Emily zbiegła po schodach w pośpiechu poprawiając swoją fryzurę.
-Mogę pożyczyć twój samochód?-zapytała ojca wchodząc do salonu. Marc siedział w swoim fotelu napawając się dniem wolnym. W jego rękach spożywała gazeta, znad której przeniósł wzrok na swoją córkę.
-Myślałem, że Steve z Robin po ciebie przyjadą-odparł mężczyzna.
-Robin dzwoniła, że zaspała i jeśli po mnie przyjadą to się wszyscy spóźnimy. To mogę samochód? Mój wzięła mama-zapytała ponownie nastolatka. Marc wpatrywał się w nią przez chwilę.
-Między tobą, a Steve'em wszystko się układa?
-Tak, skąd to pytanie?
-A tak po prostu, ostatnio wydawałaś się trochę przybita... Możesz wziąć auto-powiedział wracając do swojej gazety.
-Dziękuję. Kocham cię!
Emily prędko wyszła z pokoju chwytając leżące na szafce w korytarzu kluczyki. Po kilku chwilach znajdowała się już w samochodzie, kierując się do szkoły. Już z samego rana na sali gimnastycznej miał odbyć się miał wiec motywacyjny dla szkolnej drużyny koszykarskiej. Nastolatka nie miała najmniejszej ochoty na niego iść, bo przypominały jej się wiece kiedy reprezentowała szkołę w siatkówkę. Mogła to robić dalej, gdyż trener rozwikłał sprawę rzekomej kradzieży bransoletki Brooklyn i okazało się, że dziewczyna sama upozorowała to zdarzenie. Zarówno trener jak i koleżanki z drużyny przeprosiły Kenway za brak wyrozumiałości i niewiarę w jej niewinność, namawiając aby ponownie uczęszczała na treningi. Jednak Emily odmówiła, czuła się urażona i każda interakcja z zawodniczkami przypominałaby jej o ich wcześniejszej postawie. Dlatego dzisiejszy wiec najchętniej ominęła by szerokim łukiem, gdyby nie Lucas, który był członkiem drużyny koszykarskiej. Kenway wspierała go, jak i resztę dzieciaków, w swoich licealnych przeżyciach. O ile chłopcy cieszyli się jej zainteresowaniem, tak Max odsuwała się od niej. W zasadzie to od każdego, w szczególności od Lucasa.
Po ok. 10 minutach nastolatka znalazła się pod liceum obserwując jak ostatnie osoby wchodzą na salę gimnastyczną. Przeklinając w myślach, chwyciła swoją torbę po czym wysiadła z samochodu. Zamknęła go i ruszyła do budynku. Będąc już na sali nie próbowała nawet przyciskać się przez tłum ludzi znajdujący się na trybunach, aby dostać się do znajomych. Pozostała przy drzwiach obserwując jak cheerleaderki dają swój taneczny pokaz chwilę przed wyjściem drużyny. Podkład muzyczny stanowiła gra szkolnej orkiestry, w której skład wchodziła Robin grająca na trąbce.
-Dzień dobry liceum w Hawkins!-odezwał się przez mikrofon kapitan drużyny Jason Carver. Słysząc jego głos Emily mimowolnie wywróciła oczami, nie była fanką tego chłopaka. Był dla niej tą osobą, która irytowała ją po prostu swoją egzystencją.
Nie przykładając większej uwagi do jego słów obserwowała Lucasa, który nieśmiało pomachał do siedzącej na trybunach Max. Dziewczyna zignorowała jego gest, sprawiając, że widniejący na jego twarzy uśmiech zniknął. Zrobiło jej się szkoda Lucasa, który wciąż próbował skłonić rudowłosą do powrotu do siebie. Kenway nie wiedziała czemu na pierwszym miejscu zerwali, wiedziała jedynie, że była to decyzja Max, a Sinclair nie mógł się z nią pogodzić.
- I powiedziałem... pomyślcie Jack'u, o Melissie, o Heather, o Billym...Pomyślcie o naszym bohaterskim szeryfie Jimie Hopperze-na twarz Kenway wpłynął smutny uśmiech przypominając sobie postać Hoppera.
Rudowłosa zatraciła się na chwilę w swoich myślach, nie orientując się, że wiec się skończył. Dopiero przepychający się koło niej tłum uczniów, chcący jak najszybciej opuścić salę gimnastyczną, sprowadził ją na ziemię. Odsunęła się od drzwi, dostrzegając wreszcie swoją przyjaciółkę.
CZYTASZ
You are my light | Steve Harrington
FanfictionEmily nie miała przedtem wielu znajomych. Ba! Nie miała nawet najlepszej przyjaciółki czy przyjaciela, z którym mogłaby dzielić sekrety, spędzać wolną chwilę czy imprezować. Lecz pewnego dnia zostaje wplątana w nadzwyczajne wydarzenia i wtedy poznaj...