~49~

209 21 0
                                    

Idę zatłoczonymi ulicami Seoulu. Bezustannie przeciskam się miedzy ludźmi, których ani trochę nie ubywa.

Ostatecznie dotarłem do celu i wszedłem do budynku szkoły. O dzwio jest otwarte mimo że rok szkolny już się zakończył. Gdyby ktoś tu był to byłoby to jeszcze dziwniejsze.

Zacząłem bez pośpiechu wchodzić po schodach do góry, a moje kroki odbijały się głębokim echem od pustych i ciemnych korytarzy.

Wszedłem na dach ówczesnie włączając naszyjnik. Na dworze jest prawie całkowicie ciemno.

Jak wychodziłem z domu to było jeszcze jasno jestem tego pewien.

Stanąłem przed barierkami i rozejrzałem się. -"Hyungs?"- odpowiedziała mi cisza.
Popatrzyłem na dół i nie ma nikogo, nawet żadnych samochodów.

Gdzie się wszyscy podziali? Przysięgam że przed chwilą widziałem masę ludzi.

-"Park Junhee Park Junhee Park Junhee"- odczekałem parę minut, ale blondyn nie pojawił się. -"Kim Byeongkwan Kim Byeongkwan Kim Byeongkwan"- spróbowałem, ale znowu nic się nie stało.

No i po co żeś tutaj przylazł?

Wraz z usłyszeniem głosu w moje ciało uderzył lodowaty podmuch powietrza. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

Obejrzałem się i zobaczyłem demona, tego samego co parę tygodni temu. Odskoczyłem w bok a w głowie pojawiły mi się słowa Donghuna Hyunga: 'Jak nas nie ma to uciekaj'.

Zerwałem się i pobiegłem do wyjścia. Szarpnąłem za klamkę, ale drzwi nawet nie drgnęły. Szarpnąłem jeszcze kilka razy, ale nie przyniosło to zamierzonego skutku.

Oj biedniutki~ Nie ma ucieczki.

-"..w-wypuść mnie"- poprosiłem błagalnie patrząc przerażony na postać.

Podszedł do mnie i szponami podniósł moją głowę przez co mój wzrok skrzyżował się z tym jego na parę sekund.

Nie zasługujesz. Jesteś złą osobą, więc dlaczego mam ci pomagać? Czemu mam ciebie oszczędzić?

Straciłem jego rękę i uciekłem na drugą stronę dachu.

Zły ruch kochaniutki.

Stwór drasnął moje ramię, które od razu zaczęło cholernie boleć i krwawić czarną krwią. Przycisnąłem dłoń do nowej rany i nawet nie starałem się powstrzymać łez.

To tylko małe draśnięcie, malutka ranaka. Czy jesteś aż tak słaby?

Czując nagły przypływ adrenaliny spróbowałem ponownie się wydostać i udało się. Dzrwi się otworzyły. Wybiegłem i wpadłem na ścianę na korytarzu.

Pobiegłem schodami na sam dół i na ostatnim zakręcie zderzyłem się z kimś. Upadłem na podłogę. Wystraszony spojrzałem na osobę, na którą wpadłem.

-"Boże dziecko nic ci nie jest?"- spytała pani Choi i pomogła mi wstać. Brunetka zbadała mnie wzorkiem i westchnęła. -"Trzeba było słychać a.c.e i uważać. Jesteś lekkomyślny"- na jej słowa otworzyłem szerszej oczy w zdziwieniu. -"Co tak patrzysz? Mówię prawdę. Trzeba było pomyśleć zanim tam wszedłeś"-

Coś tu totalnie nie gra. Pani Choi nigdy nie byłaby niemiła.

Uciekłem od niej. Wybiegłem z budynku szkoły. Zatrzymałem się przy jednym drzewie w parku.

Jest strasznie ciemno, nie widzę nawet pobliskich zabudowań ani dalszych roślin. Tak jakby była mgła, tylko jest ona czarna. Każdy nawet najmniejszy szmer powoduje u mnie coraz większe poczucie czyjejś obecności.

Please don't save me again |Chanlix|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz