Dzień turnieju nastał szybciej niż Emily się tego spodziewała. Ledwo poszła spać, a już stała przed wejściem na salę gimnastyczną, gdzie pierwsze drużyny rozpoczynały rozgrzewkę. Trybuny były pełne, ale mimo to udało jej się dojrzeć Alexa z Madelyn i Ellie, Matheo, tatę, Dustina, Max, Lucasa, Jonathana i Nancy. Steve'a dostrzegła po drugiej stronie sali w towarzystwie Claudii. Dziewczyna uśmiechała się zalotnie do chłopaka, któremu zdecydowanie podobała się interakcja. Ich widok dodawał kolejnej emocji Emily, zawód. Odwróciła się plecami do sali, łapiąc za głowę. Stres dopadł ją niesamowity, głównie dlatego, że ich libero i jedna środkowa w ostatniej chwili złapały kontuzję. Stanowiło to duże osłabienie dla drużyny, mimo zastępstwa, bowiem dziewczyny w takim składzie nie były dość ograne. Trener poprosił Emily aby zajęła dodatkową strefę jeśli chodzi o przyjęcie i to właśnie najbardziej stresowało dziewczynę. Nie poradzi sobie, zawiedzie.
Steve skończył rozmawiać z Claudią i wszedł na trybuny zajmując miejsce obok Dustina oraz Alexa. Wzrokiem szukał na boisku swojej przyjaciółki, lecz nie mógł jej dostrzec.
-Widzicie Emily?-zapytał zwracając się do Dustina, Max i Lucasa. Dzieci rozejrzały się po sali, ale pokręcili głowami.
-Nie widziałem, aby w ogóle wchodziła-wtrącił Alex. Steve spojrzał momentalnie w kierunku drzwi, przez które ujrzał chodzącą z jednego końca korytarza na drugi rudowłosą.
-Zaraz wracam-powiedział czym prędzej schodząc z trybun.
Grupa spojrzała na siebie znacząco, a potem odprowadziła chłopaka wzrokiem. Steve wyszedł z sali zupełnie nie zwracając na siebie uwagi Emily, która mamrotała pod nosem.
-Gigi co się dzieje? Dlaczego się nie rozgrzewasz?-słysząc głos chłopaka, nastolatka obróciła się w jego stronę. Brunet na widok jej bladej jak ściana twarzy zmartwił się jeszcze bardziej.
-Nie dam rady. Nie dam rady! Po prostu nie dam rady...-mamrotała dziewczyna zaciskając dłonie na swojej głowie.
-Hej, hej. Dasz radę. Wszyscy na ciebie czekają, nie możesz ich zawieść-powiedział spokojnie chłopak podchodząc bliżej przyjaciółki i stając na przeciwko niej.
-Steve, trener mi zaufał. Dał dodatkową funkcję bez wcześniejszego przygotowania. Nie poradze sobie, zawiodę jego i wszystkich innych. Nie nadaje się do tego wszystkiego-mówiła coraz bardziej drżącym głosem dziewczyna.
-Gigi-zaczął łagodnie brunet. Chwycił twarz dziewczyny w swoje dłonie zmuszając, aby na niego spojrzała. Było to niczym machnięcie różdżką, stres momentalnie wyparował z ciała dziewczyny. Wpatrywała się w pełne zrozumienia i ciepła, czekoladowe oczy chłopaka-Dasz sobie radę. Walczyłaś z Demogorgonem, więc to będzie dla ciebie niczym bułka z masłem. Wierzę, że zostawisz serce na tamtym boisku. Wszyscy w ciebie wierzą, pora żebyś i ty to zrobiła. Jesteś o krok od spełnienia marzeń, nie pozwól aby strach cię sparaliżował.
-Steve...
-Gdyby się nie udało, będziemy tam na ciebie czekać z masą uścisków. Bo jesteśmy z tobą na dobre i złe. Okej?
Oczy chłopaka na sekundę z tęczówek przyjaciółki przeniosły się na jej usta, ale zaraz wróciły w odpowiednie miejsce. Czuł dziwne ciepło w środku kiedy ta wpatrywała się w niego niebieskimi niczym ocean oczami pełnymi nadziei. A kiedy wtuliła się w jego tors świat jakby zatrzymał się w miejscu. Od razu oddał uścisk zaciągając się delikatnym zapachem pomarańczy, którym pachniały jej włosy.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła-wyszeptała wtulając głowę w jego ramię. Jaka szczęśliwa była mając go przy swoim boku. Nikt inny nie sprawdziłby jak się ma. Z całym szacunkiem do jej rodziny, po prostu bliskość rówieśnika była zupełnie innym wymiarem.
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanfictionEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...