12. Jesteś gotowy?

625 47 1
                                    

Erwin pov:

- Już jestem. -Powiedziałem na radiu.- Jak tam idzie?

- Na spokojnie. Mamy ich. Będziemy za trzy minuty. - Usłyszałem.

- Mam nadzieje, że dobrze potraktowaliście naszych gości.

- Się wie.

- W takim razie czekam na wasz powrót. Dia, Wszystko gotowe?

- Już kończę. Właśnie montuje pancerną szybę.

- Nie wiem, po co ci ona, ale wiem, że już mi się to podoba. Kiedy będziecie na miejscu, zaprowadźcie do mnie tego całego Montanhę, a dziewczynę odstawcie do poczekalni. Poczeka na swoją kolej.

- Okej. - Odpowiedziała.

- San, jak już będziecie, to oprowadź policjanta tak jak zawsze, z grzeczności. A potem oddaj go w moje ręce, porozmawiamy sobie.

Po tych słowach pozamykałem programy, dzięki którym policjant mógł się czegokolwiek o nas dowiedzieć.

- Ja pierdole, kolejne dwa pogrzeby do odprawienia.- Powiedziałem sam do siebie. - Przecież ja tylko dodaje sobie roboty. - Westchnąłem, po czym obróciłem swój fotel, a narzędzia i konsole zasłoniłem kotarą, która wysunęła się z sufitu.

- Chyba wszystko gotowe. - Mruknąłem pod nosem i zadzwoniłem do Rifta z mojej prywatnej simki, sprawdzić jak się czuje, bo dawno nie gadaliśmy.

- Cześć tato, co u ciebie?

- No witam. Dawno nie dzwoniłeś.

- Wiem, mam sporo roboty na zakonie. - Skłamałem.- Jak się czujesz? Jak w pracy? - Spytałem zatroskanym głosem.

- Jest okej, chociaż mieliśmy dzisiaj rano włamanie na kod 8. Zakszot zaatakował.

- Co? - Zmarszczyłem brwi. Nie wydawałem przecież polecenia, żeby ktoś tam przychodził.

- No taki jeden typ wbił, ale nawet nikogo nie zranił.

Ja pierdole. Wcześniej podejrzewałem, że Vasquez coś kombinował, a teraz wszystko stało się jasne. Chłop wbił się na komisariat, w momencie, gdy wszyscy byli w jednym miejscu. Zagroził nie tylko sobie, ale też nam.

- Czyli nic ci nie jest?- Kontynuowałem rozmowę, tak jakbym o niczym nie wiedział.

- Tak właściwie to właśnie wyszedłem ze szpitala, po dwukrotnym porażeniu prądem.

- Jak? Przecież powiedziałeś, że nikogo nie zaatakował.- Udawałem zdziwienie.

- Właśnie nie wiem. Musieli mi coś wczepić, gdy mnie porwali.

Gdy to usłyszałem, w mojej głowie pojawiły się myśli, powodujące wyrzuty sumienia. Żeby je rozwiać, wciągnąłem trochę proszku. Od razu poczułem mocne działanie.

- Ale wszystko okej?

- Odpoczywam, ale z tego, co słyszałem, to złapali jakąś dziewczynę z...- Nie dokończył. Słyszałem, jak upada na ziemie. Zapewne było to spowodowane wciśnięciem przeze mnie jednego z przycisków na jego pilocie.

Zakończyłem rozmowę, totalnie olewając jego stan. Napiłem się kilka łyków whisky i zadzwoniłem wkurzony do Vasqueza.

- Byłem pijany, to się więcej nie powtórzy. Przepraszam.- Zaczął się tłumaczyć, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

- Czy możesz mi powiedzieć, co ty odpierdalasz?!- Krzyknąłem na niego przez telefon.

- Ta... sorry. Możemy uznać, że ta akcja z kajdankami, była moją karą za to. Jesteśmy kwita?

Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz