Erwin pov:
- Już jestem. -Powiedziałem na radiu.- Jak tam idzie?
- Na spokojnie. Mamy ich. Będziemy za trzy minuty. - Usłyszałem.
- Mam nadzieje, że dobrze potraktowaliście naszych gości.
- Się wie.
- W takim razie czekam na wasz powrót. Dia, Wszystko gotowe?
- Już kończę. Właśnie montuje pancerną szybę.
- Nie wiem, po co ci ona, ale wiem, że już mi się to podoba. Kiedy będziecie na miejscu, zaprowadźcie do mnie tego całego Montanhę, a dziewczynę odstawcie do poczekalni. Poczeka na swoją kolej.
- Okej. - Odpowiedziała.
- San, jak już będziecie, to oprowadź policjanta tak jak zawsze, z grzeczności. A potem oddaj go w moje ręce, porozmawiamy sobie.
Po tych słowach pozamykałem programy, dzięki którym policjant mógł się czegokolwiek o nas dowiedzieć.
- Ja pierdole, kolejne dwa pogrzeby do odprawienia.- Powiedziałem sam do siebie. - Przecież ja tylko dodaje sobie roboty. - Westchnąłem, po czym obróciłem swój fotel, a narzędzia i konsole zasłoniłem kotarą, która wysunęła się z sufitu.
- Chyba wszystko gotowe. - Mruknąłem pod nosem i zadzwoniłem do Rifta z mojej prywatnej simki, sprawdzić jak się czuje, bo dawno nie gadaliśmy.
- Cześć tato, co u ciebie?
- No witam. Dawno nie dzwoniłeś.
- Wiem, mam sporo roboty na zakonie. - Skłamałem.- Jak się czujesz? Jak w pracy? - Spytałem zatroskanym głosem.
- Jest okej, chociaż mieliśmy dzisiaj rano włamanie na kod 8. Zakszot zaatakował.
- Co? - Zmarszczyłem brwi. Nie wydawałem przecież polecenia, żeby ktoś tam przychodził.
- No taki jeden typ wbił, ale nawet nikogo nie zranił.
Ja pierdole. Wcześniej podejrzewałem, że Vasquez coś kombinował, a teraz wszystko stało się jasne. Chłop wbił się na komisariat, w momencie, gdy wszyscy byli w jednym miejscu. Zagroził nie tylko sobie, ale też nam.
- Czyli nic ci nie jest?- Kontynuowałem rozmowę, tak jakbym o niczym nie wiedział.
- Tak właściwie to właśnie wyszedłem ze szpitala, po dwukrotnym porażeniu prądem.
- Jak? Przecież powiedziałeś, że nikogo nie zaatakował.- Udawałem zdziwienie.
- Właśnie nie wiem. Musieli mi coś wczepić, gdy mnie porwali.
Gdy to usłyszałem, w mojej głowie pojawiły się myśli, powodujące wyrzuty sumienia. Żeby je rozwiać, wciągnąłem trochę proszku. Od razu poczułem mocne działanie.
- Ale wszystko okej?
- Odpoczywam, ale z tego, co słyszałem, to złapali jakąś dziewczynę z...- Nie dokończył. Słyszałem, jak upada na ziemie. Zapewne było to spowodowane wciśnięciem przeze mnie jednego z przycisków na jego pilocie.
Zakończyłem rozmowę, totalnie olewając jego stan. Napiłem się kilka łyków whisky i zadzwoniłem wkurzony do Vasqueza.
- Byłem pijany, to się więcej nie powtórzy. Przepraszam.- Zaczął się tłumaczyć, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
- Czy możesz mi powiedzieć, co ty odpierdalasz?!- Krzyknąłem na niego przez telefon.
- Ta... sorry. Możemy uznać, że ta akcja z kajdankami, była moją karą za to. Jesteśmy kwita?
CZYTASZ
Miłość pod maską- Morwin
ActionZakszot- zorganizowana grupa przestępcza przejmuje Los Santos. Ich nieprzerwaną passę udanych akcji podczas prostego napadu zakańcza Gregory Montanha- policjant z LSPD. Obie strony wiedzą że ich drogi się tu nie rozejdą. Czy poniesie jakieś konsekwe...