Dzięki Informacjom z listu do Rogacza zakon zaczął poszukiwać horkruksów. I robił to sukcesywnie. Syriusz nie chciał widzieć nigdy listu. Wierzył, że Regulus był po ich stronie. Jednak nie czuł parcia, aby zajrzeć. James był dzięki temu spokojniejszy.
Niszczenie zaklętych przedmiotów jednak miało swój skutek. Wojna. Nastąpiła bardzo szybko. I niestety miejscem jej przebiegu okazała się kryjówka Zakonu Feniksa.
Śmierciożercy zaatakowali zameczek Albusa.
Nie było łatwo. Walka była krwawa. Do pomocy zakonowi przyłączyli sie czarodzieje z okolic. Nie jedni przybyli z dalsza.
Krew zalewała już ruiny kryjówki.
Wszyscy sie rozdzielili.
James odpierał ataki trzech na raz gdy nagle wielki wybuch odrzucił śmierciożerców w dal.
Rogacz podniósł wzrok. Z czoła spływała mu stróżka krwii, a okulary były całkiem popękane.
Zobaczył w oddali zamaskowaną postać. W czarnej szacie…i w fedorze…skądś kojarzył to nakrycie głowy..skądś kojarzył te szaty..serce mu zamarło. Rzucił sie w pogoń za uciekającym niby widmem…Syriusz wręcz jak maszyna. Nie przerywał ataków. Mimo iż był wykończony. Rzucał zabawnymi tekstami do wrogów.- O Barbie- wystrzelił, gdy zaklęciem zrzucił maskę Malfoyowi.
Dostał jednak zaklęciem i uderzył o ścianę daleko za sobą gubiąc różdżkę.Remus nigdy nie czuł sie doskonały w boju. Wolał obmyślać strategie. Teraz jednak walczył. Odbijał wrogie zaklęcia. Pojedynki nie były jego mocną stroną, a martwił się z tyłu głowy o Syriusza. Nie wiedział gdzie jest. Strzelał i uciekał. Strzelał i uciekał… zbiegł ze schodów ale nie do końca bo część zawaliła się. Kątem oka zauważył jak Syriusz leży pod ścianą. A potem zielona błyskawica przeszywa jego ciało, a to bezwiednie opada na bok.
Serce Lupina staje w tym momencie. Nagle schody pod nim zawalają sie, a on spada w przepaść upuszczając przy tym swoją różdżkę. Zamyka oczy, gdy tylko jego cioło uderza o zimną, kamienistą podłoge……
Podnosi sie nagle zalany zimnym potem. Otwiera szeroko oczy nabierając powietrza w płuca. Z oczu leją sie nie kontrolowane łzy. Dłonie drżą. Nie może sie uspokoić z przerażenia.
Nagle gorące, miłe ramie obejmuje go od boku. Masuje i przyciąga do swojej nagiej piersi. Pokrytej runami.
Teraz oddech sie uspokaja. I dłonie tak nie drżą. Cichy szloch tłumi się coraz bardziej.-Znowu zły sen Remi?
Syriusz gładził go po włosach, a ten pokiwał głową, gdy kładli sie z powrotem na pościeli.
-Znowu on..Wojna..boje sie..Syriuszu..jestem taki słaby..boje sje..tak bardzo sie boje. Nie chce. Nie chce walczyć. Nie chce patrzeć jak umieramy…nie.. zawsze tak samo… ja nie chce umierać. Nie chce abyś zginął..- płakał wtulony w nagie ciało ukochanego.
-Ćsiii już dobrze.. Lunio spójrz na mnie. Spójrz mi w oczy..wiem, że sie boisz. Kochanie..-złapał jego podbródek i nakierował jego twarz na swoje oczy- boisz sie..ja też sie bardzo boje… ale będziemy walczyć. Musimy.. pamiętasz..jak.. w szkole pojedynkowaliśmy sie ze ślizginami?
Pamiętasz?Remus pokiwał głową. Zawsze wyglądało to identycznie. Któraś strona prowokowała drugą. Zaczęły sie walki na korytarzu…ale huncwoci mieli tajną broń. Wygłupy. Zamiast atakować ich normalnymi zaklęciami. Atakowali ich totalnie randomowymi. Głupimi czarami. Tak rozpraszali ich i wygrywali…kończyło sie to jednak szlabanem, bo albo cały korytarz zmieniał kolory, albo jakieś okno było wybite.
Na te wspomnienie obaj zaśmiali się cicho.-Po wszystkim jak przeżyjemy…chciałbym, abyśmy wzięli ślub.
-Ślub?! Czy ty mi sie oświadczasz?!
-Nie… jeszcze nie…
-Nie wiemy czy przeżyjemy ….
-Poradzimy sobie kochanie. Musisz być dzielny. Musisz być dzielny Remus.. Dzielny…dzielny…
…
Remus oddychał spokojnie. Otworzył oczy i zobaczył, że stoi w środku wojny. Gdzieś za gruzami. W oddali Syriusz strzelał zaklęciami. Jamesa już nie dało sie zlokalizować..
Zatrzymał sie, aby pomyśleć. Było ciężko…tracili siły..Dumbledore też gdzieś zniknął. Jakby zostali sami..nagke dotarło do niego..-Tak jak w szkole..SYRIUSZ!Black spojrzał tylko kontem oka. Odbił zaklęcie i pobiegł do miejsca, gdzie ukrywał sie Remus
-Wszytsko okej kochanie? Jesteś strasznie blady. Bałem sie, że zem..-Nie dokończył bo Lupin go mocno pocałował, ale krótko
-Jesteś geniuszem kochanie. Wygramy z nimi.
-Wiem, że jestem..ale nie wiem jak?
-Jakis czas temu w nocy uspokajałeś mnie po koszmarze.
-Tak było…
-Powiedziałeś, że będzie jak w szkole
-Tak..jak widać troche kłamałem
-Nie. Patrz. Oni wiedzą czym atakujemy…a jak ich zdezorientujemy…tooo?
-Jestem genialny! Trzeba to powiedzieć reszcie!
-Plan czy to, że jesteś genialny.
-To chyba jasne, że to drugie.
Remus spojrzał na niego spod byka.
-No i plan też…
-No to szybko. Ja w lewo ty w prawo..Syriusz..masz wrócić cały i zdrowy do mnie
-Ty też Remus.
-Zabije cie jak zginiesz.
-zrozumiałem.
Rozdzielili się. Wszyscy słuchając tego nie do końca chcieli wierzyć w powodzenie tego..jednak…
Okazało sie to idealnie skuteczne. Śmierciożercy tracili głowe. Nie wiedzieli co mają robić, kiedy uderzały w nich motylki. Skała obok zamieniła sie w nosorożca..ich maski zmieniały sie w musztarde..Walka skończyła sie wcale nie tak długo potem.
Gdy kurz opadł Remus zaczął szukać swojego ukochanego.-Syriusz! Syriusz? Łapaaaa!
Biegał po całych ruinach coraz bardziej sie bojąc. Zobaczył nagle postać w dymie..padła na kolano nagle kaszląc przeraźliwie.
-Syriusz!- podbiegł do niego i od razu padł na kolana przy nim.
Black trzymał sie za bok. Miał głowę opuszczoną .
-Kochanie…POMOCY!-wrzasnął przerażony..ludzie zaczęli sie zbierać..-Będzie dobrze..trzymaj sie
-Remi…Remusie
-Nic nie mów..zaraz bedzie pomoc
-Remusie..spójrz na mnie
-Patrzy najdroższy.
Black złapał go za dłoń. Trzymał ją mocno, ale drżąco. Nagle Lupin poczuł na niej przeraźliwy chłód. Łzy same zaczęły drążyć ścieżkę na jego policzkach.
-Łapciu…
Cisza…długa nieprzyjemna cisza..grobowa…
-Sprawisz mi ten zaszczyt i Wyjdziesz za mnie?
-Co?
Remus nie dowierzał temu co usłyszał. Spojrzał na swoją dłoń, a na jedny palcu widniał piękny pierścionek. Syriusz podniósł głowę i trzepnął włosami do tyłu, aby mu twarzy nie zasłniały i jego szerokiego uśmiechu.
Lupin rzucił mu sie na szyje przewracając ich i zaczął go dusić- Ty chory, idioto, skurwysynu jeden! Jak Mogłeś mnie tak nastraszyć!
-Czyli nie Wyjdziesz za mnie?
Dostał z liścia…
-JASNE ŻE ZA CIEBIE WYJDE TY NIE POJĘTY FARFOCLU JEDEN, CHOLERNY HUNCWOCIE! TAK!
zebrany tłum zaczął klaskać. On też odetchnął z ulgą..

CZYTASZ
Memoriae [WOLFSTAR] [JEGULUS]
FanfictionNowa magiczna opowieść o życiu huncwotów. Przedewszystkim o Remusie i Syriuszu +[ James i Regulus]. Jest niczym wspomnienie ważniejszych chwil z ich życia. Lekki powrót do korzeni z nowymi elementami? Zapraszam.