Widząc jak Steve potrząsa ramieniem Max, Emily puściła się biegiem w ich stronę czując jak mrozi jej krew. Dopadła do nich padając na kolana zaraz obok bruneta, który nawoływał uporczywie imię nastolatki, ale ta nie reagowała. Patrząc w zamglone oczy rudowłosej, Emily wiedziała, że to sprawka Vecny.
-Max, obudź się proszę!-zaczęła wołać Kenway razem z brunetem. Czuła jak ogarnia ją panika, ale jednocześnie i nie moc. Nie wiedzieli jak się zachować, ani co zrobić aby ochronić przyjaciółkę od Vecny.
-Chłopaki!-krzyknął Harrington do Lucasa i Dustina przywołując ich jednocześnie do siebie. Chłopcy przybiegli czym prędzej, mało nie potykając się o nagrobki.
-Co mamy zrobić?-zapytała rozpaczliwie Kenway, choć jej głos nie przebił się przez wołanie do Mayfield. Dziewczyna siedziała na ziemi, w transie tak jak opisywał to Eddie. Nie mogli jej wybudzić, nie mogli nic zrobić. Wtem Steve chwycił Dustina za bluzę zbliżając do siebie i tłumacząc mu, aby skontaktował się z Nancy i Robin. Emily patrzyła jak Henderson czym prędzej biegnie do samochodu, aż jej wzrok spotkał się na chwilę ze Stevem. Obydwoje byli przerażeni, a odpowiedzialność za dzieciaki leżała w ich rękach. Tylko jak mieli je chronić, kiedy nie mieli z czym fizycznie walczyć? Minęło trochę czasu zanim Dustin wrócił. W jego rękach znajdowały się kasety i walkman, które upuścił szybko na ziemię.
-Jaka jest jej ulubiona piosenka?-zapytał pospiesznie Henderson spoglądając na Sinclaira.
-Dlaczego pytasz?
-Robin powiedziała, że jeśli usłyszy... za dużo do wyjaśniania. Jaka jest jej ulubiona piosenka?
-Uhh... Ma ich wiele...-zaczął się motać Lucas. Wszyscy byli w ogromnym stresie i logiczne myślenie przychodziło im z trudem.
-Tytuł? Artysta? Pamiętasz cokolwiek?-zapytała Emily trzymając w trzęsących się rękach walkmana.
-Kate Bush! Szukajcie Kate Bush!-powiedział w końcu Lucas. Grupa zaczęła szybko przeglądać leżące na ziemi kasety w poszukiwaniu tej jedynej, którą ostatecznie udało się odnaleźć.
Steve włożył kasetę do urządzenia, Dustin założył Mayfield słuchawki, a Lucas włączył odtwarzanie. Grupa w napięciu przyglądała się dziewczynie. Mimo lecącej muzyki nic się nie działo i nie zwiastowało, aby nastolatka uwolniła się z transu. Nagle jej ciało zaczęło unosić się w powietrze powodując jeszcze większą panikę. Emily chwyciła ze strachu kurtkę Harringtona, nie spuszczając wzroku z Max. Lucas, Steve i Dustin rozpaczliwie wołali dziewczynę, kiedy Kenway totalnie nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Stała pod unoszącym się ciałem rudowłosej zupełnie sparaliżowana.
-Max!
-Max!
Sekundy mijały jak wieczność...
Nagle Max się wybudziła z łoskotem upadając na ziemię. Czwórka nastolatków szybko do niej doskoczyła orientując się, że dziewczyna żyje. Lucas chwycił przestraszoną Mayfield w swoje ramiona uspokajając, że wszystko jest w porządku.
-Myślałem, że cię straciłem- powiedział cicho Sinclair.
-Wciąż... tu jestem-odpowiedziała mu dziewczyna próbując opanować swój oddech.
Emily wypuściła wstrzymywane powietrze czując lekką ulgę. Spojrzała na klęczącego obok niej Harringtona i zapominając na chwilę o wszystkim, ułożyła głowę na jego ramieniu, próbując znaleźć w sobie spokój. Steve oparł swoją głowę, o głowę rudowłosej powstrzymując się od chęci objęcia jej. Jej gest wywołał w nim delikatną falę ciepła, podtrzymując nadzieję, że jeszcze jest dla nich szansa. Ale najpierw musiał zrobić porządny rachunek sumienia... Nim będzie za późno...
***
Grupa wróciła do domu Wheeler'ów w zupełnej ciszy, każdy wciąż był przejęty chwilą grozy na cmentarzu. Po wejściu do posiadłości, Pani Wheeler poinformowała Emily, że dzwonił jej ojciec szukając jej. Rudowłosa podziękowała uprzejmie po czym podeszła do telefonu wiszącego w przedpokoju. Z westchnieniem wykręciła numer do swojego domu oczekując, aż ktoś odbierze po drugiej stronie. Wiedziała, że ta rozmowa nie będzie przyjemna, bowiem zniknęła na całą noc i dzień nie dając ani jednego słowa.
-Halo?-odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
-Cześć mamo-przywitała się niewinnie rudowłosa.
-Czyli jednak potrafisz używać telefonu.-powiedziała zirytowana Rebecca.-Straciłaś rozum? Gdzie jesteś?
-Jestem u Wheeler'ów. Dzwonię tylko powiedzieć, że nie wrócę do domu na noc.-odparła Emily spokojnie.
-Dlaczego?
-Nie ważne.
-Emily...
-Po prostu... nie musicie się martwić.
-Nie mam czasu słuchać tych bredni-rzuciła Rebecca, po czym zawołała do męża-Marc przetłumacz tej dziewczynie, że ma wrócić do domu. Nie wytrzymam z nią...
-Emily co się dzieje? Czemu nie wróciłaś do domu na noc? Martwiliśmy się o ciebie. Wiesz, że zamordowanych zostało dwóch nastolatków?-przez słuchawkę rudowłosa słyszała zdenerwowany głos ojca.
-Nic się nie dzieje i tak, wiem o morderstwach. Jestem bezpieczna. Muszę...poukładać sobie parę rzeczy w głowie-skłamała Emily robiąc krzywą minę. Nie chciała kłamać, ale nie mogła też powiedzieć rodzicom prawdy.
-Czy chodzi o Steve'a?-zapytał od razu Marc. Kenway zamyśliła się na chwilę.
-To skomplikowane... -mężczyzna westchnął cicho wiedząc, że nie wyciągnie od córki żadnych informacji.
-Obiecujesz, że jesteś bezpieczna?
-Obiecuję. Jestem z przyjaciółmi, nic mi nie grozi.
-Nie jestem do końca przekonany, ale ufam ci.
Ojciec z córką wymienili się jeszcze paroma słowami, po czym zakończyli rozmowę. Nastolatka odchodząc od telefonu uśmiechnęła się do Pani Wheeler, która obserwowała ją stojąc w kuchni, a potem zeszła do piwnicy. Max znowu siedziała przy biurku, tym razem nic nie pisząc. Od momentu założenia jej słuchawek na cmentarzu, nie ściągnęła ich ani na chwilę. Nie było co się dziwić, był to sposób na powstrzymanie Vecny i musieli się go teraz trzymać.
Robin i Nancy wróciły jak już na dobre zapadł zmrok. Wszyscy byli zmęczeni, ale nie mogli tak po prostu iść spać. Ustalili zatem kolejność warty, na wypadek gdyby miało zdarzyć się coś nieplanowanego. Cztery początkowe godziny objęli Nancy i Lucas, każde kolejne dwie odpowiednio Robin, Emily, Steve i Dustin. Każdy znalazł dla siebie trochę miejsca na ponowne spędzenie nocy w piwnicy Wheeler'ów.
Emily po zakończeniu swojej warty, obudziła Steve'a, który po niej miał przejąć pieczę nad Mayfield. Wydawało się, że następne dwie godziny spędzi słuchając panującej ciszy i spokojnych oddechów śpiących przyjaciół, ale tak nie było. Kenway nie mogła zasnąć. Leżąc na boku obserwowała bruneta, który wzrok utkwiony miał w Max. Nie musiał nic mówić, aby Emily wiedziała co właśnie siedziało w jego głowie.
-To nie twoja wina-odezwała się cicho powodując, że Steve podskoczył na fotelu. Przeniósł na nią swoje spojrzenie orientując się, że jest ona w pełni obudzona.
-Wystraszyłaś mnie-odparł szeptem.
-Przepraszam... Chciałam tylko powiedzieć... że to nie twoja wina, że Vecna złapał Max-powiedziała Emily. Chłopak westchnął poprawiając się na fotelu.
-Nie wiem o co ci chodzi.
-Może i... nie jesteśmy razem-zaczęła niepewnie rudowłosa, czując jak smutek na chwilę ściska jej serce-Ale znam cię i wiem, że mimo wszystko trochę się o to obwiniasz.
-Może gdybym szybciej po nią poszedł...-odezwał się po kilku sekundach brunet.
-Nie mogłeś tego przewidzieć, Steve. Żadne z nas nie mogło.-powiedziała przekonująco Emily.
Para wpatrywała się w siebie przed dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Kenway uwielbiała zatapiać się w brązowych oczach chłopaka, ale w tym momencie poczuła, że to nieodpowiednie. Nie w sytuacji w jakiej znajduje się ich relacja. Zatem bez słowa posłała Harringtonowi mały uśmiech i obróciła się na drugi bok.
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanfictionEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...