14. Neigri

513 33 20
                                    

Vera nie odpowiedziała na moje nadmiernie proste pytanie, choć z całą pewnością dostrzegła płynącą z niego prawdę. Wolfrium jako perełka współczesnej technologii antykoncepcyjnej, a w zasadzie cudeńko pomocowe kobietom, nie kłamało, ujawniając ochoczo sekrety drzemiące w ich duszach. Zwłaszcza cieszyło mnie wypłynięcie na wierzch tego skrywanego przez Veronicę. Bowiem aktualnie nie mogła już z premedytacją zaprzeczać własnemu pożądaniu, jakim mnie oznaczyła.

Niestety Veronica była dość popularną osobą pod względem życia towarzyskiego, co mogłem wywnioskować już po pierwszych obserwacjach kobiety w jej naturalnym środowisku. Młodsza córka Thyera była jej najlepszą przyjaciółką, a po wstępnym wywiadzie ustaliłem, że Ryccianka nie stroniła od innych, często bawiąc się na hucznych oraz tłocznych balangach. Niejednokrotnie z moją Verą u boku. Cóż, albo to się ukróci, albo będę musiał brylować z nią.

Jednakowoż może nie był to aż tak zły pomysł. Kilka moich wizyt pośród motłochu na tych ich imprezach, a Vera przestanie otrzymywać stosy zaproszeń. Nawet jeśli jakimś cudem uda mi się panować nad sobą i nikomu nie wyrządzić krzywdy, przynajmniej poważnej, samą swoją obecnością zniechęcę innych do ciągania mojej kobiety po tego typu wydarzeniach. Wszak nikt przy zdrowych zmysłach nie chciał mi podpaść, a wolałem, aby Veronica skupiła się na innych, bardziej pożytecznych sprawach. Na mnie chociażby.

Irytujący sygnał dobiegający z fleppera spoczywającego na półeczce nieopodal łóżka zburzył atmosferę. Warknąłem, w myślach rzucając obelgi oraz klątwy na dzwoniącego. Zerknąłem w kierunku wibrującego urządzenia, przenosząc znów uwagę na Verę. Minęła chwila, zanim zorientowała się w ogóle, na co czekałem, starając się nie dać upustu wzburzeniu. Podskórnie czułem, że gdyby nie osoba po drugiej stronie połączenia, właśnie dobierałbym się z uwielbieniem do bielizny mojej ciemnowłosej piękności.

Odchrząknęła parokrotnie, przeczyszczając głosowe struny. Efekt podniecenia, jakiemu pozwoliła się ogarnąć, chociaż w rzeczywistości do niczego pomiędzy nami jeszcze wciąż nie doszło. Jeszcze, pokreśliłem we własnych myślach, nawet nie kryjąc się z ostentacyjnym sprawdzaniem, kto widniał na ekranie komunikatora. Kojarzyłem to nazwisko, chyba nawet ostatnio miałem do czynienia z tą osobą, aczkolwiek póki wyświetlacz nie anonsował Roberta Hyergo pod jakimkolwiek nazewnictwem, miałem na to wywalone.

– Tak, pani Camilyee? – Vera starała się brzmieć normalnie, próbując jednocześnie odebrać połączenie w taki sposób, abym niewiele słyszał. No, chyba że odwrócenie głowy stanowiło jej naturalny mechanizm zachowania. Nie mogłem wykluczyć, że jako dobrze wychowana panienka z bogatego domu nie lubiła odbierać połączeń podczas rozmów z innymi. – Tak... Yhym... Jutro? – spytała nagle zaskoczona, a całe jej ciało jasno zakomunikowało zdumienie. – No, prawdę mówiąc... Nie, nie, bardzo chcę. – Zmarszczyłem brwi. Dostrzegłem, że Ryccianka trwająca niezmiennie obok również z uwagą przysłuchiwała się skąpej wymianie zdań. – Oczywiście. To może pojutrze?

– Pojutrze? – szepnąłem cichutko, rozważając, co ma się wtedy wydarzyć.

– Tak, tak, pewnie – prawie wykrzyczała, nie maskując radości. Vera niewątpliwie czymś się ekscytowała, zaś bardzo chciałem wiedzieć, co takiego stało się, diametralnie wpływając na jej nastrój. – Tak, poproszę... Yhym... Dziękuję.

Połączenie dobiegło końca, a ja nie umiałem rozsądzić czy Vera mocniej odczuwała wdzięczność do niejakiej Camilyeee Xyorte, czy radość wywołaną konwersacją. Obserwowałem ją czujnie, czekając, aż zabierze głos. Naprawdę chciałem wiedzieć, irracjonalnie wręcz pragnąc poczuć jej radość. Vera tymczasem wyglądała, jakby dochodziła do siebie, ściskając przez moment flepper w obu dłoniach. Kiedy uniosła głowę, przepadłem.

Zamroczeni namiętnością [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz