52-DUMBLEDORE TO PIEPRZONY EGOISTA!/7rok

430 28 5
                                    

Kierował się wcześniej umówione miejsce. Już w oddali widział sylwetkę osoby, z którą był umówiony. To było ciężkie. Gdy tego poranka dostał list…pierwszy od poprzedniego roku..Bał sie go otworzyć. Wiadomośc była krótka i jasna.

Dziś o północy. Zakazany las. Wiesz gdzie…
R.A.B

Nie było nawet opcji, aby nie pojawić się tam. Przyspieszył kroku znacznie. Sylwetka z naprzeciwka również to zrobiła. Byli bliżej i bliżej. Oczy sie szkliły. Zimny wiatr wiał im na przekór, aby zaraz mogli poczuć swoje ciepło. Młodszy wtulił się w klatkę starszego zadziwiająco bardzo mocno. Był blady, a może bardziej szary…. Światło księżyca nie ukryło nic. Zaciemnień pod oczami. Ukrytego w nich strachu i stresu. Młodszy na co dzień ukrywał to za zobojętnieniem. Potrafił ukryć, sfałszować odbicie swojej duszy w oczach. Teraz.. teraz mógł się obyć bez tego. Odpocząć w bezpiecznych ramionach. Zażyć słodkiego ciepła drugiej osoby. Ciemne, ulizane włosy błyszczały od żelu, znacznie skrócone..a może tak sie właśnie wydawało przez żel?
James wzmocnił uścisk.- Tak sie martwiłem..-Powiedział prawie szeptem.

-Jestem James..

-Czemu..dlaczego zniknąłeś? Bez słowa… tak nagle.Przecież..

Chłopak się wyłączył na moment. Zamknął oczy i zobaczył jeden dzień, jeszcze sprzed końca półrocza . Słońce tego dnia górowało na niebie. Śnieg sie błyszczał do niego. Skrzył się. A oni..Regulus, James, Syriusz i Remus bawili się na błoniach. Walczyli na śnieżki. On i Rogacz na Syriusza i Remusa…w między czasie dołączył się Frank, Alicja, Lily, Marlena, Dorcas i kilka innych osób. Zwłaszcza puchonów z Amosem Diggory na czele.

Uciekał przed zimnymi pociskami. Schował się w zaspie. Chciał chwile odpocząć roześmiany. Wtedy to Potter wpadł na podobny pomysł.
-Hej-rzucił starszy.

-Heej-sapnął zmęczony Black.

-Tak sie zastanawiałem…nie chciałbyś przybyć do mnie na święta? Razem z Syriuszem?

Reggie nie spodziewał się tego zaproszenia. Tak sie ucieszył, że rzucił się na niego i pocałował go mocno w policzek- Jasne, że chce!

Otworzył oczy zaszkolne.
-Reggie? Co sie stało? Nie płacz..nie jestem zły..-Ujął jego buzie.

-Przepraszam James..Ja nie…

-Ćsiii nie przepraszaj..

-NIE! zamknij sie. Ja…nie mogę..my już nie możemy..

-Co? Reg? Czemu..ty chcesz zerwać? tak nagle?- Poczuł nerwy, strach, ból..

-Nie zasługuje na ciebie..ja..zrobiłem coś strasznego..nie miałem wyjścia- Mówił przez łzy. Ramiona mu drżały. Cała szara twarz przybrała przykrych zaczerwienień…

Nie przybył… wświęta rodzice zatrzymali go i zabrali..do mrocznej rezydencji, gdzie było pełno czarnoksiężników. Miejsce to było przesiąknięte czarną magią. Śmierdziało śmiercią. Wielki wąż wił się im między nogami. Na wielkim fotelu, na końcu długiego stołu siedział przerażający mężczyzna. Jego skóra przypominała węża..oczy były czarne jak sama ciemność. Poruszał dłońmi z gracją…jakby imitował gadzie ruchy..
Regulus zastał przyprowadzony przed oblicze samego Voldemorta.
-Pięeeeekny chłooopiec…-Przeciągał, akcentował bardzo spokojnie- A czy wierny mi będzie?

Chłopak był w szoku..mimo to zachowywał powagę. Nie miał odwagi jednak podnieść wzroku. Usłyszał głos matki.

-Regulus zawsze był rozsądniejszy. Nigdy nas nie zawiódł mój panie.

-Wyybornie…Zatem. Mój chłopcze podaj mi swą rękę. Podwiń rękaw.

Regulus wiedział, że jeśli nie on najpierw..to jego rodzice zginą..nie chciał podać ręki. Bał się..chciał odmówić…ale. Poczuł szarpnięcie ręki ojca, który podwinął mu rękaw za niego i sztywno ją wyprostował.
-Proszę przymknąć na to oko panie. Nasz syn jest nieco zdezorienowany. Nie dociera do niego jeszcze ten zaszczyt.

Nie usłyszał co mówili dalej. Poczuł straszny ból i upadł na jedno kolano…


-Regulusie..uspokój sie. Patrz mi w oczy. O co chodzi. Kochanie.

-Przepraszam..przepraszam, przepraszam..

Wyciągnął ręke. Zdenerwowany Rogacz złapał go za nadgarstek i podwinął nie delikatnie rękaw płaszcza. Serce mu stanęło na moment. W tym czasie Black padł na oba kolana zapłakany.
-Przyjąłeś mroczny znak?!

-Nie miałem wyboru! Co ty byś zrobił gdyby..

-Zginąłbym prędzej niż bym to przyjął!

W tym momencie oba serca zostały złamane.. Regulus sie uspokoił. Wstał z kolan. Jego twarz już nie wyrażała żadnych emocji.
James widząc to spostrzegł się jakiej wagi były jego słowa.
-Cholera Reg..nie..przepra..

Nagle młodszy złapał go za kołnierz i przyciągnął do siebie. Pocałował go w usta. Mocno i namiętnie. Odsunął się jednak zaraz

-Nie chciałem cie tak zdradzić…Kocham cie. Naprawdę… nie liczę na wybaczenie..chciałem abyś wiedział.

-Reg…kocham cie. Też cie kocham. Bardzo cie kocham. Przepraszam..-Ujął w dłoń jego policzek. Starł kciukiem zasychające łzy.

-Musimy sie rozstać..stoimy po dwóch stronach..

-Reg..nie..zostań z nami. Dumbledore..

-DUMBLEDORE TO PIEPRZONY EGOISTA! nie pomoże…zobaczysz..nie pomaga..nie ma go gdy jest potrzebny. Nie opłaca mu się, bo ministerstwo ma go na oku. Ratuje głównie swoją dupe. Prosiłem…ale nie. Voldemort też o tym wie..będzie z tego korzystał.

James pokręcił głową-  Czyli widzimy się ostatni raz?

-Przepraszam..Tak mi..przykro..

****+16****

Spojrzeli sobie w oczy. Wiedzieli czego obaj pragną. Ostatni raz..pierwszy i ostatni..zewrzeć sie razem w cudownym uniesieniu. Żaden z nich nie pamięta jak znaleźli się w wynajętym pokoju w karczmie. Ani kiedy zamknęły się za nimi drzwi.
Pamiętają za to z jaką ostrożnością, ale i dzikością pozbywali się swojego odzienia, aby przedstawić sie sobie w jak najbardziej rodzimym, naturalnym wydaniu. W pierwszej powłoce swojej osoby. Pamiętają dotyk. Słodkie pocałunki. Wręcz muśnięcia.
Usta Jamesa parzyły zszarzałe, nagie ramię. Opadli na miękką pościel. Potter włożył palce w sklejone włosy młodszego, szeptają ciche zaklęcie. Uwolnił czarne, gęste, bujne włosy. Szczupły nadgarstek uniósł się, aby poprawić zsuwające sie okulary górującego. Posłali sobie delikatne uśmiechy. Zaczął się rytuał adoracji swoich ciał i dusz. Raz cichsze raz głośniejsze westchnienia wypełniły pomieszczenie. Omal nie gasiły świec dające im romantyczny półmrok. Dwa ciała zwarły się ze sobą. Dwie dusze połączyły się w jedną. Gwiazdy zalśniły mocniej. I nic już nie miało znaczenia. Szarość zniknęła ze skóry młodszego. Zastąpiło je zdrowie i rumiane muśnięcia słodkiego zawstydzenia. Czas sie dla nich zatrzymał. Wszechświat ucichł, płomień buchnął. Zwarci w długim pocałunku. Pojedyńcze łzy wyparowały stykając się z rozgrzanymi policzkami…
Cienie tańcowały w przeróżnym tempie, w różnych kombinacjach oddając niemo spektakl gorejący. Palący uczucia..w basach uderzeń serc ich zwartych w jedno brzmienie. Z chórkami oddechów i solistycznymi nutami łamanego z rozkoszy głosu…

Patrzyli sobie w oczy. Milczeli. Stygli, cieszyli sie swoim widokiem. Chcieli zapamiętać każdy szczegół.
Tak czas mijał do wschodu słońca. Gdy skowronki pierwsze zaczęły śpiewy…Wtedy wstali. Przywdziali ubrania, raczyli sie ostatnim spojrzeniem karmiąc już stęsknione oczy. Ostatnim czułym pocałunkiem. Towarzyszyły im śpiewy ptaków…koncer prywatny, którego nikt nie zamwiał…odwrócili się jakby nic sie nie stało między nimi i ruszyli w swoje strony…gdy już nie mogli się widzieć czy słyszeć obaj padli na kolana ciężko, tonąc w płaczu tęsknoty. W zimnie osamotnienia poczęli mrozić swe serca, ich cząstki, odłamki, kawałki i okruchy. Aby jedną stanowiły rzecz. Praktyczną lecz nie do końca działająco. Bowiem nie było już co zbierać.

****-16****

Memoriae [WOLFSTAR] [JEGULUS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz