79. Pod opieką

361 31 9
                                    

Serwus,

Jak tam przed maturami/ egzaminami ósmoklasisty?
______________________________

Montanha pov:

Po jakimś czasie obserwacji zauważyłem, że puls Erwina powoli zaczyna spadać. O ile z początku stwierdziłem, że zostawię ten fakt w spokoju, tak, gdy wyniósł on 50 uderzeń na minutę, stwierdziłem, że coś jest już nie tak i wcisnąłem przycisk, który miał sprowadzić Heidi do pokoju.
Tak też się stało, dziewczyna wparowała do pomieszczenia i po zorientowaniu się, z jakiego powodu ją zawołałem, podłączyła coś do chłopaka, a następnie wcisnęła jakąś kombinacje przycisków na urządzeniach obok.
Po chwili Erwin wyrwał się ze snu, a jego pozycja w chwile zmieniła się na siedzącą. Widać było, że łapał on głębokie oddechy, a po chwili zaczął coś mówić do dziewczyny.
Niestety nie słyszałem, o czym rozmawiają, gdyż pomieszczenie było wygłuszone, a ja miałem tylko wgląd na to, co się w środku działo.

Po jakimś czasie Bunny wyszła z sali, co świadczyłoby o tym, że wszystko jest już okej.
Knuckles ponownie położył się do spania, a przynajmniej próbował, bo widocznie mu to nie wychodziło. Dłuższą chwilę przekręcał się z boku na bok, aż w końcu ponownie się podniósł i zszedł z łóżka, przy okazji prawię się nie wywracając.
Z zaciekawieniem obserwowałem jego poczynania, będąc gotowym, aby w każdej chwili ponownie wezwać Heidi.
Erwin powoli zszedł na ziemię, starając się utrzymać przy tym równowagę, w czym pomogło mu podtrzymanie się ściany, a następnie zaczął robić pompki.

Zastanawiałem się chwilę, co mam z tym faktem zrobić, gdyż wiedziałem, że nie powinien się przemęczać, a co dopiero ćwiczyć. Z drugiej strony wydawał się to zbyt błahy powód, aby kogoś do niego zwoływać, szczególnie że dziewczyna potrzebowała być na jutro wypoczęta, aby móc przeprowadzić badania. Wiedziałem też, że chłopak jest na tyle uparty, że jeśli ubzdurał sobie w głowie, że będzie ćwiczył, to nie będzie łatwo odciągnąć go od tego pomysłu, co zdążył już zaprezentować. Stwierdziłem więc, że pozostawię ten fakt dla siebie i dam mu robić, co chce dla mojego i jego własnego spokoju.

Okazało się, że moja decyzja była prawdopodobnie słuszna, gdyż po jakichś trzydziestu minutach, padł on na łóżko i zasnął jak zabity. Widocznie wciąż był na tyle mało zregenerowany, że pół godziny ćwiczeń, było wystarczające, aby go wymęczyć.
                                                                        ***

Knuckles obudził się o 8 rano, co było jak na niego dość późną godziną, ale to dobrze, bo potrzebował odpoczynku. Chwile po jego przebudzeniu, wezwałem do niego Heidi, aby wiedziała, że już nie śpi.
Dziewczyna po chwili zjawiła się w pokoju.
Przyniosła ona tackę z jedzeniem i położyła ją na łóżku Erwina, a sama usiadła obok.
Przez chwilę zastawiałem się, jak chłopak ma zamiar to zjeść, skoro ma zasłonięte oczy, jednak moje wątpliwości się rozwiały, gdy Bunny zaczęła karmić siwowłosego...
Widok ten spowodował u mnie niekontrolowane ściśnięcie w brzuchu. Nie ukrywam, że średnio podobał mi się ten przebieg wydarzeń. Oboje wydawali się być zdecydowanie zbyt blisko siebie, a mnie coś bolało w środku, że nie mogę ich rozdzielić i zrobić czegoś, aby wyraźnie pokazać, że on jest moją własnością, a ja jego. Strasznie irytował mnie fakt, że przyglądanie się im, było jedynym, co mogłem zrobić.

Poczułem więc nieznaczną ulgę, gdy tylko dziewczyna wyszła z pomieszczenia. Niestety, spokój ten nie trwał za długo, gdyż już po chwili wróciła do środka, tym razem z jakimiś lekami i maściami.
Widać było, że powiedziała coś do Erwina, na co ten usiadł na łóżku i zrzucił z siebie koc, aby następnie Heidi, stojąca za nim, ściągnęła z niego koszulkę.

- Starczy tego kurwa.- Wymamrotałem zirytowany sam do siebie, a następnie wyszedłem z pokoju i szybkim krokiem zmierzyłem do pomieszczenia, w którym się znajdowali.
Z jednej strony ufałem Knucklesowi i wiedziałem, że ten gest nie znaczył nic więcej niż pomoc w wyzdrowieniu, a zdarzenie to odbywało się na zasadzie relacji lekarz-pacjent. Mimo tego, coś mną targało, gdy widziałem, jak jego ciało jest oglądane przez kogoś innego niż ja.

Nie minęła minuta, a ja znajdowałem się pod drzwiami od sali, zapukałem w nie i nie czekając na odpowiedź, wszedłem do środka. Nie liczyłem się teraz z potencjalnymi konsekwencjami, jakie mogą mnie spotkać za zignorowanie poleceń Carbonary. Zresztą, teraz gdy Erwin się obudził, Nicollo nawet jeśliby chciał, to nie mógłby mi nic zrobić.

Zdziwienie, które widniało na twarzy kobiety, było pierwszym, co spotkało mnie po wejściu do pokoju. Erwin jedynie wzdrygnął się na dźwięk otwieranych drzwi, a gdy zrozumiałem, że przecież mnie nie widzi, podszedłem do niego i złożyłem na jego czole czuły pocałunek, na powianie.

-Grzesiu?- Spytał niepewnie z nadzieją w głosie, powoli zamieniającą się w szczęście, na co ja objąłem go i przytuliłem.

- A kto inny mógłby przywitać cię buziakiem w czoło, co? Ukrywasz kogoś przede mną?- Zażartowałem, a następnie wypuściłem go ze swoich ramion.

-Montanha, co ty tu robisz?- Spytała mnie Heidi ze słyszalnym niezadowoleniem, że jej przerwałem.

- Przyszedłem zająć się moim chłopakiem. Chciałbym zaznaczyć, że nie podpisywałem żadnej zgody na dotykanie go bez mojego pozwolenia.- Uśmiechnąłem się.
Gdy tylko spotkałem się z Knucklesem, mój humor diametralnie się poprawił.

- Czyli byłeś o mnie zazdrosny, co?- Podśmiewał się złotooki.

- Nieee, skądże.- Odpowiedziałem mu sarkastycznie.- Po prostu potrzebowałeś opieki wyjątkowego o specjalisty, więc oto jestem.

- Wyjątkowy, to na pewno, ale z tym specjalistą, bym tak nie szalał.- Odpowiedział mi półżartem chłopak.

- Rozumiem, że chcesz zająć się jego raną na boku.- Oznajmiła medyczka.- Wiesz, jak to zrobić?

- Jestem pierdolonym szefem policji. Oczywiście, że wiem, jak nałożyć maść na ranę, masz mnie za idiotę?- Odparłem i przejąłem od niej krem, następnie obszedłem łóżko i zająłem miejsce, w którym wcześniej stała dziewczyna.

Spojrzałem na jego pełne blizn plecy. Zmarszczyłem brwi, na widok tej największej, przechodzącej po całej długości jego grzbietu. Zawsze ciekawiło mnie, skąd ona się wzięła, a moje zainteresowanie umacniał fakt, że zawsze, kiedy o nią zapytałem, dostawałem wymijającą odpowiedz. Przejechałem delikatnie ręką wzdłuż znamienia, zastanawiając się, kto mógł go tak bardzo zranić. Wyobrażałem sobie ból, jaki wtedy musiał czuć.
Erwin w reakcji na mój czyn odwrócił głowę i chwycił za mój nadgarstek, aby odsunąć rękę.
Widocznie nie spodobała mu się moja intryga, więc nie chcąc go denerwować rozmyśleniami na jej temat, zająłem się ściąganiem bandażu z brzucha chłopka, pod którym kryła się rana na jego boku. Wyglądała ona o niebo lepiej niż wczoraj, co pokazywało, że nieziemskie zdolności regeneracyjne Erwina mają się dobrze. Mimo tego posmarowałem ją maścią, co miało pomóc w leczeniu i zniwelować ból. Gdy to robiłem, mój "pacjent" cicho syknął, zapewne z powodu pieczenia rany, jednak niczym "wyjątkowy specjalista", profesjonalnie zignorowałem ten fakt i dokończyłem robotę.

-Chcesz naklejkę dzielnego pacjenta?- Spytałem uszczypliwie.

- A weź się pierdol.- Odpowiedział mi, próbując zachować powagę, jednak średnio mu się to udało, gdyż tak naprawdę zachichotał pod nosem.


Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz