Idę zatłoczonymi ulicami Seoulu. Bezustannie przeciskam się miedzy ludźmi, których ani trochę nie ubywa.
Ostatecznie dotarłem do celu i wszedłem do budynku szkoły. O dzwio jest otwarte mimo że rok szkolny już się zakończył. Gdyby ktoś tu był to byłoby to jeszcze dziwniejsze.
Zacząłem bez pośpiechu wchodzić po schodach do góry, a moje kroki odbijały się głębokim echem od pustych i ciemnych korytarzy.
Wszedłem na dach ówczesnie włączając naszyjnik. Na dworze jest prawie całkowicie ciemno.
Jak wychodziłem z domu to było jeszcze jasno jestem tego pewien.
Stanąłem przed barierkami i rozejrzałem się. -"Hyungs?"- odpowiedziała mi cisza.
Popatrzyłem na dół i nie ma nikogo, nawet żadnych samochodów.Gdzie się wszyscy podziali? Przysięgam że przed chwilą widziałem masę ludzi.
-"Park Junhee Park Junhee Park Junhee"- odczekałem parę minut, ale blondyn nie pojawił się. -"Kim Byeongkwan Kim Byeongkwan Kim Byeongkwan"- spróbowałem, ale znowu nic się nie stało.
No i po co żeś tutaj przylazł?
Wraz z usłyszeniem głosu w moje ciało uderzył lodowaty podmuch powietrza. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
Obejrzałem się i zobaczyłem demona, tego samego co parę tygodni temu. Odskoczyłem w bok a w głowie pojawiły mi się słowa Donghuna Hyunga: 'Jak nas nie ma to uciekaj'.
Zerwałem się i pobiegłem do wyjścia. Szarpnąłem za klamkę, ale drzwi nawet nie drgnęły. Szarpnąłem jeszcze kilka razy, ale nie przyniosło to zamierzonego skutku.
Oj biedniutki~ Nie ma ucieczki.
-"..w-wypuść mnie"- poprosiłem błagalnie patrząc przerażony na postać.
Podszedł do mnie i szponami podniósł moją głowę przez co mój wzrok skrzyżował się z tym jego na parę sekund.
Nie zasługujesz. Jesteś złą osobą, więc dlaczego mam ci pomagać? Czemu mam ciebie oszczędzić?
Straciłem jego rękę i uciekłem na drugą stronę dachu.
Zły ruch kochaniutki.
Stwór drasnął moje ramię, które od razu zaczęło cholernie boleć i krwawić czarną krwią. Przycisnąłem dłoń do nowej rany i nawet nie starałem się powstrzymać łez.
To tylko małe draśnięcie, malutka ranaka. Czy jesteś aż tak słaby?
Czując nagły przypływ adrenaliny spróbowałem ponownie się wydostać i udało się. Dzrwi się otworzyły. Wybiegłem i wpadłem na ścianę na korytarzu.
Pobiegłem schodami na sam dół i na ostatnim zakręcie zderzyłem się z kimś. Upadłem na podłogę. Wystraszony spojrzałem na osobę, na którą wpadłem.
-"Boże dziecko nic ci nie jest?"- spytała pani Choi i pomogła mi wstać. Brunetka zbadała mnie wzorkiem i westchnęła. -"Trzeba było słychać a.c.e i uważać. Jesteś lekkomyślny"- na jej słowa otworzyłem szerszej oczy w zdziwieniu. -"Co tak patrzysz? Mówię prawdę. Trzeba było pomyśleć zanim tam wszedłeś"-
Coś tu totalnie nie gra. Pani Choi nigdy nie byłaby niemiła.
Uciekłem od niej. Wybiegłem z budynku szkoły. Zatrzymałem się przy jednym drzewie w parku.
Jest strasznie ciemno, nie widzę nawet pobliskich zabudowań ani dalszych roślin. Tak jakby była mgła, tylko jest ona czarna. Każdy nawet najmniejszy szmer powoduje u mnie coraz większe poczucie czyjejś obecności.
CZYTASZ
Please don't save me again |Chanlix|
Fanfic-"Dlaczego mnie powstrzymałeś?"- to pytanie słyszał za każdym razem. Zawsze też padała ta sama odpowiedź. Już tyle osób uratował, więc tym razem też tak będzie. Pomoże mu ujrzeć barwy w życiu i będzie szczęśliwy, jak reszta. Tylko... Życie nie zaw...