Montanha pov:
- Co chciałeś?- Zaczął. Było po nim widać, że chce jak najszybciej skończyć tę rozmowę i się stąd usunąć.
- Dowiedzieć się, dlaczego postanowiłeś dołączyć do Zakszotu.
- Z trzech powodów.
- Jakich?- Oparłem się rękami o stół i popatrzyłem mu prosto w oczy.
- Ze względu na Sana i dobrego znajomego, którzy tu pracują.
- Czyli zostawiłeś mnie i współpracowników z policji na rzecz tych dwóch osób.
- Nie tylko, ale tak.
- Czyli nic dla ciebie nie znaczyłem?!
- Znaczyłeś, a teraz mam lepszy kontakt z kuzynem, z Dią, który również jest moim przyjacielem i z tobą, jako że jesteś chłopakiem mojego szefa.
- Dia jest w to zamieszany?
- Yhm.- Odparł.- Z resztą nie tylko on.
- Powiedz mi, co wiesz.
- Chyba zwariowałeś.- Powiedział prześmiewczo.
- Co cię przed tym blokuje? Przecież nie ma już kamery, sam ją usunąłeś.
- Gdyby tylko ona była blokadą... Spytałbyś się mnie 3 godziny wcześniej, a całkiem możliwe, że byś się dowiedział.
- O czym ty mówisz?
- No kurwa masz mózg? Przecież chyba logiczne, że skoro nie mogę powiedzieć ci tamtych informacji, to o tych też się nie dowiesz.
- W takim razie, w jaki sposób mam się dowiedzieć?
- Zapytaj swojego chłopaka. Ukrywa przed tobą znacznie więcej, niż ci się wydaje.- Uśmiechnął się przebiegle.
- Dobra... Jakie są pozostałe powody twojego dołączenia do Zakszotu?
- Wybijanie im głupich pomysłów z głowy. Pamiętaj, że nadal jestem osobą, która jest raczej przeciwna przestępczym działaniom.
- Dlatego dołączasz do grupy przestępczej?
- Jestem tu tylko od zajmowania się porwanymi osobami i przesłuchiwaniem ich. W mojej umowie jest wyraźnie napisane, że nie będę musiał nikomu nic robić.
Co więcej, staram się odciągać ich od brutalniejszych rzeczy.
A jakby cię to interesowało, to podczas, gdy my tu sobie rozmawiamy, dwa pokoje dalej cierpi twój zasrany szef policji, więc nie dziw się moim zachowaniem.
- W takim razie idź. Droga wolna.
- Po pierwsze, mają moją lokalizację, więc nie mogę tak o sobie pójść, a po drugie już i tak nic nie zdziałam.- Założył ręce za głowę.- Weź lepiej przemów Erwinowi do głowy, bo może ty tego nie widzisz, ale u nas mamy zapierdol przez jego ostatnie zachowanie.
- Co?- Spytałem, nie ukrywając swojego zdziwienia.- W ciągu jednego dnia wysłał trzech swoich ludzi na ostry dyżur.
Kurwa, oni już na to nie reagują, bo wiedzą, że nic nie zdziałają.
- Z czego to wynika?
- Z jego wybuchowości. Co prawda przyjmuje na to leki, ale z czasem działają coraz gorzej. Z tego, co słyszałem, wszystko zaczęło się od śmierci Rifta.
Dołącz do Zakszotu, a się przekonasz.
Montanha, musisz zareagować, zanim będzie za późno.
- Nie wydaje mi się, żebym mógł coś zdziałać, współpracując z wami. Nie jeden pragnie mojej śmierci.
- Kurwa, ty słyszałeś najnowszy plan Erwina?!
- No tak. Chce zamienić high command, żeby mógł się z nimi dogadać.
- Nie wydaje ci się to przesadą?
- Co w tym złego? Przecież chce to załatwić przez rozmowę. Powinieneś się cieszyć.
- Już jedna osoba przez to nie żyje, a zapewne nie skończy się na niej. Myślisz, że dopuszczą największego przestępcę w mieście do dogadania się z policją?
- W planach jest usadzenie na wysokie stanowiska korumpów i mnie. Co może pójść nie tak?
- A myślisz, że w jaki sposób do tego doprowadzi? Skąd ma niby mieć jakieś wpływy w policji?
- Tak właściwie, to jest w niej oficerem...
- Kto?! Erwin?!
- No tak... Ale popatrz na to z drugiej strony. Dzięki temu plan ma większe szanse na powodzenie.
- Może i tak, ale nie wydaje ci się to niebezpieczne dla miasta?
- Odezwał się zdrajca. Co cię tak to nagle interesuje?
- Już ci mówiłem, że staram się uspokoić sytuacje i przydałabym się w tym twoja pomoc.
- Czy ty chcesz mnie przekonać do odejścia z policji?
- Chcę cię przekonać do uspokojenia twojego kochanka, zanim przyjdzie mu do głowy jakiś jeszcze bardziej pojebany pomysł. W dodatku ktoś musi zająć się jego psychiką.
- Dobra... Pomyślę nad tym.
- No alleluja...
- Swoją drogą mówiłeś o jeszcze jednym powodzie dołączenia do Zakszotu.
- Yhm...- Odparł niechętnie i odwrócił wzrok.
- Hank?- Spytałem zdziwiony jego reakcją.
- Nie musisz wiedzieć.- Wstał od stołu i ruszył w stronę wyjścia. Pociągnął za klamkę, ale drzwi nie chciały się otworzyć.
- Siadaj tu.- Powiedziałem stanowczo.
- Kurwa Erwin...- Wymruczał i chwycił za radio.
Gdy podniósł rękę, rękaw lekko osunął się w dół, a pod nim zauważyłem coś pokroju bandażu. Złapałem za rękę chłopaka, na co ten skrzywił się z bólu i odtrącił moją dłoń.
- Co to jest?
- Nic...- Odwrócił się.
- Odpowiedz!
- Kurwa, mam wszczepione urządzenie nadzorujące. Zadowolony?!
- Sprecyzuj.- Podszedłem do niego.
- Nie.- Odpowiedział stanowczo i odtrącił mnie od siebie, uderzając w moją rękę.
W tej chwili drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł Knuckles.
- Odpowiedz na pytanie.- Powiedział z dziwnym spokojem w głosie.
Co on tu niby robił i skąd wiedział, o czym rozmawiamy?- Przecież wiesz, że nie mogę.
- Bardzo ładnie. A wiesz, czego jeszcze nie możesz?- Podszedł do chłopaka i szybkim ruchem, przycisnął tyłem do ściany.- Dotykać mojego chłopaka. Over, nie powaliło cię?! Rozumiem, że nasza ostatnia rozmowa nic nie dała i mam ją powtórzyć?!
- Nic mu nie zrobiłem!
- Jeszcze nie, ale mam o tobie wszystkie informacje i znam twoje zamiary.- Jeszcze bardziej go docisnął.
- Poniosło mnie... Przepraszam.- Wycedził.
- No właśnie widzę, a za nieposłuszeństwo jest kara.
- Erwin, przestań.- Powiedziałem, widząc co się odpierdala.
- Grzesiu...- Natychmiastowo puścił chłopaka i się od niego odsunął, orientując się, że nadal tu jestem.- Kurwa, to nie tak...
- Co nie tak? Co ty przede mną ukrywasz?
- Grzesiu ja...- Można było po nim poznać, że jest zmieszany zaistniałą sytuacją.
- Szefie, ręce do góry. Pójdziesz się teraz uspokoić.- Powiedział Over, który w tym czasie zdążył wstać i wcelować się w siwowłosego.
- Co ty robisz?- Spytałem.
- Panowie, zapraszam do szóstki.- Powiedział na radiu, po czym wystrzelił pocisk. Erwin powoli zsunął się na podłogę, przy czym chwyciłem go, aby nic sobie nie zrobił.
- Kurwa Hank, co ty odpierdalasz?
- Kulka usypiająca. Gdyby nie to, skończyłbyś nieprzytomny.
- Przecież nic się nie działo! On nic by mi nie zrobił!
- Tak samo mówili inni podczas tego typu sytuacji. Mówiłem ci, że trzeba się nim porządnie zająć.
- Ale na chuj tak reagujesz?!
- Widzę, że się nie dogadamy.- Wymierzył we mnie z pistoletu.- Teraz mogę cię bezkarnie uśpić.
- Ty sobie żartujesz?
- Obudzisz się, gdy sprawa się uspokoi. Nie musisz wszystkiego widzieć, a im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.- Po tych słowach wystrzelił kolejny pocisk w moją stronę.
CZYTASZ
Miłość pod maską- Morwin
ActionZakszot- zorganizowana grupa przestępcza przejmuje Los Santos. Ich nieprzerwaną passę udanych akcji podczas prostego napadu zakańcza Gregory Montanha- policjant z LSPD. Obie strony wiedzą że ich drogi się tu nie rozejdą. Czy poniesie jakieś konsekwe...