35. Czas zmian

553 49 37
                                    

Cześć, cześć

Nie będzie mnie przez parę dni w domu, więc nwm jak z nowymi rozdziałami, ale postaram się wrzucać codziennie po jednym.
________________________

Erwin pov:

- O czym ty mówisz?- W moim głosie było słychać drgania, spowodowane lekkim strachem, przed tym, co wymyślił chłopak.

- Przyprowadziliśmy dzisiaj do bazy pewną osobę.- Kontynuował.

- Carbo...- Mój oddech przyśpieszył, a powoli zacząłem wpadać w panikę.

Poczułem, że opaska zostaje ściągana z moich oczu. Zobaczyłem przed sobą Rifta, który zapewne jeszcze spał. Obok niego stał Speedo z nożem w ręce.

- Albert, obudź go.

Nie potrafiłem uwierzyć, że ktoś taki, jak Speedo pozwolił się dobrowolnie w to wplątać. Przecież to był jego tata.

Chłopak uderzył Policjanta, a ja odruchowo wstałem, chcąc zaprzestać jego działań. Nie pozwolił mi na to jednak David, który chwycił mnie za ramię, gdy tylko się poruszyłem.

- Co jest? Gdzie ja do kurwy jestem?- Spytał Tom, który właśnie się obudził.

- Witam, ojcze.- Zaczął Albert.- Ponownie się widzimy, jednak dzisiejszy dzień, będzie ostatnim...

- Co?!

- Być może dostaniesz wyjaśnienia, od drugiego z nas, jednak na razie, ustalmy, że nie musisz nic więcej wiedzieć.- Rift wymienił się ze mną spojrzeniami. Wiedziałem, że mnie nie poznaje, ale zdecydowanie chce wiedzieć, kim jestem.

Chciałem coś powiedzieć, ale... nie potrafiłem. Patrzyłem się w jego smutne i pełne żalu oczy.

- Ściągnij maskę i się pokaż.- Zwrócił się do mnie Nicollo.

- Nie zmusisz mnie...

- Inaczej ktoś ucierpi.- Skierował swój wzrok w stronę Rifta.

- Mów.- Wyszeptał do mnie David.

"Kurwa"- Pomyślałem. Nie mając innego wyboru, ściągnąłem maskę.

- Co ty tu...- Odebrało mu mowę.

- Tato... Przepraszam. Nie tak miało być.- Nie potrafiłem spojrzeć się mu w oczy. Czułem się winny temu wszystkiemu.
Upadłem ponownie na krzesło.

- Dlaczego?- Nie było mu dane dokończyć. Speedo uderzył go ponownie w brzuch i włożył mu coś do buzi, żeby nie mógł mówić.

- A teraz, albo będziesz się przyglądał, albo oszczędzisz mu cierpienia. Obok ciebie leży nóż. Wiemy, że potrafisz zabić osobę bezboleśnie.

- Wiesz, że tego nie zrobię...- Mój głos się załamywał.

- To przez ciebie znajduje się on w takim miejscu. Erwin,- Zniżył ton.- To przez to, że stałeś się słaby.

- Błagam, nie róbcie tego.- Parę gorzkich łez padło na podłogę.

- W takim razie. Albert, działaj.- Po tych słowach chłopak wyciągnął nóż.

- Przestań...- Ponownie wstałem, przewracając krzesło. Uwolniłem sobie ręce, żeby móc zareagować.

- Gdzie się wybierasz?- Spytał się mnie Gilkenly, łapiąc za moje nadgarstki i odciągając.

Speedo naciął skórę na ręce policjanta.

- Nie rób tego.- Mój głos stał się bardziej piskliwy, co było spowodowane cierpieniem, jakie odczuwałem.

Odwróciłem wzrok, na co Carbo złapał mnie za włosy i siłą obrócił z powrotem moją głowę.

- Będziesz się przyglądał, co zrobiłeś. Poczekam, aż się złamiesz.- Po tych słowach podszedł do Rifta i przebił jego dłoń. Robił to powoli i zapewne boleśnie.

Gdy tylko to zobaczyłem, zacząłem wpadać w jeszcze większą panikę. Obraz zaczął rozmywać mi się przed oczami.

- Carbo... Nie wytrzymam.- Wyszeptałem. Na widok kolejnych zadawanych ran, zaczęło mi się kręcić w głowie.

- Co cię nie zabije, to cię wzmocni.- Zacytował moje dawne słowa.- Wiem, że to nie ma, jak cię zabić. Najwyżej zemdlejesz, a wtedy po obudzeniu będziemy kontynuować.- powiedział niewzruszony.

- Błagam cię... przestań...- Z moich oczu w masowej ilości płynęły łzy, a serce nawalało jak szalone.

- Możesz to szybko zakończyć.- Wyciągnął do mnie rękę z nożem.

- Nie każ mi tego robić...

Nie dostałem odpowiedzi.

Patrzyłem, jak na ciele Toma pojawiają się kolejne, coraz to poważniejsze rany. W jego oczach było widać cierpienie.

- Erwin, działaj.- Wyszeptał do mnie cicho San, który właśnie do nas podszedł. Popatrzyłem się na niego swoimi szklistymi oczami, które jak zawsze były zakryte przez okulary.- Skróć jego cierpienie, inaczej nie odpuszczą.- Powiedział mi do ucha.

Spojrzałem się na broń i sięgnąłem po nią drżącą ręką. Nicollo uśmiechnął się, gdy zobaczył moje działania.

- Speedo, przestań. Chyba robimy progres.

Gilkenly puścił moje ręce, a ja podszedłem do Toma.

- Tato...- Zacząłem.- Chociaż, nie jesteś moim prawdziwym ojcem, wiedz, że zawsze cię za niego uważałem.
Dziękuję ci za wsparcie w trudnych chwilach. Dziękuję za wielokrotne zaproszenia do policji, jednak jak już wiesz, nie mogłem ich przyjąć.
Dziękuję ci za pomoc przy zakonie.
Dziękuję ci za zajmowanie się matką, gdy ja byłem zajęty.
Dziękuję ci za to, że zawsze przy mnie byłeś i nawet nie wiesz, ile to dla mnie zawsze znaczyło.
Przepraszam, że ukrywałem przed tobą, moją tożsamość, jednak musiałem się ukrywać.
Przykro mi, że dzisiaj wszystko się zakończy, ale widocznie tak chciał Bóg. Powiedziałbym, że spotkamy się w niebie, ale wiem, że nie zasługuję na miejsce w nim, obok ciebie...
Pozwól, że zakończę twoje cierpienia.- Po tych słowach zacisnąłem dłoń na broni i przymierzyłem się do uderzenia.

Albert wyciągnął materiał z jego buzi i spytał:

- Ostatnie słowa?

- Panowie... Nie spodziewałem się tego po was, jednak pomimo tego, życzę wam powodzenia w dalszym przestępczym życiu. Przekażcie, proszę list do Lucynki, są w nim wszystkie rzeczy, jakie chciałbym jej powiedzieć przed śmiercią.- Podał kawałek papieru w naszą stronę. Został on odebrany przez Alberta.

- Erwin, - Speedo Wziął głęboki wdech.- Działaj.

Po tych słowach z łzami w oczach wbiłem nóż w Rifta. Zapewniłem mu szybką i bezbolesną śmierć.
Widać było po nim, że był na to gotowy. Niestety inaczej było ze mną.
Nie docierało do mnie, co właśnie zrobiłem. Wyrzuciłem z ręki nóż i upadłem na podłogę. Mój oddech nie potrafił się uspokoić, a całe moje ciało drżało.

Miłość pod maską- MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz