31. W odwiedzinach

596 54 35
                                    

Cześć, cześć =)

Zastanawiam się, czy nie wrzucić dzisiaj jeszcze jednego rozdziału, bo akurat jest krótszy. No ale nwm.

Wgl powidziwiam osoby, które to komentują.
Nie potrafię pojąć, po co to robicie, ale  bardzo wam za to dziękuję.
Robicie mi w ten sposób dzień <333
________________

Montanha pov:

Czekałem na przyjazd Hanka,  lub jakiekolwiek informacje na temat jego spotkania.

Leżałem na łóżku i myślałem o wczorajszym porwaniu.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że znam tożsamość najniebezpieczniejszej osoby w mieście, osoby, która nie ma pohamowań. Wiedziałem, że każde kolejne spotkanie z nim, lub zły ruch może się dla mnie źle zakończyć, ze względu na to, że oboje wiemy, że widziałem jego twarz.
Pomimo tych obaw, nie uważałem, żeby mógł mnie zabić. Wnioskowałem to po jego wczorajszym zachowaniu, gdy musiał mnie zranić. Był o wiele bardziej delikatny niż na samym początku.
Do tego byłem prawie pewny, że się we mnie zakochał. A co było jeszcze ciekawsze, ja też coś do niego ostatnio poczułem. Nie wiem dlaczego... W końcu był chłopakiem, a ja go pocałowałem...

To wszystko z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej męczące.
W dodatku wiedziałem, że od teraz będę musiał ukrywać mnóstwo rzeczy przed policją i przyjaciółmi.

Pomimo świadomości, że ktoś z moich znajomych spotka się z seryjnym mordercą pod postacią Erwina, będzie niepokojące, to będę musiał zataić ten fakt przed innymi i mieć nadzieje, że nic się nie stanie.

Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi. Zapewne to Over wrócił z lekiem.
Próbowałem się podnieść do pozycji siedzącej, ale moja rana mi na to nie pozwoliła.

- Cześć Grzesiu.- Usłyszałem, po czym zobaczyłem, jak do sali wchodzi Knuckles pod postacią pastora. Oczywiście miał on na sobie okulary, do tego na jego szyi wisiał naszyjnik z krzyżem.- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem.

- Co ty tu robisz?- Sięgnąłem ręką po pistolet, leżący obok na stole. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Co, jeśli się namyślił i przyszedł tu, aby mnie dobić?

- Co ci skarbie? Nie musisz się mnie bać. - Podszedł do mnie i chwycił za wystawioną rękę, na co ja się lekko wzdrygnąłem. - Nie mam na sobie maski, więc nic nie odpierdolę. Nie bój się.- wyszeptał.

- To po co tu jesteś?- Spytałem, na co on wskazał ręką, żeby ktoś wszedł do pomieszczenia.

- Jestem tu, żeby cię wyleczyć.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł...

- Już raz mi zaufałeś, więc zrób to ponownie. Specjalnie dla ciebie przyprowadziłem naszego najlepszego medyka.
Zrobimy to w należny sposób, żebyś mi tu nie umarł. Okej?- Mówił z troską w głosie.

W odpowiedzi pokiwałem niepewnie głową, a on mile się uśmiechnął.

Podeszła do nas dziewczyna, o której wspomniał Erwin. Popatrzyła się na mnie i podwinęła moją koszulkę do góry. Byłem lekko zmieszany tą sytuacją.

- Nic się nie martw, mamy zgodę od szpitala, a ja jestem specjalnie wyszkoloną medyczką.- Jej czuły głos nieco mnie uspokoił.

Knuckles usiadł obok mnie i złapał moją rękę, aby następnie mnie po niej smyrać.
Jego ruchy były bardzo delikatne i pełne miłości.
Następnie chwycił mnie za żuchwę i odchylił moją głowę do góry.

- Nie musisz patrzeć. Po prostu mi zaufaj.- Powiedział cicho.

Poczułem, jak medyczka dotyka okolic mojej rany. Przez lekkie odczucie bólu przymknąłem oczy. Zacząłem mieć wątpliwości, więc postanowiłem dopytać się Erwina, jak to ma dokładnie wyglądać.

- Er...- Zacząłem, ale chłopak nie dał mi dokończyć, przez złączenie naszych warg w pocałunku.

Był strasznie delikatny, w tym, co robił. Nie poznawałem w nim osoby zza maski.

Pomimo tego, że obiecałem sobie kiedyś nie działać impulsywnie, to odwzajemniłem jego działania.
Tym razem pocałunek był intensywniejszy, co zdecydowanie mu się spodobało.

Po chwili nasze usta odsunęły się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Nadal znajdowaliśmy się stosunkowo blisko od siebie, a ja ściągnąłem mu okulary, żeby móc zobaczyć jego twarz w pełnej okazałości.
Chłopak, zszokowany tą sytuacją nie zdążył zareagować na moje działania. Zamiast tego popatrzył się na mnie, lekko zawstydzony.
Jego spadek pewności siebie, gdy pokazywał swoje źrenice, sprawiał że stawał się strasznie uroczy.

- Nie możesz tak robić.- Wyszeptał, po czym zakrył się ręką.

- Zabronisz mi?- Złapałem za jego dłoń i ponownie odsłoniłem.

Wpatrywaliśmy się sobie głęboko w oczy, a nasze palce się splotły, w wyniku złapania za jego rękę.
Jego zimne dłonie spotkały się z moim ciepłem. Było to cholernie przyjemne.

Erwin przybliżył do mnie swoją głowę i przejechał językiem po moim policzku. Po moim ciele przeszły przyjemne ciarki.

Po tym odsunął się ode mnie i powiedział nieco ciszej:

- Wystarczy Grzesiu. Jesteśmy w szpitalu, ale jeżeli chcesz, to możemy się spotkać pod wieczór.- Uśmiechnąłem się, na jego propozycje.

- Z chęcią.- Odpowiedziałem.

- Panowie,- Przerwała medyczka.- Gotowe. Masz na sobie założony bandaż na wszelki wypadek.

- Dziękuję.- Zwrócił się do niej Knuckles.- Będziemy się już zbierać. Do zobaczenia wieczorem, Montanha.- Uśmiechnął się chciwe i obszedł mnie spojrzeniem.

- Erwin, nie musiałeś ukrywać, że masz chłopaka.- Zażartowała medyczka, wychodząc już z pokoju, na co oboje się zarumieniliśmy.

- Weź się tam.- Odpowiedział siwowłosy, również żartując, po czym oboje się zaśmiali.

- No jasne, tylko przyjaciel.- Ostatnie słowo specjalnie przedłużyła.

- No dokładnie... ale nie mów chłopakom, co tu zaszło. Mogliby się wkurzyć.

- No, no. Na pewno byliby zazdrośni.- Przekomarzała się dalej.

- Nie wytrzymam z tobą...

Chłopak, zanim wyszedł, wysłał mi jeszcze spojrzenie na pożegnanie, po czym zamknął drzwi.

Usiadłem na łóżku, ciągle wspominając sobie pocałunek i ten przyjemny kontakt wzrokowy. Na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, gdy tylko pomyślałem o moim spotkaniu z chłopakiem.

Problemem w tym, jednak było to, że wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało.
Nie mogę się przecież umawiać z największym wrogiem policji i masowym mordercą.
Z drugiej strony czuje do niego "to coś", a jego złote oczy i szepty cholernie przyciągają...

Pragnę więcej. Więcej spotkań, więcej pocałunków, więcej rozmów... Ogólnie więcej jego całego. Jednak wiem, że nie mogę. Nie mogę, puki jesteśmy po dwóch innych stronach.

Już teraz mogę przewidzieć, że nie skończy się to dobrze, ani dla nas, ani dla naszych znajomych.
Wiem, że czekają mnie wieczne kłamstwa i problemy związane z obecną sytuacją.
Pomimo tego, aktualnie uważam, że może być warto.

Chociaż wolę nie myśleć w ten sposób, to obecnie uważam, że najważniejsze jest "teraz", a tym, co będzie jutro, będę martwić się potem.

Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz