17. Prezent

619 44 2
                                    

I znowu szkoła... No pojebie mnie..

No cóż, trzeba sobie radzić. Powodzenia życzę w powrocie do tego pierdolnika <3

Tymczasem wrzucam kolejny rozdziałek. Nieco dłuższy, ale też trochę o niczym.
______________________

Montanha pov:

Siedziałem sam na łóżku, rozmyślając nad... w sumie wszystkim. Moja kariera policjanta miała się właśnie skończyć przez otrzymane obrażenia. Nadal nie dowierzałem, że to się właśnie dzieje.

Wyciągnąłem z kieszeni trzy strzykawki i położyłem je przed sobą.

Zastanawiałem się, czy nie jest to jedyne rozwiązanie w sytuacji, w której się znajduję.
Same te myśli były strasznie głupie. Nie dość, że zastanawiałem się, czy wstrzyknąć sobie do krwi jakiś niezbadany płyn od najniebezpieczniejszej grupy w mieście. To jeszcze miał on mnie uleczyć. Niby kurwa jak?!

Ale z drugiej strony, czy nie warto spróbować? Co mam do stracenia?
Nie mam przecież rodziny, a policja to jedyny powód, dla którego lubię swoje życie. Co prawda mam przyjaciół, jednak czy nie odwrócą się oni ode mnie, gdy odejdę z jednostki?

Ciągle biłem się z myślami, czy tego nie spróbować.

Wziąłem do ręki niebieską strzykawkę i zacząłem się jej przyglądać pod światło.

A co jakby podać ją do zbadania, żeby sprawdzić jej skład?- Pojawiło się pytanie w mojej głowie. No ale z drugiej strony ostrzegał, żeby tego nie robić...

Zastanawiał mnie też sposób, w jaki KK to do mnie mówił. W jego głosie było słychać wyraźne zawahanie. Niby dlaczego?

No ale ogólnie wydawał się miły i w dodatku mówił, że się jeszcze spotkamy, więc nie może mnie tym zabić.

- Kurwa!- Powiedziałem sam do siebie. -A jebać. Co się może stać? Spróbuję z jedną. Najwyżej umrę.

Schowałem ponownie pozostałe dwie strzykawki do kieszeni, a niebieską ułożyłem w ręce, tak żebym mógł ją wcisnąć. Przyłożyłem przedmiot to ramienia.

- Raz, dwa i...

- Co ty odpierdalasz?- Do pomieszczenia wszedł Hank.
No kurwa tylko jego mi brakowało.

Schowałem szybko przedmiot za siebie, mając nadzieje, że go nie zauważył.

- Nie musisz przede mną tego ukrywać.- Powiedział.

- Ehh...- Westchnąłem i wróciłem ręką. - Od jak dawna się przyglądasz?

- Od kiedy się wydarłeś, krzycząc "Kurwa".

- Kurwa...

- No dokładnie tak, ale głośniej. - Uśmiechnął się. - Co to jest?

- Strzykawka. - Odpowiedziałem, wiedząc że nic już nie wymyślę.

- Nie no kurwa, nie wiedziałem. Pytam się, skąd to masz i z czym jest?

Zamilkłem, zakłopotany i zwiesiłem głowę w dół.

- Montanha, czy dał ci to ktoś z Zakszotu?- Spytał się mnie z powagą, patrząc mi prosto w oczy.

- Być może...- Wymamrotałem, a on westchnął.

- Zawartość?

Milczałem.

- Ehh... Nie chcesz, to nie mów, ale nie rób nic głupiego. Daj, sprawdzę czy to nie trucizna.- Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja odruchowo się wzdrygnąłem.

Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz