~36~

225 22 1
                                    

-̷͇͊"̶̨̫̚Ǹ̴̈͟í̴̘̤̆ḙ̸̡̂͊ ̶̿͛͟p̸̘͙̅͝ó̵͙̓ͅẅ̸̤́i̷̖̹͂̀n̴̢̖͆i̷̤͉̾̄e̸̛̻n̴̢͉̓̓ḙ̴̈́͡ś̶̟̑̈ ̴̨͕͒̐ḇ̶̀̅ẙ̷͇ł̸̝̘̅ ̸̥̽̂t̷͍̘̃ư̸̹͂͟ṱ̸͈́ả̴̱̤͡j̴̤̆͛ ̴͍͖̈́̏p̷̖̹͒͆r̶̠̟̽̓z̷͕͈̍y̵̱̳̎͠c̶̯̓̏h̶͍̆̌ō̶̝̄d̵͉̭̃̇z̵̦̔i̸͓͡ć̵̜̜͐̆"̸̹̇͜-̸̪̎̒ przeszywający, lodowaty głos, który zaczął odbijać się w mojej głowie.

Odwróciłem się do źródła dźwięku i przed sobą ujrzałem tę samą kreaturę. W pośpiechu zrobiłem tyle kroków w tył dopóki nie natrafiłem na barierkę.

Stwór rozłożył swe skrzydła i zza niego wyłoniły się dwie kolejne człekokształtne istoty. Tak samo rozmyte jak on, ale zamiast skrzydeł mają szpony przypominające jakieś widły.

Niespodziewanie jeden z nich zniknął. Przeszedł mnie dreszcz.

Nie mogę się rozejrzeć aby ta dwójka mnie nie zaatakowała.

Znikąd, dosłownie obok mnie pojawił się i w sekundę drasnął moje ramię. Automatycznie odskoczyłem na bok i złapałem za świeżą ranę.

Boli jak cholera, jakby ktoś dosłownie bezustannie powiększał nożem ranę wcinając się coraz to głębiej i głębiej dopóki nie natrafi na kość albo nie przebije się na drugą stronę.

Stwór chciał skoczyć na mnie, ale coś mu to uniemożliwiło. A mianowicie biała aura, która wytworzyła się wokół mnie. Potem ciemne postaci wyparowały.

-"Nic ci nie jest??"- usłyszałem wręcz spanikowany głos Donghuna.

Rudowłosy przytulił mnie.

-"H-hyung..?"- z lekkim trudem nabrałem powietrza. -"Co to było...?"- spytałem.

-"Zaraz ci powiem, ale pokaż mi to ramię"- poprosił odsuwając mnie od siebie.

Zabrałem rękę z rany.

Rękaw bluzy rozerwnay. Trzy średniej długości kreski. Jednak najbardziej niepokojący jest kolor krwi.

Czarny. Czarny jak smoła.

Hun przez chwilę to oglądał. -"Na szczęście nie zranił ciebie za mocno"- odetchnął z ulgą. Następnie wytworzył wodę i zaczął przemywać rany.

Nawet nie wiedziałem że tak potrafi.

Zaczęło szczypać i to bardzo. Jakbym został wrzucony w pokrzywy i chwasty równocześnie.

-"Zaraz skończę, spokojnie"- zapewnił.

Po 'odkażeniu' kolor krwi wrócił do normalności.

-"Zapomnieliśmy ci powiedzieć abyś uciekał kiedy nas tutaj nie ma"- westchnął. -"Wracając do twojego pytania to były demony i nigdy, ale to przenigdy nie patrz im w oczy"- ostrzegł.

Nie zapytałem dlaczego, nawet nie wiem czy chcę to wiedzieć.

-"Gdzie reszta?"- spytałem chcąc zmienić temat.

-"Wowkwan zapewne siedzą u Sana, a Jun i Chan są u pani Choi, gdzie i ja byłem"- odpowiedział. -"Junhee wyczuł że tutaj jesteś więc przyszedłem"-

-"Przepraszam Hyung"- powiedziałem kiedy dopadły mnie wyrzuty sumienia.

-"Felix, nie masz za co przepraszać. To my zapomnieliśmy ciebie ostrzec i po prostu nie widziałeś"- Lee pogłaskał mnie po głowie.

Wiatr nasilił się i zaczął ruszać naszymi ubraniami oraz włosami. Jednak nie jest to normalny wiatr. Ma on w sobie kilka liści i wiruje w kółko.

Please don't save me again |Chanlix|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz