Potężne drewniane schody prowadzące na piętro, drzwi wychodzące na ogródek z tyłu domu jak i te wejściowe, ogromne lustro, a zaraz obok zegar. Dziwny, stary zegar, który wywołał ciarki na ciele gdy tylko się na niego spojrzało. Wydawało się, ze to zwykły dom, a jednak coś dziwnego unosiło się w powietrzu. Mimo to Emily rozglądała się z zaciekawieniem korytarzowi, który stanowił serce budynku. Jej uwagę w pewnym momencie przykuły śmiechy słyszane w całym domu. Kierując się za dźwiękiem rudowłosa przeszła do salonu, który znajdował się na lewo od schodów, tuż obok kuchni. W pomieszczeniu zastała mężczyznę nie starszego niż 35 lat w towarzystwie swojej córki. Siedzieli przy kominku, przy niewielkim stoliczku wspólnie rysując po kartkach, śmiejąc się z narysowanych przez siebie dziwnych obrazków. Blondwłosa dziewczynka zerkała co chwila w stronę fotela, dopiero uświadamiając Emily, że ktoś więcej jest w pokoju. Rudowłosa powoli zrobiła kilka kroków do przodu, aby zobaczyć kto przykuwa uwagę dziewczynki. Jej oczom ukazywała się sylwetka chłopca o ciemnych włosach i smutnym wyrazie twarzy. Już prawie widziała całą jego buzię, gdy nagle...
-Nie powinnaś tego widzieć.
Rozległ się niski głos, którego pojawienie się spowodowało zatrzymanie interakcji rodziny. Czas stanął w miejscu, zamrażając wszystko dookoła. Kenway rozejrzała się w poszukiwaniu właściciela głosu, lecz nikogo nie dostrzegła. Czuła jednak, jak ktoś ją obserwuje.
-Halo?-zawołała powoli cofając się do korytarza. Nic jej nie odpowiedziało.
Wtem światła zaczęły migać, a na szczycie schodów zatrzeszczała deska. Emily spojrzała w ową stronę, a jej ciało przeszedł dreszcz. Poprzez panujący półmrok na piętrze nie widziała dokładnego wyglądu sylwetki, ale widziała, że ktoś stoi na zwieńczeniu schodów, z których zaczęły schodzić pająki. Konkretniej Czarne Wdowy. Rudowłosa natychmiast odwróciła się i pobiegła do drzwi czując jak ogarnia ją delikatna panika. Chwyciła klamkę otwierając drzwi, ale zatrzymała się natychmiast, ponieważ przed nią znajdowała się przepaść, której końca nie mogła dostrzec.
-Dlaczego tu jesteś?
Dziewczyna odwróciła się, aby spróbować iść do innych drzwi, ale odbiła się od czegoś oślizgłego wpadając prosto w przepaść. Z jej gardła wydobył się krzyk, a oczy zaszły łzami. Nie wiedziała co się dzieje. Po paru sekundach plecy nastolatki spotkały się z twardą ziemią. Uniosła się ona lekko na łokciach do góry rozglądając wokół dostrzegając, że jest na cmentarzu.
-Emily!-dziewczyna usłyszała głos, którego nigdy by nie pomyliła.
-Steve?-zawołała podnosząc się z ziemi czując chwilową nadzieję, że tylko na chwilę głęboko poniosła się wyobraźni.
Głos chłopaka powtórzył się kilka razy, prowadząc nastolatkę aż na jeden z grobów. Gdy ta zobaczyła napis na płycie nagrobnej aż zakryła usta ze zdziwienia. Steve Harrington. Kochający syn. Oddany przyjaciel. Na zawsze w naszych sercach. Spoczywaj w pokoju. W oczach dziewczyny momentalnie pojawiły się łzy, a z ust wydobył szloch. To nie mogła być prawda. Musiała śnić. W jednej chwili była w nieznanym domu, a w drugiej znalazła się na cmentarzu. Ale wszystko było takie prawdziwe...
-To twoja wina-Emily obróciła się stając twarzą w twarz z Harringtonem. Był bez koszulki, odsłaniając mocno poraniony tors oraz zakrwawione ręce. Dziewczynie zrobiło się słabo na widok poturbowanego ciała chłopaka.
-Co?-zapytała cicho nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-To przez ciebie umarłem. To wszystko twoja wina-powiedział stawiając krok w jej stronę.
-Steve, ja... nie rozumiem. Co się stało?
-Jesteś bezużyteczna, nie potrafisz o siebie zadbać. Musiałem cię bronić, bo sama nie potrafiłaś. Miłość, takie cudowne uczucie. A gdzie mnie doprowadziła?-z każdym wypowiedzianym słowem brunet przybliżał się do nastolatki. Emily nie rozpoznając w osobie przed sobą swojego ukochanego, cofała się przestraszona. Po jej policzkach spływały łzy, których nie mogła powstrzymać.-Gdzie doprowadziła nas wszystkich? Tych, którzy musieli patrzeć nie tylko na siebie, ale i na ciebie, bo jesteś tchórzem?
Wtem Emily potknęła się i wpadła w dziurę, której wcześniej nie zauważyła. Od razu stanęła na nogi orientując się, że dół jest za głęboki aby miała jak z niego wyjść. Spojrzała w górę na stojącego nad nią Steve'a, z którego ust wyleciała mała stróżka krwi.
-Doprowadziła nas wszystkich do grobu-powiedział zimnym tonem.
W tym samym momencie niebo przeszyła błyskawica, a następnie zaczął padać deszcz. Emily zrobiła krok do przodu, aby spróbować złapać za korzenie w ściance, ale zatrzymała się czując coś pod butem. Zabrała nogę i wydała z siebie krzyk na widok ludzkiej kości. Jej wzrok podążył za leżącymi na ziemi kośćmi, aż dostrzegła czaszkę ubraną w charakterystyczną czapkę z daszkiem. Czapkę Dustina.
-To nie może się dziać. To nie może się dziać-mamrotała pod nosem rudowłosa łapiąc się za głowę. Panika i strach opanowały jej ciało nie wiedząc już co jest snem, a co rzeczywistością. Czuła się niedobrze, jakby miała zaraz zwymiotować.
-To się wydarzy, Emily Kenway. Już niedługo. Już niedługo Hawkins przepadnie, a wraz z nim wszyscy, których kochasz.-rozległ się ponownie niski, nieznany głos.
Nagle coś oślizgłego owinęło się wokół szyi nastolatki, powoli pozbawiając ją tlenu.
-Pomocy!-krzyknęła ile sił, licząc, że ktoś ją usłyszy. Ale nikt jej nie usłyszał. Oczy powoli zachodziły mgłą, a kończyny wyginały się w różne strony...
~*~
-Pomocy!
Emily poderwała się do góry czując jak zimy pot spływa po jej czole.
-Gigi-usłyszała i poczuła na ramieniu dotyk, na które podskoczyła. Szybko rozejrzała się zauważając, że znajduje się w sypialni Harringtona, który z niepokojem jej się przyglądał.-Hej, spokojnie. Nic się nie dzieje.
Harrington obudził się słysząc jak rudowłosa mówiła pod nosem i kręciła się niespokojnie na łóżku. Próbował ją obudzić, delikatnie szturchając ją w ramię, ale nie udało mu się. Dopiero sama się wybudziła, sprowadzając się do pozycji siedzącej na łóżku.
-Jesteś prawdziwy?-zapytała cicho nastolatka obserwując każdy ruch bruneta. Bała się, że lada moment to wszystko zmieni się w coś innego, że to tylko kolejna zmora.
-Oczywiście. Miałaś zły sen-odpowiedział spokojnie, wycierając dłońmi spływające po policzkach rudowłosej łzy.-Jesteś bezpieczna. Jestem przy tobie.
Emily wpatrywała się chwilę w czekoladowe tęczówki chłopaka, po czym mocno wtuliła się w jego nagi tors. Brunet od razu oddał uścisk, powoli głaszcząc ją po głowie. Niepokoił go stan rudowłosej, ale nie dawał po sobie tego aż tak poznać. NIe chciał jeszcze bardziej jej stresować. Dziewczyna już i tak czuła się jakby przebiegła co najmniej kilka kilometrów, serce waliło jej niemiłosiernie i trudno było złapać jej oddech.
-To było takie realistyczne... Ten głos...sprawiał, że strach przenikał aż do kości. I ty... martwy...z mojej winy...-mówiła cicho Emily czując jak ponownie w jej oczach zbierają się łzy.
-Nigdy nic mi się nie stanie z twojej winy. Sam decyduję co zrobię...-powiedział Steve po czym odsunął się lekko od nastolatki, aby móc chwycić jej twarz w swoje dłonie i spojrzeć prosto w jej oczy-Zrobię wszystko, abyś była bezpieczna i to nie będzie twoja wina. Ale nic nam się nie stanie, bo już nic niebezpiecznego na nas nie czeka.
-Jesteś pewny?-zapytała Kenway.
-Jestem pewny-odparł chłopak po czym delikatnie musnął jej usta swoimi ustami.-Wracajmy spać.
Para położyła się z powrotem na łóżku, układając się wygodnie do snu. Steve momentalnie odpłynął ściskając w swoich ramionach rudowłosą, która już nie miała tyle szczęścia aby oddać się krainie Morfeusza. Bała się zamknąć na dłużej oczy, w obawie, że znowu coś złego zobaczy. Leżała zatem na klatce piersiowej Steve'a, wsłuchując się w jego bicie serca. Jednak oprócz rytmicznego uderzania serca bruneta, słysząc w głowie wciąż powtarzający się niski, zimny głos:
-To się wydarzy, Emily Kenway. Już niedługo. Już niedługo Hawkins przepadnie, a wraz z nim wszyscy, których kochasz.
THE END
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanficEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...