
-Słyszałeś Gigi-wtrąciła Robin.
-Daj kompas-poleciła rudowłosa wyciągając dłoń do Hendersona.-Proszę Dusty.
Chłopak zrobił niezadowoloną minę, ale oddał posłusznie przyjaciółce kompas. Kenway podała go Nancy, a następnie zajęła miejsce. Steve wyciągnął plecak Hendersona z łódki, po czym rzucił nim w chłopca, dezorientując go nieco. Wystarczyło to jednak, aby płynnie odepchnąć łódkę od brzegu i samemu do niej wskoczyć w ostatnim momencie.
-Powiedziałeś cztery!-zawołał oburzony Dustin na co brunet odpowiedział mu krótkie przepraszam.
Piątka nastolatków oddalała się od brzegu, podążając za strzałką kompasu. Emily zerknęła ukradkiem na siedzącego obok niej Harringtona, mimowolnie przypominając sobie ich pierwszą randkę. Kiedy to chłopak zorganizował piknik, a następnie wypłynęli na jezioro, napawając się spokojem po bitwie o Starcourt. Szkoda, że teraz wszystko było inaczej...
-Już za wami tęsknimy!-krzyknęła Robin do stojącej na brzegu trójki, wywołując cichy śmiech pozostałych.
-Aw Robin, nie sądziłam, że kiedykolwiek tak do nich powiesz-powiedziała złośliwie Emily, na co przyjaciółka wystawiła jej język.
Po paru minutach grupa zatrzymała łódkę na środku jeziora. Igła kompasu wariowała, nie pokazując żadnego konkretnego kierunku.
-Co się dzieje?-zapytał Henderson przez walkie-talkie.
-Twój kompas zwariował-powiedziała krótko Emily, uważnie przyglądając się przedmiotowi w rękach Wheeler. Oderwała od niego jednak wzrok kiedy poczuła poruszanie się Steve'a. Spojrzała na niego dostrzegając jak zdejmuje skarpetki-Steve co ty wyprawiasz?
-Ktoś musi zejść na dół i to obczaić-odparł nie przestając się rozbierać.-Chyba, że jedno z was było współ kapitanem drużyny pływackiej w liceum i certyfikowanym ratownikiem przez trzy lata. Jeśli nie, to muszę być ja. Bez narzekania, okej?
-Co jeśli tam faktycznie jest przejście i sama nie wiem... coś cię do niego wciągnie?-zapytała Emily wymachując rękami.
-Ja nie będę narzekał. Nie chcę iść tam na dół-rzucił Eddie.
-Możemy się nad tym zastanowić chwilę? Czy to na pewno bezpieczne?-ponownie odezwała się rudowłosa, której oddech na chwilę się zatrzymał widząc jak Harrington ściąga koszulkę. Wiele razy widziała go bez niej, chociażby poprzedniej nocy, ale za każdym razem nie mogła oderwać od niego oczu.-Steve, mówię poważnie.
-Nic mi nie będzie Gigi-powiedział jej brunet, po czym wziął od Eddiego latarkę, zawiniętą w plastikową torbę, aby nie zamokła.
-Steve-odezwała się ostatni raz Emily zanim chłopak wskoczył do wody. Brunet przeniósł na nią swoje spojrzenie.-Uważaj na siebie.
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanfictionEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...