Pierwszy rozdział już opublikowany. Trochę siedziałem i myślałem, czy go opublikować, ale chuj. Raz się żyje. LECIMY Z KOLEJNYM!!!
Dziękuję bardzo Coffeuu za aktywność, która mega zmotywowała mnie do napisania kolejnej części. peepoLove <3
(Obecnie średnio z czasem, więc jeśli przez dłuższy czas nic nie wleci, to zapewne się uczę)
Zapraszam do czytania. Smile
_________________________
Montanha pov:
Wchodziłem właśnie do sali, w której za chwilę miało się rozpocząć spotkanie. Usiadłem po lewej stronie, w trzeciej ławce od przodu. Rozglądnąłem się naokoło, żeby zorientować się, kto przyszedł. Był Szef i całe biuro szefa, byli wszyscy komendanci, porucznicy i sierżanci. Było też większość oficerów oraz kadeci. Zdałem sobie właśnie sprawę z powagi sytuacji. Pomimo wczesnej godziny stawiła się prawie cała jednostka LSPD.
Rozglądając się dalej, zauważyłem porwanego 2 dni temu Rifta, co mnie dosyć zdziwiło. Nie sądziłem, że czuje się, aż tak dobrze, żeby się zjawić.
"A może ta grupa nie jest jednak, aż tak straszna. Jak widać, Toma nawet nie zadrasnęli. Czyżby wystraszyli się atakować osoby wyżej postawionej rangą?" Gdy rozmyślałem, przerwał mi dziwne znany, ale jednocześnie dawno niesłyszany głos.- Kogo ją tu widzę. Gregory Montanha. No cześć, cześć. - powiedział Hank Over, przysiadając się do mnie.
- Ktoś wrócił z urlopu. Czekałeś na specjalne zaproszenie? - odpowiedziałem mu, żartem.
- No wypadało wrócić. Szczególnie na taki ważny kod 8. Widzę, że zebrała się prawie cała policja. Zgaduję, że coś mnie ominęło. Czyżby pojawiło się nowe miejsce na napady?
- Tak właściwie, to sprawa jest o wiele poważniejsza.- Po tych słowach uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Na spokojnie. Hank Gigachad Over jest na miejscu, zaraz to załatwimy. - Powiedział, po czym uśmiechnął się do mnie, dodając mi otuchy. - Powiedz, co się dzieje?
- W ciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiła się nowa grupa- Zakszot. Nie wiemy, gdzie przesiadują, ani jakich mają członków. Złapaliśmy od nich tylko trzy osoby, z tego dwie uciekły niezidentyfikowane, a trzecia poszła do więzienia, ale nic się od niej nie dowiedzieliśmy. Musiała być niewtajemniczona, nawet nie chcieli jej odbijać.
- W takim razie po zebraniu powołam SWAT i ich załatwimy.- Powiedział przekonująco.
- Nawet nie próbuj, w ten sposób prosisz się o śmierć. Za coś takiego porwali już dwóch funkcjonariuszy. Obaj nie przeżyli... - mój głos posmutniał. Wiedziałem, że mogę być następny. Wiedziałem, że w każdej chwili któryś z nas może umrzeć z ich rąk. - Oni są pojebani! Dosłownie bawią się ludzkim życiem!
- W pełni cię rozumiem, jednak jako commander SWATU nie mogę siedzieć bezczynnie i czekać, aż całkowicie przejmą to miasto. - Powiedział Hank, po czym założył rękę na rękę, pokazując, że nie uda mi się go przekonać.
Miałem mu coś odpowiedzieć, jednak naszą rozmowę przerwał donośny głos Andrewsa.
- Witam i dziękuję, za przybycie pomimo tak wczesnej godziny. Nie będę zbytnio przedłużać, bo wiem, że większość z was jest tu tylko z obowiązku. Jednak zauważcie, że skoro dostaliście wszyscy tak nagłe wezwanie, to sprawa jest poważna.
Jack Green podszedł do mównicy i kontynuował wypowiedź Alexa.
- Jak wiecie, Zakszot terroryzuje nasze miasto. Nie możemy czuć się bezpieczni, jako obywatele, a tym bardziej jako policjanci. Nie znamy ich tożsamości, a jedyną osobą, która była u nich na placówce i żyje, jest Tom Rift, cudem obecny dzisiaj z nami.
W wyniku interwencji z nimi zginęło już dwoje z nas: Jerry Gryn, który został dostarczony w połowie martwy na komendę i Mia Morgan, której ciała nadal szukamy. - przerwał na chwilę, po czym kontynuował. - Nie możemy się narażać na ich atak, który może nastąpić w każdej chwili. Nie możemy też stać bezczynnie na komendzie i dać miastu działać własnym życiem. Z tego powodu, aby zminimalizować ryzyko porwania, oficerzy 1 zostaną na komendach i przeszkolą kadetów pod nadzorem komendanta i kapitanów, a na patrole i na interwencje będą utworzone pary lub trójki, które będą za siebie nawzajem odpowiadać.
W dodatku EMS będzie przeniesiony na komendę i brany na rozpisane w tablecie akcje. Czy wszystko jasne? Jakieś pytania? - zapytał, po czym rozległa się cisza, przerwana przez Andrewsa, który ponownie wszedł na mównicę.- No dobrze, w takim razie puszczę teraz filmik upraszczający obecną sytuację. - po czym kliknął przycisk na laptopie, po czym włączył się krótki filmik.
- Drodzy słuchacze! - rozpoczęło się audio. Wszyscy patrzyli ze skupieniem w ekran.- Zebraliśmy się tu, aby rozważyć temat zorganizowanej grupy przestępczej, zwanej Zakszot.
Nagle pojawiły się dziwne zakłócenia obrazu i dźwięku. Każdy oglądał dalej ze zdziwieniem i lekkim strachem w oczach. Kilka wyżej postawionych rangą osób wyciągnęło instynktownie broń.
Wszyscy czekali, w ciszy na kontynuacje.Wtem zabrzmiał głos, wydobywający się z głośnika a na ekranie pojawiła się osoba w masce, kapturze i z ciemnymi okularami na oczach, tak aby nie dało się zobaczyć jej twarzy. Za nią rozciągał się ciemny korytarz, na którego końcu można było zauważyć mężczyznę równie dobrze zamaskowanego. Zapewne był on ochroniarzem osoby mówiącej, rozpoznać można to było po pistolecie w jego ręce.
Pomieszczenie, w którym przebywali, nie dawało po sobie żadnych znaków. Nikt nie potrafił rozpoznać, gdzie znajdują się osoby na nagraniu.- Witam naszą kochaną policję! - Powiedział głośno zamaskowany mężczyzna, kłaniając się, przy czym zdejmując z głowy kaptur, tak jak robi się to z czapką. Chociaż nie było widać jego twarzy, to można było usłyszeć lekkie rozbawienie w jego głosie. - Witam szefa Andrewsa, witam Rifcika, mam nadzieje, że dobrze się trzymasz po naszym spotkaniu. Oczywiście witam również naszych kochanych kadetów, którzy stanowią przyszłość policji, o ile taka przyszłość istnieje. - Mężczyzna założył ręce za głowę, po czym się zaśmiał.
- Dla sprostowania, jestem liderem pewnej organizacji i jak podejrzewam, dobrze nas już znacie. Z tej strony Zakszot, a dokładniej jego lider... - Zapanowała cisza. Wszyscy czekali na to, aż zamaskowania osoba wypowie swoje imię. Poznanie Imienia ich szefa byłoby wielkim postępem w sprawie.- Heh, czy wy na prawdę myśleliście, że zdradzę, kim jestem. Nic za darmo. Z resztą tylko wybrane osoby z mojej grupy wiedzą jak się nazywam, a teraz miałbym zdradzić je wam? Ah wy moje głupie pieski... - Mężczyzna powiedział lekceważącym tonem.
Większość osób, słuchających jego wypowiedzi, zdenerwowało się po tych słowach. Wszyscy byli gotowi mu mocno wpierdolić i tego właśnie pragnęli.
Możecie rozsiąść się w fotelach i poczuć się bezpiecznie. - wideo leciało dalej - Przecież nic wam nie zrobię, nieprawdaż?
- Wszyscy siedzieć na miejscach! Nie wiemy, do czego są zdolni! - Krzyknął Andrews.
- Bez paniki, na spokojnie. - z głośników wydobywały się kolejne słowa. - Jestem tu, tylko żeby was przestrzec, co się stanie, gdy się nam sprzeciwicie lub po prostu staniecie na drodze w realizacji naszych planów. Przykładem tego będzie kto? Nasz kochany Rift!
Tom zadrżał ze strachu. Widać było, że chce uciec z sali, jednak nie potrafił. Siedzący obok niego Xander zaczął go uspokajać.
- Trzeba mu przyznać, że nie zrobił niczego okropnego wobec nas. Porwaliśmy go tylko za to, że prowadził za nami pościg. Mówię wam to, bo zapewne nie usłyszeliście tego od niego. Nie był w stanie... - nastąpiła chwila ciszy.- No cóż, takie życie, jednak zanim rozważymy temat Rifta mam dla was niespodziankę.
Drogi Andrewsie, powiedz mi. Od kiedy twój mózg przestał pracować na tyle, żeby zostawić komendę bez nadzoru? Śmiem sądzić, że tę dwójkę przed wejściem nie można nazwać zabezpieczeniem, lub ochroną.Na twarzy szefa był widoczny lęk. Wiedział, że jeśli Lucy mu nie odpowie, to prawdopodobnie na komendzie znajduje się Zakszot, a wszyscy obecni są w niebezpieczeństwie.
- 101 do 203, wszystko okej? - zapytał na radiu Alex, lekko drżącym głosem. -brak odpowiedzi.
Do wszystkich dotarło, że w każdej chwili ktoś może ich zaatakować. Wiedzieli też, że jest duże prawdopodobieństwo, że Lucy i Wieczorek nie żyją, lub są porwani. Nikt jednak nie wstał z krzesła, ze względu na wydany wcześniej rozkaz i przez obawę o swoje życie
-Owen, wezwij EMS i przejdź razem ze Specterem, sprawdzić co się stało. Reszta niech pozostanie na swoich miejscach. Przygotujcie się do ewentualnej strzelaniny. - Powiedział pewnym głosem Alex, dając wszystkim do zrozumienia, że mamy przewagę terenu i ludzi, więc nie ma o co się bać.
Po tych słowach Oven i Specter wstali z siedzeń, zmierzając w stronę wyjścia. Zorientowałem się wtedy, że coś tu jest nie tak. Nie wiedziałem do końca, co to było, jednak w momencie, kiedy otworzyli drzwi, wszystko stało się jasne.
CZYTASZ
Miłość pod maską- Morwin
ActionZakszot- zorganizowana grupa przestępcza przejmuje Los Santos. Ich nieprzerwaną passę udanych akcji podczas prostego napadu zakańcza Gregory Montanha- policjant z LSPD. Obie strony wiedzą że ich drogi się tu nie rozejdą. Czy poniesie jakieś konsekwe...