*Sceny naturalistyczne w rozdziale*
Syriusz otworzył oczy i zobaczył czarne ściany, ciemną drewnianą, skrzypiącą podłogę. Ciemnozielone zasłony i księżyc będący tu jedynym źródłem światła. Nogi i ręce miał ciężkie. Jakby skute metalem, ale nic ich nie krępowało. W jednym momencie poczuł przeszywający jego plecy ból. Ostre smagnięcie rozrywające jego koszule i skórę pod nią. Zobaczył węże pełzające w jego stronę. Przeraźliwie syczące i eksponujące groźnie swoje ogromne kły. Przerażony starał się wycofać jak najdalej, ale trzymały się na niego i zaczęły go kąsać oraz dusić.
Chłopiec czuł palący jad płynący w jego żyłach. Zaczął wymiotować i wszystko zniknęło.Oddychał zmęczony. Łapał oddech haustami. Spojrzał an swoje ręce całe we krwii. Gdy mrugnął już był czysty.
-Na koze Aberortha..gdzie ja jestem..co tu sie..Reg?!Zobaczył swojego młodszego brata. Zmierzał w jego kierunku z pustym wzrokiem.
-S-syriusz- Powiedział płaczliwie i nagle skręcił.-Reg? Reg! Gdzie idziesz?! Poczekaj!
Krzyczał za nim. Zmusił się do wstania i mimo okropnego bólu ruszył za nim cały czas nawołując.
Po drodze potknął sie o podstawioną mu nogę przez skrzata i zleciał ze schodów. Zatrzymał się pod nimi. Musiał zetrzeć krew z nosa.- Reg? Pomóż mi..Zawołał, ale w odpowiedzi usłyszał tylko pisk dziecka. To dało mu energii, aby znowu sie podnieść. Zatrzymał się jednak przed wielkimi drzwiami, zdobionymi w srebrne węże. Pokój, a ręcz komnata jego ojca. Miejsce, do którego nigdy nie miał odwagi wejść, a właśnie stamtąd było słychać płacz Regulusa.
Syriusz przełknął ślinę przerażony i drżącą dłonią złapał za głakę. Wszedł po cichu do środka i znów poczuł ostre smagnięcie na plecach. Jego policzki zaraz zalały się łzami. Skulił się na ziemi.Młodszy nagle padł przed nim jak martwy. Na jego widok nie mógł opanować panicznego płaczu. Ciało chłopca zaczęło gnić w przyspieszonym tempie, zmieniać barwę, robiły się dziury w skórze, z których wychodziły muchy. Smród aż piekł sparaliżowanego Syriusza.
-REG! NIE! MAMO! TATO!- wydzierał się zapłakany. Jak na zawołanie pojawili się.Pierworodny nie był w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Pokazywał na kruszące się kości, a oni stali i patrzyli nic nie wyrażającym wzrokiem. Na raz zwrócili gniewny wzrok na starszego syna.
-To twoja wina…
W tym czasie Andromeda przybyła z gotowym jeszcze gorącym wywarem.
-Dobrze, że leżysz. Tam wejść może tylko jedna osoba.-C-co?! I-i ja mam tam wjść? Ja nie dam rady mu pomóc!
-Remusie. Spójrz na mnie. Jesteś jego bezpieczną osobą. Tylko ty możesz tam wejść i go wyciągnąć. Opowiadał ci o rodzicach..Wiesz na co musisz być przygotowany. Przynajmniej trochę. Żadna krzywda ci się tam nie stanie. Nie ty jesteś zaklęty. Dotrzesz do niego.
-Wierzymy w ciebie- Powiedział James podchodząc- Jakby co to my tu wszystkiego dopilnujemy.
-Boje się…-Powiedział ze wstydem.
-Remus! Bać to sie ja moge. Nie ty! Nie teraz, kiedy trzeba go ratować.- Wybuchnął Peter.
Wszyscy na niego spojrzeli. Miał wiele racji.Lupin wziął głęboki oddech.- Prawda. Dobra dajcie mi ten eliksir. Zrobię to.
-Brawo Remusie. Jesteśmy dumni.- Pochwaliła go Andromeda i podała mu fiolkę- Do dna i połóż się z nim. Pamiętaj, że to wszystko jest fikcją.
CZYTASZ
Memoriae [WOLFSTAR] [JEGULUS]
FanfictionNowa magiczna opowieść o życiu huncwotów. Przedewszystkim o Remusie i Syriuszu +[ James i Regulus]. Jest niczym wspomnienie ważniejszych chwil z ich życia. Lekki powrót do korzeni z nowymi elementami? Zapraszam.