Erwin pov:
Dałem znak chłopakom, że mogą ich zbierać, na co oni po kolei odkuli od ściany każdego z nich, zapieli w kajdanki i wyszli z sali.
- Dia, upoważniam cię do zajęcia się Andrewsem. Zrób z nim, co tylko zechcesz, ale mi go nie zabijaj. Wystarczy, że zajebaliśmy jednego. Nie potrzebujemy więcej kłopotów.- Powiedziałem na radiu, po czym udałem się w stronę Gregory'ego.
- Co ci jest?- Spytałem, zauważając u niego zmieszanie.
- Powiedz mi, co ty kurwa robisz?- Spytał, patrząc się prosto w moje oczy.
- O co ci znowu chodzi?
- Jak o co? Zabierasz sobie policjantów. Przypominam ci, że gdy zabraknie funkcjonariuszy, to nie tylko wy będziecie panoszyć się po mieście, ale też inne grupy.- Powiedział oskarżająco.
- Wtedy my zajmiemy się doprowadzeniem miasta do porządku.
- Co?
- Mówiłem ci, że osobiście nie mam nic do policji, ale jako jednostka zajmująca się działalnością przestępczą, stanowicie przeszkodę na mojej drodze.
- Nie możemy przecież stać bezczynnie i przystawać na twoje żądania.
- Dlatego właśnie usuwam niedogodności, co kończy się takimi sytuacjami.
- Czyli uważasz, że gdybyśmy nie interweniowali, to nic by się nikomu nie stało?
- Tak, ale tego nie udałoby się załatwić rozmową, więc robimy to po naszemu.
- A może by się udało. Skąd wiesz?
- Bo gdy tylko się do was zbliżę, to mnie rozstrzelacie.- Odparłem rozbawiony banalnym tokiem myślenia chłopaka.- Grzesiu, życie nie jest takie proste, ale ze względu na ciebie staram się to zrobić jak najmniej konfliktowo.
- Porwałeś cały high command...- Powiedział, podłamany odpowiedzią, która z jego perspektywy zapewne była całkowicie sprzeczna z moimi posunięciami.
- No właśnie nieeeee...
- To jak to nazwiesz?
- No w sumie to tak... ALE...
- Ale?
- Bo ty nie rozumiesz. To chodzi o zamienienie szefostwa, żebym mógł się z nimi dogadać.
- Na kogo niby?
- Na jakiegoś korumpa, a jest ich sporo.- Na chwilę się zamyśliłem, po czym do głowy wpadł mi pomysł nie do odrzucenia.-Albo lepiej! Na ciebie!
- CO?!
- No pomyśl. Zostajesz szefem policji, zawieramy współprace, a potem oddaje porwanych funkcjonariuszy, z tego połowa zapewne będzie martwa przez swoją głupotę, a druga nie będzie miała nic do gadania.
- Ty jesteś jebnięty...
- O nie! To jest plan NIEWYJEBYWALNY. Rozumiesz to?
- Yhm.- Odpowiedział sarkastycznie.
- Mógłbyś mnie czasem poprzeć...
- Nie no fajnie, fajnie. Powodzenia ci życzę- Zaśmiał się.- Zaprowadź mnie lepiej do Hanka, bo musimy pogadać.
- Dobra, ale najpierw chodź, mam coś dla ciebie.- Pociągnąłem go za sobą w stronę drzwi.
- Już mnie nie skuwasz?
- A po co?
- Mogę przecież uciec.
- Spróbuj tylko. Najpierw zostaniesz przybity do ziemi, a potem zabrany przez chłopaków.- Uśmiechnąłem się.
- Czyli tak się bawimy?
- A co sobie myślałeś, że puszczę cię samemu, abyś pospacerował sobie po bazie?- Parsknąłem.- Nawet jakbym chciał, to by mi nie pozwolili.
- Aha...- Burknął, udając obrażonego.
- Chodź, a nie mi tam marudzisz.
- Idę, idę.
Montanha pov:
Zostałem poprowadzony przez Knucklesa korytarzami przed jakieś pomieszczenie.
- Poczekaj.- Powiedział, a sam wszedł do środka.
Stanąłem więc przed drzwiami i wyczekiwałem, aż wyjdzie.
- Grzesiuuu!
- Co?- Spytałem, po czym z pokoju wybiegł Erwin, trzymający coś za plecami.
- Mam coś dla ciebie!- Powiedział z dumą.
- Mam się bać?
- Nie. Patrz.- Podał mi srebrny, mały przedmiot, przypominający kształtem klej w sztyfcie.
- Co to kurwa jest?
- Robisz tak.- Wcisnął na gadgecie jakiś guzik, a ten natychmiastowo się wydłużył. W dodatku z jednej strony wysunęło się ostrze.- I masz coś pokroju włóczni.
- Zajebiste, ale na co mi to?
- Na interwencje i do samoobrony.
- Kurwa Erwin, pierwszy raz w życiu trzymam włócznie, a ty chcesz, żebym się nią napieprzał z przestępcami?
- No tak. Z tego, co zaobserwowałem, powinno ci być łatwiej niż z pistoletem.
- Ty sobie żartujesz...
- Jak nie wierzysz, to pójdziemy razem na salę treningową i zobaczysz, ale wtedy nie zdążymy spotkać się z Hankiem.
- Nie no ufam ci... Po prostu ciężko mi w to uwierzyć...
- Zobaczysz, wyjdzie ci to na dobre.- Ponownie wcisnął guzik, a urządzenie się z powrotem zwinęło.- Schowaj sobie, a jakbyś chciał w przyszłości jakieś innowacje, to daj znać.
- Okej...
- To co? Idziemy do Overa?
- Wypadałoby...- Przyznałem niepewnie. Nie byłem pewien czy jestem gotowy na to spotkanie, ale odwlekanie go w czasie nie przyniosłoby nic dobrego.
- Erwin do Hanka.- Zgłosił na radiu.- Podejdź pod pokój numer 6.- Po tych słowach Knuckles zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia.
Pokój był czymś pokroju małego salonu. Była w nim kanapa, fotel, telewizor i jakieś półki.
***
Po chwili do środka wszedł wyczekiwany przez nas Over.
Gdy tylko przekroczył próg drzwi, przywitał się skinięciem głowy z siwowłosym i rozglądnął się po pomieszczeniu, po czym usiadł na kanapie.
- Szefie, rozumiem, że chcesz, abyśmy porozmawiali, ale naprawdę mam obecnie ważniejsze rzeczy do roboty, niż ta dyskusja.- Powiedział.
- To ja wyznaczam ci zadania, więc nie próbuj wymigać się, mówiąc że masz zrobić coś ważniejszego. Zresztą to Gregory poprosił, abym cię tu zawołał. Będziesz tu siedzieć, dopóki nie pozwolę ci stąd wyjść.
- Przyjął...- Westchnął i popatrzył się na mnie.
- Zostawić was samych?- Zwrócił się w moją stronę.
- Gdybyś mógł.- Odpowiedziałem.
- Zabierz kamerę.- Wtrącił się Hank, wskazując w róg telewizora.- Jak już mamy rozmawiać, to bez podsłuchu.
- Dobrze...- Odparł lekko zdenerwowany jego zachowaniem Erwin. Podszedł najpierw po urządzenie, aby je zdjąć, a potem zwrócił się w kierunku wyjścia.- Będziemy w kontakcie.- Powiedział, zamykając drzwi.
CZYTASZ
Miłość pod maską- Morwin
ActionZakszot- zorganizowana grupa przestępcza przejmuje Los Santos. Ich nieprzerwaną passę udanych akcji podczas prostego napadu zakańcza Gregory Montanha- policjant z LSPD. Obie strony wiedzą że ich drogi się tu nie rozejdą. Czy poniesie jakieś konsekwe...