Steve czuł się bardzo nieswojo słuchając dobiegających z kuchni krzyków Emily i Rebeccy. Zaraz po przekroczeniu domu, kobieta dopadła do przybyłych oddychając z ulgą na ich widok. Jednak ten spokój szybko przerodził się w złość na córkę. Gigi poleciła brunetowi aby udał się do jej pokoju, chcąc w ten sposób oszczędzić mu słuchania kłótni. Nie przewidziała jednak, że wymiana zdań z matką będzie aż tak ostra.
-Daj spokój, przecież nic mi nie jest!-rzuciła lekceważąco Emily opierając się o wyspę kuchenną. Rebecca stała na przeciwko niej z założonymi na piersi rękami.
-Nie było cię 2 dni! Żadnej wiadomości. Wiesz jak odchodziłam od zmysłów? Bałam się, że leżysz gdzieś ranna, albo co gorsza skończyłaś jak ta biedna dziewczyna Barbara Holland.
-Czemu od razu zakładałaś najgorsze. Jakbyś ty nie znikała z domu na parę dni, babcia mówiła mi jaka byłaś buntownicza.
-To nie jest o mnie rozmowa. Co się z tobą stało?-zapytała Rebecca podchodząc bliżej córki. Nie poznawała jej.-Zmieniłaś się. Od kiedy zadajesz się z tymi dzieciakami nie jesteś sobą...
-A może właśnie jestem? W końcu mam prawdziwych przyjaciół, którzy akceptują mnie taką jaką jestem. Nie co ci wszyscy co ich spotkałam do tej pory. Jestem sobą, a dzieciaki i Steve pomogli mi jeszcze bardziej siebie poznać-wyznała szczerze Emily. Wspólne pieczenie ciasteczek z Dustinem, jeżdżenie na deskorolce z Max, nocne przejażdżki samochodem ze Stevem, rozmowy o sporcie z Lucasem, granie w gry planszowe z Willem.
-Nie-powiedziała zimno Becky. Nie mogła znieść myśli, że jej córka stacza się z drogi do bycia perfekcyjnym dzieckiem. Nigdy nie sprawiała kłopotów, była poukładana, a nagle to się zmieniło.-To nie jesteś ty. Oni chcą ci to wmówić...
-Skąd możesz wiedzieć kim jestem?! Ciebie na dobrą sprawę nigdy nie ma przy mnie!-wyrzuciła z siebie z żalem Emily.- Nie wiesz co się u mnie dzieje, nie bywasz na ważnych dla mnie wydarzeniach, chyba że masz taki kaprys.
-Nie prawda...-próbowała zaprzeczyć kobieta, ale nastolatka jej nie pozwalała ciągnąc dalej.
-Gdzie byłaś kiedy potrzebowałam pocieszenia po zdradzie Chase'a? Minęłaś mnie w korytarzu udając, że nie widzisz moich łez. A turnieje w siatkówkę? Nie byłaś na żadnym meczu. Kiedy ostatni raz zapytałaś mnie co u mnie słychać?
Rebecca zamilkła zdając sobie sprawę jak prawdziwe były słowa dziewczyny. Pochłonięta była swoim życiem nie widząc, że zaniedbuje córkę. Jednak ta nigdy nie pokazywała, że potrzebuje jej uwagi.
-Tak też myślałam-odparła Emily dostrzegając, że kobieta nie wie co odpowiedzieć. Bez słowa obróciła się i wyszła z kuchni kierując na schody. tyle słów cisnęło jej się na usta, ale je powstrzymała. Minęła się na schodach z ojcem, którego nie obdarzyła ani słowem.
Przechodząc koło łazienki usłyszała, że ktoś jest w środku. Od razu domyśliła się, że to Steve, więc mimowolnie odetchnęła cicho będąc przekonana, że nic nie słyszał z jej kłótni z mamą. Weszła zatem do swojego pokoju wyciągając z szafki nową piżamę. Usiadła na łóżku dopiero dostrzegając leżący pod ścianą przy oknie przygotowany do snu materac. Uśmiechnęła się na ten widok wiedząc, że to zasługa ojca. Nie minęła chwila a w progu pokoju pojawił się Harrington. Ubrany był w dresy i koszulkę Matheo,a jego włosy wciąż wilgotne po prysznicu, jak zwykle idealnie układały się na jego głowie. Chłopak uśmiechnął się ciepło do rudowłosej wchodząc w głąb pomieszczenia. Rzucił trzymany pracowniczy uniform na podłogę obok materaca, na którym zaraz się położył. Ułożył się na boku aby spojrzeć na dziewczynę, która intensywnie go obserwowała.
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanfictionEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...