80. Grzeszny

393 23 7
                                    

Serwus,

Przepraszam ponownie za dłuższą przerwę. Jakoś nie jestem w stanie zebrać się do pisania.😅

Miłego <3

____________________________________

Erwin pov:

Heidi, słysząc nasze przekomarzania, odchrząknęła, aby zwrócić na siebie uwagę. Następnie z powrotem zabezpieczyła moją ranę na boku, nie chcąc czekać, aż Monthana wpadnie na ten pomysł, gdyż trwałoby to zapewne dużo dłużej.

-Gregory, odsuniesz się na bok?- Spytała z widocznym zirytowaniem w głosie, spowodowanym przez powolne tempo badań.
Chłopak nic jej nie odpowiedział, aczkolwiek z tego, co usłyszałem, odszedł od łóżka.- Teraz sprawdźmy jak z twoim okiem.- Powiedziała, po czym odłączyła ode mnie parę kabli, pomogła mi zejść z wypoczynku i przeprowadziła mnie za rękę kawałek dalej, aby móc posadzić mnie na jakimś siedzeniu. Ponownie przyczepiła do mnie kilka urządzeń. Kolejno, ściągnęła mi opaskę, przywracając mi zmysł wzroku. Z początku światło strasznie mnie raziło, jednak po chwili wszystko wróciło do normy.
Bunny założyła mi coś typu gogli, które sprawiły, że widziałem ją teraz na niebiesko.

-Spójrz w lewo.- Powiedziała spokojnym głosem, a gdy to zrobiłem, przyświeciła czymś w moje oczy.- Teraz w prawo.- Ponowiła czynności.- Teraz spójrz w górę.- Znowu wykonałem prośbę.- I w dół.

Następnie medyczka wcisnęła jakiś przycisk, a mi widok zmienił się na czerwony.

-Popatrz w lewo. W prawo. W górę... i w dół.- Powtórzyła ruchy, po czym zmieniła mi widok na żółty i wydała kolejny raz te same polecenia, aby następnie zmienić kolor na zielony.- Popatrz w lewo, w prawo, w...

-Starczy tego- Wtrącił się Monthana, cały czas przyglądający się z boku.
Mężczyzna podszedł do nas i energicznym ruchem ściągnął okulary z moich oczu, przywracając mi właściwe spojrzenie na świat.- Śledź mój palec.- Sparodiował mechaniczny ton Heidi, robiąc przy tym jakieś głupie miny, przez które musiałem ukrywać rozbawienie, żeby jeszcze bardziej nie urazić kobiety. Gregory wskazał w górę, w dół w lewo i w prawo, a ja grzecznie obserwowałem jego ruchy.- Jesteś grzecznym słuchaczem, wiesz?- Spytał, a następnie złapał delikatnie moją żuchwę i wbił się w moje usta.
- Aż zbyt grzecznym, jak na ciebie.- Dopowiedział, po oderwaniu się.

- Z wami się po prostu kurwa nie da.- Wtrąciła się podirytowana naszym zachowaniem Heidi. Zrezygnowana walnęła jakąś teczkę na stół, wstała z siedzenia i oddaliła się w stronę drzwi.- Z twoim wzrokiem wszystko w porządku. Wrócę tu za chwilę, jak się sobą nacieszycie.- Odparła poddenerwowana i wyszła, energicznie zamykając za sobą drzwi.

Oboje zaśmialiśmy się z jej reakcji. Owszem, być może nasze zachowanie było nieadekwatne do sytuacji, ale szczerze nas to nie obchodziło.

-Raczej grzesznym.- Poprawiłem jego stwierdzenie. Gregory w odpowiedzi ponownie wbił się w moje usta i pocałował mnie z pożądaniem, co ja odwzajemniłem.

- Starczy ci już tej dobroci.- Powiedziałem po chwili i nieznacznie się od niego odsunąłem.- W każdej chwili Heidi może tu wrócić.

- Jak chce, to może wchodzić. Nie obchodzi mnie to. Niech każdy wie, że należysz do mnie i że nie ma prawa mi cię zabrać.- Odpowiedział, patrząc się mi prosto w oczy.

- Trochę to toksyczne, nie uważasz?- Spytałem, odwracając od niego wzrok. Od zawsze nie lubiłem kontaktu wzrokowego, a teraz moja blizna dodatkowo mnie peszyła.

- Toksycznie pociągające.- Odpowiedział i obrócił moją twarz z powrotem w swoją stronę.- Chyba się mnie nie wstydzisz, co?- Spytał, cały czas trzymając rękę w okolicy mojego oka i delikatnie przejeżdżając palcami po znamieniu.

-Nie wstydzę się ciebie. Wstydzę się tego, co zrobiłem. Zawiodłem was...

-Nikogo nie zawiodłeś. Rozumiem, co tobą kierowało. Jesteś naprawdę bardzo silny, żyjąc z takim brzemieniem, jednak to jest już częścią ciebie i chcąc tego uniknąć, możesz zrobić sobie poważną krzywdę. Masz szczęście, że z twoim wzrokiem jest wszystko okej, ale możesz nie mieć tego szczęście drugi raz. Dlatego Erwin,- Złapał mnie za ramiona i obarczył swoim pełnym troski spojrzeniem.- Obiecaj mi, że nigdy już siebie nie skrzywdzisz. Nie wytrzymam, widząc cię ponownie w takim stanie.

-Obiecuję...- Odparłem, po czym mocno go objąłem.- Muszę ci o czymś powiedzieć.- Zacząłem.

-Hm?- Podpytał.

- Miałem dzisiaj sen... koszmar. Był w nim On. Wszedł do tego pokoju i mnie porwał. Obudziłem się na polanie, gdzie w przeszłości bawiłem się z innymi dziećmi z rodziny. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że nagle pojawił się on i mnie... - Zawahałem się przed powiedzeniem tego słowa- zabił.- Na same wspomnienia, po moim ciele przeszły ciarki. Jednak pomimo tego, Pomyślałem, że chciałbym tam wrócić. Jeszcze raz poczuć się jak nie świadome świata dziecko, które ucieka od problemów do zabawy. Poczuć się jak w prawdziwym domu...
Nie powiedziałem mu tego, bo nie ukrywam, że było to głupie. Przecież ta przeszłość wyrządziła mi tyle krzywd, a ja nadal chciałem ją odzyskać.- Ale najdziwniejsze jest to. -Kontynuowałem.- że czułem, że to jest zbyt prawdziwe, aby mogło mi się wydawać. Czułem zapachy kwiatów i szum drzew. Czułem, że naprawdę żyje i naprawdę umieram...

Wtem do pokoju weszła Heidi wraz z Laborantem.
Wzdrygnąłem się i szybkim ruchem uciekłem z objęć Montanhy.

-Już się sobą nacieszyliście?- Spytał ironicznie Michael.

-Nawet jeśli nie, to i tak byś sobie stąd nie poszedł.- Odburknąłem podirytowany tym, że przerwał nam rozmowę.- Co chcesz?

-Mówiłem ci o tym, że twój stan się pogarsza, pamiętasz?- Spytał, na co ja przytaknąłem.- Przyszedłem ci to wytłumaczyć.- Powiedziawszy to, chłopak wytargał zza drzwi tablicę do pisania pisakiem.

"Zajebiście, tak jakbym miał mało zmartwień"- Pomyślałem.





Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz