Montanha pov:
Po obudzeniu się, natychmiastowo usiadłem i rozglądnąłem się naokoło. Byłem w szpitalu, co nie ukrywam, że nieźle mnie zdziwiło. Nie pamiętałem nic z wczorajszego dnia i byłem pewny, że nadal jestem w bazie Zakszotu.
- Grzechu, weź tak, nie strasz.- Usłyszałem głos Hanka.
- O co ci chodzi i jak się tu znalazłem?
On w odpowiedzi pokazał mi pustą już strzykawkę. Wtedy zacząłem sobie przypominać, co tu robię.
- Montanha, ty przez chwilę nie żyłeś. - Powiedział poważnym głosem.
- Czekaj, co?
- To coś cię zabiło, a następnie ożywiło.
- Nie no, weź sobie, ze mnie nie żartuj.- Over spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Rzeczywiście było tak, jak mówił. - Czy mówiłeś komuś o tym? - Wskazałem palcem na przedmiot, a on pokręcił głową na "nie".
- Zdajesz sobie sprawę, jakie to było kurwa nierozsądne?!
- Być może.- Odwróciłem wzrok.- Ile to trwało?
- Jakieś 15 minut.
Do sali weszła Maryjka.
- O kurwa, ty żyjesz...
- Yhm...- Mruknąłem pod nosem.
- Skoro masz się dobrze, to powiesz mi może, co to za substancja znajduje się w twojej krwi.- Hank milczał, a ja odwróciłem głowę. - Musisz mi powiedzieć, inaczej nie będę mogła ci pomóc.
- Ale ja nie potrzebuje pomocy...- Powiedziałem cicho.
- Jak nie potrzebujesz? Ty widziałeś swój stan?!
- Jest okej. Naprawdę.
- Zobaczymy... Hank wyjdź, proszę z sali. Przebadam go.- Powiedziała ze zmęczeniem w głosie.
Policjant popatrzył się na mnie z zawiedzeniem i wyszedł.Medyczka podeszła do mnie i podniosła koszulę. Widząc mnie, zaniemówiła z wrażenia.
- Jak to się stało? Przed chwilą miałeś pełno ran.
Milczałem.
- eh..- westchnęła.- Czyli nic ci już nie jest. Tak?
- No, mogę już iść? Mam robotę.
- Wolałabym, żebyś został na obserwacji jeden dzień. Przydałoby się zbadać twoją krew.
- Ale ja nie mam czasu, muszę iść na służbę.
- Na pewno nie. Jeśli nie chcesz zostać w szpitalu, to chociaż przesiedź ten dzień w domu.
- Chociaż godzina, a potem wrócę na obserwację. Proszę, daj mi stąd wyjść, bo zwariuję.
- No dobra, ale nie pakuj się w żadne strzelaniny. Zwykły patrol, a potem wracasz tutaj.
- Dzięki.- Powiedziałem, po czym szybko się ubrałem i wybiegłem.
Podbiegłem po radio i zgłosiłem na nim:
- 406, status 1.
- Czy to Gregory Montanha we własnej osobie?- Usłyszałem. - Ty żyjesz?!
- No tak wyszło.
- 03 (Lincoln) do 406, oczekujemy na ciebie w biurze?
- 10-4 (przyjąłem) już idę.
Gdy wszedłem do pomieszczenia, czekało tam na mnie biuro szefa i Hank, który zapewne przekazał im wcześniej moje zeznania.
- Cieszę się, że cię widzę.- Zaczął Alex.
CZYTASZ
Miłość pod maską- Morwin
AcciónZakszot- zorganizowana grupa przestępcza przejmuje Los Santos. Ich nieprzerwaną passę udanych akcji podczas prostego napadu zakańcza Gregory Montanha- policjant z LSPD. Obie strony wiedzą że ich drogi się tu nie rozejdą. Czy poniesie jakieś konsekwe...