50. Na tamie

603 40 1
                                    

"Codziennie rozdziały" tak, tak...
A miałem być systematyczny...
________________________
Montanha pov:

Obudził mnie głos Erwina, stojącego nad łóżkiem.

- Wstajemy Grzesiu. Jest przed trzecią.

Słysząc to, przeciągnąłem się i usiadłem na łóżku, przecierając oczy.

- I mówiłeś, że to ja się nie wyśpię.- Powiedział półżartem, wychodząc z pokoju.

- A weź się tam.- Zaśmiałem się i zmierzyłem w stronę łazienki, aby się ogarnąć.

- Jadę jeszcze spotkać się na chwilę z chłopakami. Widzimy się za 20 minut pod komendą.- Krzyknął, wychodząc z mieszkania.

***

- Witam pana oficera.- Knuckles podszedł do mnie, gdy ja szedłem w stronę wejścia na komisariat.

- Długo się nie widzieliśmy.- Zażartowałem.- Gotowy na patrol?

- Ja bym nie był?!- Pociągnął mnie do radiolki.

- Potrzebujemy dodatkowe bronie.

- Na Zakszot?- Powiedział z rozbawieniem w głosie i popatrzył się na mnie spod okularów.
Rzeczywiście, nic nam teraz nie groziło. W końcu w aucie siedział lider owej organizacji.- Swoją drogą.- Zbliżył się do mnie.- Zostaniesz moim egzaminatorem? Chciałbym aspirować na oficera.- Nie za bardzo mi się to spodobało, ale pomimo tego postanowiłem się zgodzić.

- Nie myśl tylko, że będziesz miał ze mną jakoś łatwiej...

- No wiesz ty co? Ja się tu tak staram, a ty nie chcesz oferować mi pomocy?

- Nie ma tak prosto.

- Odwdzięczę się. Obiecuję.- Musnął moje wargi swoimi.

- Erwin... Jesteś na służbie.

- Pojawił się narzekacz.

- Jak ja mam cię oceniać, jak będziesz mi odwalał takie akcje?

- No dobrze... Już przestaje.

- Jakie są plany?

- Ty jesteś oficerem, więc wybierasz. Ale... mam takie dziwne przeczucie, że na tamie dzieje się coś niedobrego.

- Ty tak serio?- Spojrzałem na niego. Czyżby dostawał informacje od znajomych, o tym, co dzieje się w mieście.

- Yhm... Proponuję ci się pospieszyć i zwołać tam jeszcze jedną jednostkę.

- Co się tam dzieje?

- A co ja wróżka, że wiem?! Mówię przecież, że mam takie przeczucie.

- Dobra, pojedziemy się przekonać.- Usiadłem za kierownicą i ruszyłem.
Knuckles siedział obok mnie, więc korzystając z sytuacji położył swoją rękę na moim udzie.

Uśmiechnąłem się na ten gest, ale pomimo tego nadal skupiałem się na jeździe.

- Zatrzymaj się tu i nagrywaj.- Powiedział, gdy dojeżdżaliśmy na miejsce.

- Po co?

- Sam to załatwię, ty podeślesz potem piękny materiał do szefa, a ja dostane awans.- Wyszedł z auta.

- Nie mogę cię tak puścić samemu.

- Nic się nie martw. Poradzę sobie.

- Ale tu chodzi o zasady.

- No ja pierdole... Nie pójdziesz tam ze mną, bo cię zajebią.

- Ale...- Nie dał mi dokończyć, przez krótki pocałunek, jakim mnie obdarował.

Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz