26. Po czyjej stronie jesteś?

626 46 16
                                    

Montanha pov:

Popatrzył się mi prosto w oczy i po chwili kontaktu wzrokowego, oderwał się ode mnie.

- Na spokojnie. - Uśmiechnął się.- Byłem ciekaw twojej reakcji.

Zdziwiłem się, słysząc te słowa. Nastawienie siwowłosego gwałtownie się zmieniło. Czyżby był, aż tak dobrym aktorem?

- Chciałbym jeszcze pogadać i pogratulować awansu, ale muszę się już zbierać. Zajebią mnie, jeśli się spóźnię.- Poprawił płaszcz.

- Masz zamiar mnie tu zostawić?

- Nie, co ty. Twój kolega cię odprowadzi do domu. Prawdopodobnie wróciłbym późno w nocy albo rano, a jeśli nie byłoby cię cały dzień, to ktoś by się ogarnął, że coś jest nie tak. Wtedy w trójkę mielibyśmy problemy.

Popatrzyłem się na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. Widocznie naprawdę nie chciał nic mi zrobić ani pakować się w niepotrzebne kłopoty.

-Nie gniewaj się na mnie. - Przybliżył się do mojej twarzy.- Kocham cię.- Wyszeptał i posmyrał mnie po policzku. Potem odszedł ode mnie i zamienił kilka zdań z Hankiem.

Nie wiedziałem, jak mam zareagować. Leżałem zmieszany. Jak to mnie kocha? Przecież jestem policjantem, a on pierdolonym postrachem policji.
Pomimo tego zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy usłyszałem to wyznanie. Ale niby dlaczego? Nie pociągali mnie mężczyźni, a tego w dodatku prawie w ogóle nie znałem.

- Chłopcy, proszę uważajcie na siebie dzisiaj w nocy. Zostańcie w domu i się pilnujcie. Nie chciałbym spotkać żadnego z was podczas mojego zlecenia.- Powiedział siwowłosy.- Do zobaczenia. Możecie już wracać do domu, zgodnie z procedurami.- Wyszedł z pomieszczenia.

- Do usłyszenia.- Odpowiedział mu oficer, a następnie podszedł do mnie i odkuł mnie od łóżka.

Tym razem jego oczy ani wyraz twarzy nic nie mówiły. Nie odczuwałem od niego żadnych emocji. Martwił mnie jego stan i to, że nie mogłem po nim poznać, czy jest zmuszany do posłuszeństwa, czy robi to z własnej woli.

Wstałem z łóżka i poprawiłem swoją bluzę, a następnie podszedłem do Overa. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie nawzajem.
Nadal nie widziałem, żeby ukazywał jakąś emocje. Zero złości, radości, czy smutku.

- Dlaczego to robisz?!- Powiedziałem z gniewem. Na co Hank bez słowa rzucił mną o ścianę.

Uderzyłem się w nią dosyć mocno i upadłem na ziemię. Nie wierzyłem, w to, co się właśnie odwaliło. Czy to była ta sama osoba, która jeszcze wczoraj śmiało oddałaby za mnie życie?

Policjant złapał mnie i bez skrupułów postawił siłą do pionu. Następnie obrócił mnie w stronę ściany i mocno do niej przycisnął, łapiąc za szyję.

Poczułem jak, jego ręka coraz bardziej się na mnie zaciska, blokując mi powoli dopływ do tlenu.
Napastnik, - bo tak można było go już śmiało nazwać, złapał moje ręce i mocno je zakuł.

Poczułem, że jego chwyt powoli zaczyna się luzować, a następnie przyciągał mnie do siebie, założył opaskę na oczy i zaczął prowadzić.

Nie pierdolił się w tańcu. Wszystkie jego ruchy były mocne i zdecydowane.

- Gregory.- Powiedział do mnie, a ja nie ukrywam, że ucieszyłem się wejściem z nim w jakąkolwiek interakcję.

- Tak?

- Porwali cię z komendy?

- Nie, byłem na spacerze, a po co pytasz? - Chociaż taka szybka wymiana zdań bardzo mnie uradowała.

Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz