I znowu szkoła... No pojebie mnie..
No cóż, trzeba sobie radzić. Powodzenia życzę w powrocie do tego pierdolnika <3
Tymczasem wrzucam kolejny rozdziałek. Nieco dłuższy, ale też trochę o niczym.
______________________Montanha pov:
Siedziałem sam na łóżku, rozmyślając nad... w sumie wszystkim. Moja kariera policjanta miała się właśnie skończyć przez otrzymane obrażenia. Nadal nie dowierzałem, że to się właśnie dzieje.
Wyciągnąłem z kieszeni trzy strzykawki i położyłem je przed sobą.
Zastanawiałem się, czy nie jest to jedyne rozwiązanie w sytuacji, w której się znajduję.
Same te myśli były strasznie głupie. Nie dość, że zastanawiałem się, czy wstrzyknąć sobie do krwi jakiś niezbadany płyn od najniebezpieczniejszej grupy w mieście. To jeszcze miał on mnie uleczyć. Niby kurwa jak?!Ale z drugiej strony, czy nie warto spróbować? Co mam do stracenia?
Nie mam przecież rodziny, a policja to jedyny powód, dla którego lubię swoje życie. Co prawda mam przyjaciół, jednak czy nie odwrócą się oni ode mnie, gdy odejdę z jednostki?Ciągle biłem się z myślami, czy tego nie spróbować.
Wziąłem do ręki niebieską strzykawkę i zacząłem się jej przyglądać pod światło.
A co jakby podać ją do zbadania, żeby sprawdzić jej skład?- Pojawiło się pytanie w mojej głowie. No ale z drugiej strony ostrzegał, żeby tego nie robić...
Zastanawiał mnie też sposób, w jaki KK to do mnie mówił. W jego głosie było słychać wyraźne zawahanie. Niby dlaczego?
No ale ogólnie wydawał się miły i w dodatku mówił, że się jeszcze spotkamy, więc nie może mnie tym zabić.
- Kurwa!- Powiedziałem sam do siebie. -A jebać. Co się może stać? Spróbuję z jedną. Najwyżej umrę.
Schowałem ponownie pozostałe dwie strzykawki do kieszeni, a niebieską ułożyłem w ręce, tak żebym mógł ją wcisnąć. Przyłożyłem przedmiot to ramienia.
- Raz, dwa i...
- Co ty odpierdalasz?- Do pomieszczenia wszedł Hank.
No kurwa tylko jego mi brakowało.Schowałem szybko przedmiot za siebie, mając nadzieje, że go nie zauważył.
- Nie musisz przede mną tego ukrywać.- Powiedział.
- Ehh...- Westchnąłem i wróciłem ręką. - Od jak dawna się przyglądasz?
- Od kiedy się wydarłeś, krzycząc "Kurwa".
- Kurwa...
- No dokładnie tak, ale głośniej. - Uśmiechnął się. - Co to jest?
- Strzykawka. - Odpowiedziałem, wiedząc że nic już nie wymyślę.
- Nie no kurwa, nie wiedziałem. Pytam się, skąd to masz i z czym jest?
Zamilkłem, zakłopotany i zwiesiłem głowę w dół.
- Montanha, czy dał ci to ktoś z Zakszotu?- Spytał się mnie z powagą, patrząc mi prosto w oczy.
- Być może...- Wymamrotałem, a on westchnął.
- Zawartość?
Milczałem.
- Ehh... Nie chcesz, to nie mów, ale nie rób nic głupiego. Daj, sprawdzę czy to nie trucizna.- Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja odruchowo się wzdrygnąłem.
CZYTASZ
Miłość pod maską- Morwin
AksiZakszot- zorganizowana grupa przestępcza przejmuje Los Santos. Ich nieprzerwaną passę udanych akcji podczas prostego napadu zakańcza Gregory Montanha- policjant z LSPD. Obie strony wiedzą że ich drogi się tu nie rozejdą. Czy poniesie jakieś konsekwe...