52. Szefitek

549 40 23
                                    

Montanha pov:

- Czemu ten pies jest rozkuty?- Zarzucił ostro.

- Nie pies, ale Gregory, mój chłopak.- Siwowłosy zbliżył się do mnie, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.- Nauczyłbyś się trochę szacunku.

- Ale to jest policjant.

- To jest partner twojego szefa i mógłbyś w końcu przyjąć tą wiadomość.
Jednak jeśli ci to pomoże, to już go skuję.- Popatrzył się na mnie, a ja pokiwałem głową, dając znak, że nie mam nic przeciwko.
Erwin, widząc to, obszedł mnie, a na moje ręce zostały założone kajdanki.

Czy mi się to podobało?
Średnio, ale jeśli mogło to jakoś pomóc, to nie miałem wątpliwości, że jego decyzja jest słuszna.
Zresztą ufałem mu i wiedziałem, że nic mi się nie stanie.

- Dziękuję.- Odparł mężczyzna.

- I tyle?- Spytał lekko poddenerwowany Knuckles.

- I przepraszam.- Dopowiedział.

- Kogo przepraszasz?- Zdziwiła mnie stanowczość złotookiego. Pokazywał, że to on tu rządzi.

- Szefa.

- Lepiej. A teraz wracaj do zakładników.- Mężczyzna, na wydane polecenie wrócił na górę.

- Erwin, przepraszam...

- Nie masz za co, powinienem był nad sobą panować.- Uśmiechnął się do mnie.- A ten mężczyzna...

- Nie tłumacz się.- Przerwał.- rozumiem jego reakcję. To przeze mnie musiał ci pomóc.

- Przepraszam, że sprawiłem ci kłopoty.

- Nie masz za co się obwiniać. Powiedz lepiej, o co chodzi z tabletkami.

- To takie środki... Zresztą nieważne...

- Właśnie, że ważne.

- Lepiej, żebyś nie wiedział...

- Nie naciskam, ale wolałbym jednak wiedzieć, czym faszeruje się mój partner.

Erwin przerwał na chwilę naszą rozmowę, wysłuchując czegoś na radiu.

- Są psy.- Zmienił temat.

- Macie jakieś problemy?

- Nie, ale mam się pokazać.

- Rozstrzelają cię, jak pójdziesz samemu.

- Dlatego biorę ciebie.- Złapał mnie za ramię i poprowadził, nie dawając mi możliwości reakcji.- Stój i nie odzywaj się niepytany, a wszystko będzie okej.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł...

- Spokojnie. Nie dam im cię zranić.

- Niech ci będzie...- Zgodziłem się niechętnie.

Znaleźliśmy się obok wszystkich zakładników. Było ich chyba z dwudziestu.
Podszedła do nas jeszcze jedna osoba ze związanym oficerem.

- Zabierz go i wyjdź się pokazać. Będę cię obstawiać, jakby co.- Powiedział do nas zamaskowany mężczyzna.

- Rozumiem.- Odparł Knuckles i złapał jedną ręką mnie, a drugą Zaca, który również był zakładnikiem.
Zmartwił mnie trochę fakt, że on też tu jest, ale nie miałem co z tym zrobić.

Przeszliśmy w trójkę przed wyjście z budynku.

- Tommy Nelson, numer odznaki 301.- Powiedział kapitan i popatrzył się na nas, po czym wcelował się w Erwina.

Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz